Zapoznałem się z tekstem Korwina o pedozbokach w szkole:
"Z tym, że osobiście wolałbym, by moja córka trafiła w łapy podofila (pedofila – nie „gwałciciela”!), który po po pupie poklepie, biuscik pomaca, może popiesci i pocałuje – niż poszły na taką lekcję. Bo po zetknieciu z pedofilem pozostanie cenne uczucie wstydu i napiecie erotyczne – a po takiej lekcji bezpowrotnie utraciłaby zdolność kochania."
To tam wyczytałem i żadnych dowodów na to, że w szkole są jacyś pedofile.
"Z tym, że osobiście wolałbym, by moja córka trafiła w łapy podofila (pedofila – nie „gwałciciela”!), który po po pupie poklepie, biuscik pomaca, może popiesci i pocałuje – niż poszły na taką lekcję. Bo po zetknieciu z pedofilem pozostanie cenne uczucie wstydu i napiecie erotyczne – a po takiej lekcji bezpowrotnie utraciłaby zdolność kochania."
To tam wyczytałem i żadnych dowodów na to, że w szkole są jacyś pedofile.

