Cytat:exeter1. Po latach nacjonalizmów dwudziestolecia nastała epoka "obywatelska" w Europie Zachodniej*. Poza tym też trzeba być świadomym, że projekt federalnego państwa europejskiego nigdy tzw. ojcom założycielom nie przyszedł do głowy. Nikomu wtedy nawet nie śniły się otwarte granice. Docelowo EWG miała być konkurentem gospodarczym dla USA i ZSRR, miała to być organizacja, która mogła zmaksymalizować wykorzystanie sił produkcyjnych największych zachodnioeuropejskich gospodarek aby nie uzależnić się zupełnie od dwu mocarstw zwycięskich.
Nie zgadzam się z powyższym. W jakim stopniu obecna świadomość narodowa jest silniejsza, od tej, z końca lat 40-tych XX wieku? Gdy "Ojcowie Założyciele" postulowali ścisłe związki pomiędzy śmiertelnymi wrogami: Francją i Niemcami. Sądzę, że mamy do czynienia nie tyle ze wzrostem świadomości narodowej(jest raczej odwrotnie), ile z narastaniem lęków egzystencjalnych i obaw o przyszłość. Co prowadzi do zamykania się struktur społecznych wokół bliskiego i znanego.
Jeśli chodzi o drugie, język angielski zastąpił w Europie, francuski. Ale w odróżnieniu od przeszłości, jego znajomość nie jest ograniczona do elit. A urawniłowka kulturowa nigdy w historii nie była tak daleko posunięta. To co dziś modne jest w Londynie, jutro nosi, lub śpiewa Mińsk Mazowiecki. Oczko
Armia Europejska jest nieuchronną konsekwencją integracji. Choć przyznaję, raczej na przyszłość. Sądzę, że będziemy potrzebowali co najmniej jednego pokolenia, to znaczy, 25, 30 lat, by można było realnie ją stworzyć.
Taka była pierwotna idea - nikt nie sądził, że ten projekt rozwinie się tak znacząco.
2. Jeśli chodzi o bariery językowe w UE, to są one nadal obecne. To, że ktoś mówi po angielsku nie oznacza, że zna ten język na tyle by móc funkcjonować w strukturach korporacyjno-urzędowych, w których ten język wykorzystywany jest na potrzebny techniczne i administracyjne. Ja np. znam jako-tako niemiecki, ale nie poważyłbym się czerpać z niemieckich artykułów naukowych np. w swojej pracy magisterskiej. Niestety, większość obywateli UE (pomijając Niemców, Skandynawów i, oczywiście, Brytyjczyków) zna angielski jako-tako lub nawet gorzej. Istotą problemu jest fakt, że nadal Rada, Parlament czy KE musi tłumaczyć swoje akty prawne na języki wszystkich narodów UE. Przez zniesienie barier językowych rozumiem ustanowienie jednego języka urzędowego dla wszystkich PCz. Uważam to za niewykonalne, bo wymaga nie tylko zwiększenia umiejętności językowych i przekonania obywateli UE do wdrożenia takiego rozwiązania, ale też zmiany konstytucji w wypadku większości PCz.
3. Co do barier kulturowych. Ty, exeterze, wymieniasz tylko jakąś wąską dziedzinę kultury, a mianowicie kulturę rozrywkową, czy, szerzej - sztukę. A ta jest powszechna w Europie od czasów dawnych, o ile nie od samego początku chrystianizacji, bo najbardziej fundamentalne memy mają tendencję do szybkiego spreadu. Ja z kolei mam na myśli postrzeganie narodu, państwa, suwerenności itd. O ile pomiędzy stanami USA różnicę w kulturze rozrywkowej są znaczne, o tyle percepcja tych podstawowych dla kultury politycznej pojęć jest tożsama.
*warto zauważyć, że we Francji pojęcie narodu było ściśle związane nie z pochodzeniem, a właśnie z obywatelstwem od czasów mniej więcej I Republiki, więc Francja po wojnie kontynuowała jedynie swoją uprzednią linię polityczną. Postępującą zmianę percepcji narodu zauważono natomiast w Niemczech, Austrii, Włoszech, Hiszpanii, krajach skandynawskich i w Beneluksie. Wielka Brytania, z racji ery kolonializmu, również postrzegała od zarania naród na sposób francuski, po Wielkiej Wojnie i II Wojnie zmieniły się za to znacząco stosunki klasowe w tym państwie oraz podejście do kolonializmu per se
Vi Veri Veniversum Vivus Vici
