Mam podobne spostrzeżenia na temat Vadera. Nierzadko wpadał w złość, ale tylko wtedy, kiedy sam tego chciał i na tyle, ile chciał. Poza tym nigdy nie wyglądało to jak napad histerii rozpuszczonego debila.
Dla mnie w nowym filmie najgorsza jest ta cała banda gówniarzy jako największe zagrożenie w galaktyce (tak na marginesie, ich porównanie z Imperium przypomina mi porównanie Bosaka z Hitlerem). W ogóle stara trylogia wszystko przedstawiała w sposób bardziej dojrzały.
Albo ten nowy epizod symbolizuje jakąś infantylizację kultury zachodniej, albo jest po prostu skierowany do średnio młodszej grupy docelowej. Filmy pozwalają najwięcej zarobić, gdy są robione tak, aby jak najbardziej imponować dzieciom - nie dość, że dzieci chodzą do kina z rodzicami, to jeszcze nieraz robią to po kilka razy i kupują mnóstwo wszelkiego rodzaju gadżetów związanych z filmem. Oczywiście, w tym przypadku, ważni są też starsi fani Star Wars, ale zasadniczo nie są najważniejsi.
Ten film nie jest czymś, do czego ludzie chętnie będą wracać po latach. Podejrzewam raczej, że po latach nadal wiele osób będzie się nabijać z podobieństw do Nowej Nadziei.
A pomysł z Rey jako córką Lei jest tak słaby i wtórny, że jest wysoce prawdopodobne, iż autorzy właśnie tak to wymyślili. Albo w jakiś bardzo podobny sposób.
Dla mnie w nowym filmie najgorsza jest ta cała banda gówniarzy jako największe zagrożenie w galaktyce (tak na marginesie, ich porównanie z Imperium przypomina mi porównanie Bosaka z Hitlerem). W ogóle stara trylogia wszystko przedstawiała w sposób bardziej dojrzały.
Albo ten nowy epizod symbolizuje jakąś infantylizację kultury zachodniej, albo jest po prostu skierowany do średnio młodszej grupy docelowej. Filmy pozwalają najwięcej zarobić, gdy są robione tak, aby jak najbardziej imponować dzieciom - nie dość, że dzieci chodzą do kina z rodzicami, to jeszcze nieraz robią to po kilka razy i kupują mnóstwo wszelkiego rodzaju gadżetów związanych z filmem. Oczywiście, w tym przypadku, ważni są też starsi fani Star Wars, ale zasadniczo nie są najważniejsi.
Ten film nie jest czymś, do czego ludzie chętnie będą wracać po latach. Podejrzewam raczej, że po latach nadal wiele osób będzie się nabijać z podobieństw do Nowej Nadziei.
A pomysł z Rey jako córką Lei jest tak słaby i wtórny, że jest wysoce prawdopodobne, iż autorzy właśnie tak to wymyślili. Albo w jakiś bardzo podobny sposób.
Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere.

