bert04
Tu prawie się zgadzamy. Intencją (może źle wyrażoną) mojego poprzedniego posta było zwrócenie uwagi na to, że nie tylko społeczeństwa zateizowane są ewenementami, ale tak naprawdę to zateizowanie jest taką zasłoną dymną, która albo szybko "opada" przez przyswojenie nowej religii, albo nadal udaje ateizm, mając jednak realnie jakiś metafizyczny fetysz, nie uświadamiając sobie tego. Dlatego np., jak kiedyś zwrócił uwagę pilaster, w Sztokholmie kwitnie wróżbiarstwo i "fengszuje", a popularny (gimbo-)ateizm wyciera sobie gębę nauką. Wydaje mi się, że tak właśnie jest z minotaurusem, który najwyraźniej zrobił sobie fetysz z nauki (w sensie nauk ścisłcyh), której przecież ni w ząb nie rozumie.
A dlaczego prawie? Zawsze się siedzi w jakimś wiadrze :p.
bert04 napisał(a):Widzę to inaczej, niż Ty lub zefciu. Nie trzeba wierzyć w Boga, żeby rozumieć koncepcję Absolutu. Tak samo jak nie trzeba wierzyć w Buddę, żeby zrozumieć koncepcję Nirwany. Być może wiara pomaga w przyjmowaniu pewnych koncepcji, jednak do zrozumienia zasad tych koncepcji potrzebny jest otwarty umysł i umiejętność... chwilowego wyjścia z wiadra, przynajmniej w myślach.
Tu prawie się zgadzamy. Intencją (może źle wyrażoną) mojego poprzedniego posta było zwrócenie uwagi na to, że nie tylko społeczeństwa zateizowane są ewenementami, ale tak naprawdę to zateizowanie jest taką zasłoną dymną, która albo szybko "opada" przez przyswojenie nowej religii, albo nadal udaje ateizm, mając jednak realnie jakiś metafizyczny fetysz, nie uświadamiając sobie tego. Dlatego np., jak kiedyś zwrócił uwagę pilaster, w Sztokholmie kwitnie wróżbiarstwo i "fengszuje", a popularny (gimbo-)ateizm wyciera sobie gębę nauką. Wydaje mi się, że tak właśnie jest z minotaurusem, który najwyraźniej zrobił sobie fetysz z nauki (w sensie nauk ścisłcyh), której przecież ni w ząb nie rozumie.
A dlaczego prawie? Zawsze się siedzi w jakimś wiadrze :p.

