zefciu napisał(a):El Commediante napisał(a): Raczej zaczynali od czegos podobnego - od Republiki Nowogrodzkiej.Zaczynali od księstwa w Kijowie. Czyli podobnie jak u nas. Potem było, podobnie jak u nas rozbicie dzielnicowe. Potem różne dzielnice poszły różnym torem. Nowogród stworzył swój oryginalny system polityczny, który przetrwał nawet jako wasal Złotej Ordy. Moskwa zjednoczyła wschód pod swoim butem i ostatecznie niestety zniszczyła również Nowogród. Część zachodnia natomiast trafiła się Litwie, a potem częściowo - Koronie Polskiej.
Faktem jest, że w etosie Rosyjskim nie ma już żadnej pamięci o żadnej formie demokracji czy liberalizmu. Co nie zmienia faktu, że zmieniające się czasy mogą doprowadzić do zmiany mentalności i być może odkurzenia starych symboli.
Nie sądzę, żeby to była kwestia zmiany mentalności. Kiedy granicą państwa jest step, to trzeba mobilnej, zdecydowanej armii i służb specjalnych gotowych bronić tej granicy. A wiadomo że silna armia i służby lubią sięgać po władzę. Kraj, który ich nie posiada, zostaje podbity przez sąsiada, który je ma. To raczej wina geografii. To nie przypadek że najbardziej demokratyczne państwa świata są przytulone do mórz i gór, a ich nizinne granice są ograniczone do minimum.
pitbbpl napisał(a):El Commediante napisał(a): Musi nieustannie projektować swoją siłą, bo jeśli przestanie to się rozleci na kawałeczki, jak prawie za Jelcyna.
Właśnie za Jelcyna próbowano w Rosji wprowadzić demokrację i skończyło się katastrofą.
Historycznie nigdy demokracji nie mieli więc się do tego nie nadają. To nie jest system dla nich.
I wątpię by tam kiedykolwiek demokracja zagościła.
Rosja to nie Polska, która swoją konstytucję miała 2 na świecie. Rosja ma całkowiecie odmienną drogę historyczną i nie było tam dążeń do demokracji.
Ewidentnie im ten system nie pasuje.
Powtarzam: to nie jest kwestia ludzi, że oni są jakimiś barbarzyńcami. Geopolityka ich do tego zmusza. Są tak łatwi do pokonania, że ich najlepszą opcją jest atak (patrz IIWŚ), a demokracje nie nadają się do atakowania.
Wyobraźmy sobie tylko: co by się stało w razie rozpadu Rosji? Podzieliłaby się na tysiąc republik. Każda ze swoim oligarchą na czele. Niektóre z nich stałyby się pewnie ośrodkami terroryzmu, inne gangsterki, jeszcze inne próbowałyby ugrać nie wiadomo co z całym światem, bo mają atomówki. Jak można by je było pokonać? Zamordyzmem, interwencjami zbrojnymi, silną władzą. Czyli tym, co teraz jest w Rosji. Czy jestem zatem kumplem pitbrusa od wychwalania zwycięstw Putina i chciałbym żeby Rosja nigdy się nie rozpadła? Wolałbym żeby Rosja słabła zachowując kontrolę nad swoim terytorium do momentu, kiedy Polska i Chiny będą na tyle silne, by zyskiwać na nim wpływy. Oczywiście najlepiej gdyby to były nieformalne wpływy: obecność kapitału i kontrola nad handlem, a nie przestawianie granic. Ostatecznie Polska mogłaby na tym wyjść nawet lepiej od Państwa Środka, bo jesteśmy bliżej Moskwy, czyli ośrodka władzy.
Gladiator napisał(a): Parę interesujących faktów.
Jednakże, według artykułu Davida L. Phillipsa z Uniwersytetu Columbia, wsparcie Turcji dla ekstremistycznych grup działających w Syrii, w tym ISIS, było znacznie szersze niż wcześniej zakładano [1]. Opierając się na wielu różnorodnych źródłach, D.L. Phillips ujawnia, że rząd Turcji – członka NATO i kluczowego sojusznika Zachodu – był zaangażowany w pomoc dla ISIS w dziedzinie rekrutacji i szkolenia, zapewniając ponadto pomoc wywiadowczą i schronienie. Ostatnio Turcja została zdemaskowana jako główny konsument kradzionej syryjskiej ropy, dostarczanej przez terrorystów. (...)
Od kiedy obecność Rosji w Syrii zniweczyła plan R.T. Erdogana, dotyczący obalenia syryjskiego rządu, zauważamy jego wysiłki mające na celu zyskanie wsparcia NATO w wywieraniu presji na Rosję, aby zaprzestała działań. Tłumaczy to, dlaczego Zachód wciąż odrzuca apel prezydenta Władimira Putina o współpracę i jedność w celu wytępienia ISIS i innych ekstremistycznych grup, dokonujących w całym kraju masakr i rzezi, z intencją przekształcenia go w masowy grób. Bezpośrednio po szeregu aktów okrucieństwa popełnionych przez ISIS na rosyjskich, libańskich i francuskich cywilach, odmowa zawarcia takiego sojuszu jest równie nie do obrony, co rola Turcji w konflikcie i niedawne zestrzelenie przez nią rosyjskiego samolotu. (...)
Mam prostsze rozwiązanie: Obama nie chce się zapisać w podręcznikach do historii jako władca, który najpierw groził wojną Asadowi, który gazował swoich obywateli, a potem został jego sojusznikiem. Gdyby Rosjanie zgodzili się na usunięcie Asada, to koalicja z chęcią by ich przyjęła. Niestety wtedy straciliby ostatnie wpływy po tej stronie cieśniny Bosfor.
Także to nie jest tak, że tylko koalicjanci rozgrywają tą wojnę zgodnie ze swoimi interesami. Rosjanie także.

