Christoff napisał(a): Dla mnie to było improwizowane przedstawienie teatralne a nie eksperyment. Brak grupy kontrolnej; brak reprezentytatywności próby badawczej; brak prób powtórzenia eksperymentu przez Zimbardo; sugerowanie uczestnikom, jak powinni się zachowywać; udział samego badacza jako aktywnego uczestnika eksperymentu. To jest złamanie podstawowych wymogów, bez których nawet nie można próbować uogólnić wyników.
Dwa ostatnie zarzuty powtarzał dość często w książce. Brak prób powtórzenia eksperymentu mnie nie dziwi. Książka ukazała się długo po zakończeniu eksperymentu, podobno z powodów emocjonalnych. Sam nie powtórzył eksperymentu, natomiast sam eksperyment był powtarzany i co znamienne nie dawał takich spektakularnych efektów. Natomiast zdaje się już nikt po nim takich błędów jak 'odkrywanie' przed strażnikami jakie możliwości i przewagi daje władza nie popełnił.
Cytat:Zimbardo zrobił sobie efektywny happening rzekomo dowodzący jego tezy o plastyczności natury człowieka i jedzie na jego popularności. Spoko, ale ma prawo robić to jako ideolog a nie naukowiec, bo w sposób naukowy niczego nie udowodnił. Chyba świetnie zdaje sobie z tego sprawę, bo inaczej przeprowadziłby całą serię tego rodzaju eksperymentów.
Mnie się wydaje że po prostu, jak zdał sobie sprawę że się bawił w Boga i się to prawie rzezią nie skończyło to sobie odpuścił. W końcu sam był zaangażowany emocjonalnie w eksperyment. Jakbym ja zamknął ludzi w piwnicy, podzielił na grupy i grupie mającej przewagę zwrócił uwagę że mogą się posługiwać kłamstwem i podobnym repertuarem zachowań to miałbym poważne opory żeby do tego wracać.
I fakt że ci ludzie z tych możliwość skorzystali jest chyba dość istotny.
Z drugiej mańki masz szereg podobnych eksperymentów. Eksperymenty Asha czy Milgrama na przykład.
Christoff napisał(a):Nerwomancjusz napisał(a):Przecież nawet w tych dwóch linkach jest napisane, że przynajmniej część "strażników" zachowywała się normalnie.zefciu napisał(a): No przecież jeden z uczestników otwarcie przyznał, że wzorem jego zachowania był naczelnik z "Niezłomnego Luke'a".
Dla jednego, a zachowywali się tak wszyscy.
Cytat:Most of the Stanford guards did not exhibit any cruel or unusual behavior, often being friendly and doing favors for the prisoners. The most notorious guard, nicknamed John Wayne, explained that he was simply trying to emulate Strother Martin's character from Cool Hand Luke. Other analysts have found it difficult to support Zimbardo's conclusions, since the allegedly poisonous environment did not affect most participants, and the most notorious participant explained that his motivation came from a completely different source.
Sugerowałem się opisem z książki, że ci 'dobrzy' strażnicy, wcale nie byli jakoś bardzo humanitarni ani empatyczni tylko ich zachowanie na tle gorszych kolegów na taki widok wskazuje. Fakt z mojej strony zbytnie uproszczenie.
Christoff napisał(a):Nerwomancjusz napisał(a):Przecież nawet w tych dwóch linkach jest napisane, że przynajmniej część "strażników" zachowywała się normalnie.zefciu napisał(a): No przecież jeden z uczestników otwarcie przyznał, że wzorem jego zachowania był naczelnik z "Niezłomnego Luke'a".
Dla jednego, a zachowywali się tak wszyscy.
Cytat:Most of the Stanford guards did not exhibit any cruel or unusual behavior, often being friendly and doing favors for the prisoners. The most notorious guard, nicknamed John Wayne, explained that he was simply trying to emulate Strother Martin's character from Cool Hand Luke. Other analysts have found it difficult to support Zimbardo's conclusions, since the allegedly poisonous environment did not affect most participants, and the most notorious participant explained that his motivation came from a completely different source.
Sugerowałem się opisem z książki, że ci 'dobrzy' strażnicy, wcale nie byli jakoś bardzo humanitarni ani empatyczni tylko ich zachowanie na tle gorszych kolegów na taki widok wskazuje. Fakt z mojej strony zbytnie uproszczenie.
Sebastian Flak

