Kłobuk,
W sprawie taśm włącza się spiskowe myślenie, podobne co do zasady (ale nie skali) jak np. o NWO, reptilionach, grupie Bilderberg, itp. To, że wpływowi się spotykają nie znaczy jeszcze, że są zgodni, knują razem przeciw ludzkości i przy tym są zwarci niczym pruska armia. Bardziej prozaiczne, chociaż mniej fascynujące, jest wyjaśnienie, że PO zwyczajnie nie potrafiło ogarnąć burdelu jaki jest w państwie ani wygrać z samowolą służb specjalnych, ani z różnicą zdań we własnych szeregach. Stąd dla Bieńkowskiej mogli być jacyś "oni". Albo po prostu referowała jeszcze do poprzednich ekip, bo problem z górnictwem nie zaczął się i nie skończył razem z PO. Nerwowość i szybkość reakcji może być równie spójnie tłumaczona tym, co już zostało wspomniane, a więc że podsłuchiwanie władz powinno budzić niepokój i żywotne zainteresowanie prokuratury. Nawet jeśli PO bała się, że może wyciec coś jeszcze, to chyba nie byli tak naiwni żeby myśleć, że wszystko, co podsłuchano, jest na jednym laptopie. Biorąc to pod uwagę, najazd na Wprost nie miałby zbytnio sensu w tej narracji, natomiast znalezienie świeżych tropów kto i dlaczego podsłuchiwał już taką akcję jakoś tłumaczy.
W sprawie taśm włącza się spiskowe myślenie, podobne co do zasady (ale nie skali) jak np. o NWO, reptilionach, grupie Bilderberg, itp. To, że wpływowi się spotykają nie znaczy jeszcze, że są zgodni, knują razem przeciw ludzkości i przy tym są zwarci niczym pruska armia. Bardziej prozaiczne, chociaż mniej fascynujące, jest wyjaśnienie, że PO zwyczajnie nie potrafiło ogarnąć burdelu jaki jest w państwie ani wygrać z samowolą służb specjalnych, ani z różnicą zdań we własnych szeregach. Stąd dla Bieńkowskiej mogli być jacyś "oni". Albo po prostu referowała jeszcze do poprzednich ekip, bo problem z górnictwem nie zaczął się i nie skończył razem z PO. Nerwowość i szybkość reakcji może być równie spójnie tłumaczona tym, co już zostało wspomniane, a więc że podsłuchiwanie władz powinno budzić niepokój i żywotne zainteresowanie prokuratury. Nawet jeśli PO bała się, że może wyciec coś jeszcze, to chyba nie byli tak naiwni żeby myśleć, że wszystko, co podsłuchano, jest na jednym laptopie. Biorąc to pod uwagę, najazd na Wprost nie miałby zbytnio sensu w tej narracji, natomiast znalezienie świeżych tropów kto i dlaczego podsłuchiwał już taką akcję jakoś tłumaczy.

