Iselin,
Cytat:Artykuł jest za barierą, widać tylko, że Środa ma wreszcie jakieś uczesane zdjęcie.Szkoda. Zacytuję tę wypowiedź, uważam, że warto
Cytat:Stan wojenny nauczył mnie, że w polityce - z dnia na dzień - mogą się zdarzać wielkie katastrofy, tak jak mogą się wydarzać cuda. Że poczucie wolności i postępu jest kruche, tak jak kruchy był karnawał "Solidarności" i krucha może być demokracja.
Dlatego trzeba jej bronić nawet wtedy, gdy wydaje się stabilna. Że ludzie dzielą się na tych, którzy lubią niezależność, i na tych, którzy lubią święty spokój. Tych drugich jest znacznie więcej. O ludziach, którzy chętnie oddają życie w ręce innych, bo lubią stan pełnej zależności, pisał kiedyś Leszek Kołakowski (w "Etyce bez kodeksu"). Nie wierzyłam mu. Potem - tak.
Stan wojenny nauczył mnie też, że wróg nie zawsze jest taki straszny, jak go ludzie malują, ale też, że nie wszystkie zbrodnie zostają ukarane. Nie trzeba się jednak mścić. Zresztą ci, którzy pałali największą potrzebą zemsty i gromili komunistów, teraz dają im rządowe posady, bo każda autorytarna władza woli gorliwych neofitów niż niezależnych pryncypialistów. Pierwszymi może nawet i gardzi, ale tych drugich się boi.
Nauczyłam się, że nie ma rzeczy bardziej obrzydliwej w sferze publicznej niż ograniczenie wolności ("dołki", kontrola osobista, podsłuchiwane rozmowy, cenzura), że władzy, której się wydaje, że wie lepiej, co jest dobre dla narodu, niż sam naród, trzeba nie tylko patrzeć na ręce, ale przy pierwszej nadarzającej się okazji - pozbyć się jej.
Nauczyłam się też, że gorszy od czołgów jest polityczny cynizm i hucpa. Zresztą stojące na ulicach Warszawy "wojenne maszyny" rzadko były używane, cynizm natomiast kwitł w najlepsze w różnych formach. Kwitnie i dziś.
Że nie ma większego wspornika dla każdego reżimu niż strach i bierność. Konformizm pasywny ("jakoś to będzie") jest zawsze konformizmem wspierającym władzę. Ważny jest opór - faktyczny i symboliczny. Z drugiej strony - nie mamy prawa domagać się od innych heroizmu ani nawet drobnych aktywności na rzecz wolności. Wielu po prostu nie chce wolności, woli wodza. Nic ich nie zmieni. Może wojna.
Nauczyłam się też, że solidarność i przyjaźń bywają bardziej sprawcze niż ZOMO. I że nie ma brzydszego koloru niż szary, i że moje miasto może być ponure i niebezpieczne. Że można żyć bez nadziei na zmianę i przywyknąć do tego stanu.
Że Kościół może być miejscem, które łączy, a nie dzieli. Że może być przestrzenią debaty i wolności, a nie demagogii. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że Kościół na swoich zasługach będzie budował polityczną potęgę i zacznie rządzić oraz dzielić, nie jednoczyć.
Nauczyłam się, że prawo w rękach despotycznej władzy jest niczym, a propaganda - wszystkim. Dlatego batalia o media ma fundamentalne znaczenie, choć nie tak wielkie jak wtedy, gdy telewizja miała dwa kanały, a o internecie nikt nie słyszał. Nauczyłam się też, że kultura, a zwłaszcza poezja, mają wielki ładunek polityczny (to nauka płynąca nie tylko z Polski). Nauczyłam się śpiewać Kaczmarskiego i recytować Miłosza ("Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. Możesz go zabić - narodzi się nowy"). Nauczyłam się więc, że "spisane będą czyny i rozmowy".
Tego wszystkiego się nauczyłam, i to na tyle dobrze, by nauk tych nie powtarzać.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19314906,czego-nauczyl-mnie-stan-wojenny.html#ixzz3tqhnNpQ6

