Pisowski projekt dla Polski:
"Polska nie jest środkowoeuropejska. Polska jest wschodnia. Polska jest podszyta wschodnimi demonami, obsesjami, wschodnim rugatielstwem i tanim mistycyzmem.
Polski Kościół tylko z rytu jest zachodni, ale jego treść jest wschodnia: nie prowadzi się tam dialogu, tylko huczy z ambony na wiernych. Urzędy i policja tylko teoretycznie przestrzegają tych wszystkich zachodnich reguł i procedur, ale każdy, kto ma z nimi kontakt, wie dobrze, że w gruncie rzeczy nie służą one obywatelowi, tylko stanowią dlań dolegliwość.
Wreszcie - polska debata publiczna to Wschód. Nie chodzi tu o to, by porozumieć się, zrozumieć, dogadać - tylko zaszczuć. Zagryźć. Ogłosić objawioną prawdę. Jak w Rosji czy na Białorusi. I w tym sensie PiS jest prawdziwie polski, bo wschodni. PiS to polska podświadomość. I dlatego ta pisowska nowa normalność może chwycić: bo jest po prostu powrotem do w miarę naturalnego stanu rzeczy.
Być może to ten PO-wski krok na zachód - krzywy, ale jednak - był nienaturalny. Być może nienaturalne były lata 90. i pochód do NATO i UE. Być może od tysiąca lat jesteśmy nienaturalni, chrzcząc się po zachodniemu, ale pozostając duchowym Wschodem.
W każdym razie - dopiero będąc Wschodem, można na serio traktować Macierewicza, który nie chce żadnej katastrofy smoleńskiej wyjaśniać, tylko chce udowodnić, że zamach miał miejsce, bo wie to z góry, z nieba.
Dopiero z perspektywy stereotypowo mistycznego Wschodu można pojąć bełkot posłanki Pawłowicz i histeryczną politykę ministrów Błaszczaka i Waszczykowskiego. Dopiero z tej pozycji można zrozumieć Kaczyńskiego, który rządzi krajem, nie wiedząc prawie nic o świecie i niewiele o Polsce, ale który jest idealnym typem wschodniego jurodiwego. Z głową w oparach Polski wyobrażonej, nieistniejącej już dawno, nie za jego życia.
I dlatego gdy Polska chciała iść na zachód, byli wyrzucani z debaty, a raczej powinni być. Dlatego odrzuca ich generalnie dialogowy Zachód, bo, jak pisał Samuel Huntington, zachodni pragmatyk mógł dogadać się ze wschodnim komunistą, ale nie z narodowym mistykiem.
Bo jak porozumieć się z kimś, kto nie tylko nie chce porozumienia, ale jeszcze tkwi w innym świecie. Kto odrzuca dialog zachodniego typu. Nie to, żeby PO była specjalnie "europejska", ale przynajmniej się w te unijne barwy przefarbowała. Przynajmniej w tamtą stronę ciągnęła i w ten sposób zmieniała Polskę. I Polaków.
Dramat Kaczyńskiego polega na tym, że nie ma dokąd iść. Na zachód nie, bo go nie rozumie. Do Europy Środkowej też nie, bo pragmatyzm to nie jego świat, a poza tym zaraz go tam przekręcą tak, że się nie pozbiera.
Będzie się więc kręcił w miejscu, ale i tak w końcu pójdzie na wschód, choć nienawidzi Rosji. Bo najnormalniej w świecie nie ma dokąd iść."
Całość tu:
Dlaczego już nie jesteśmy w domu? [Ziemowit Szczerek]
"Polska nie jest środkowoeuropejska. Polska jest wschodnia. Polska jest podszyta wschodnimi demonami, obsesjami, wschodnim rugatielstwem i tanim mistycyzmem.
Polski Kościół tylko z rytu jest zachodni, ale jego treść jest wschodnia: nie prowadzi się tam dialogu, tylko huczy z ambony na wiernych. Urzędy i policja tylko teoretycznie przestrzegają tych wszystkich zachodnich reguł i procedur, ale każdy, kto ma z nimi kontakt, wie dobrze, że w gruncie rzeczy nie służą one obywatelowi, tylko stanowią dlań dolegliwość.
Wreszcie - polska debata publiczna to Wschód. Nie chodzi tu o to, by porozumieć się, zrozumieć, dogadać - tylko zaszczuć. Zagryźć. Ogłosić objawioną prawdę. Jak w Rosji czy na Białorusi. I w tym sensie PiS jest prawdziwie polski, bo wschodni. PiS to polska podświadomość. I dlatego ta pisowska nowa normalność może chwycić: bo jest po prostu powrotem do w miarę naturalnego stanu rzeczy.
Być może to ten PO-wski krok na zachód - krzywy, ale jednak - był nienaturalny. Być może nienaturalne były lata 90. i pochód do NATO i UE. Być może od tysiąca lat jesteśmy nienaturalni, chrzcząc się po zachodniemu, ale pozostając duchowym Wschodem.
W każdym razie - dopiero będąc Wschodem, można na serio traktować Macierewicza, który nie chce żadnej katastrofy smoleńskiej wyjaśniać, tylko chce udowodnić, że zamach miał miejsce, bo wie to z góry, z nieba.
Dopiero z perspektywy stereotypowo mistycznego Wschodu można pojąć bełkot posłanki Pawłowicz i histeryczną politykę ministrów Błaszczaka i Waszczykowskiego. Dopiero z tej pozycji można zrozumieć Kaczyńskiego, który rządzi krajem, nie wiedząc prawie nic o świecie i niewiele o Polsce, ale który jest idealnym typem wschodniego jurodiwego. Z głową w oparach Polski wyobrażonej, nieistniejącej już dawno, nie za jego życia.
I dlatego gdy Polska chciała iść na zachód, byli wyrzucani z debaty, a raczej powinni być. Dlatego odrzuca ich generalnie dialogowy Zachód, bo, jak pisał Samuel Huntington, zachodni pragmatyk mógł dogadać się ze wschodnim komunistą, ale nie z narodowym mistykiem.
Bo jak porozumieć się z kimś, kto nie tylko nie chce porozumienia, ale jeszcze tkwi w innym świecie. Kto odrzuca dialog zachodniego typu. Nie to, żeby PO była specjalnie "europejska", ale przynajmniej się w te unijne barwy przefarbowała. Przynajmniej w tamtą stronę ciągnęła i w ten sposób zmieniała Polskę. I Polaków.
Dramat Kaczyńskiego polega na tym, że nie ma dokąd iść. Na zachód nie, bo go nie rozumie. Do Europy Środkowej też nie, bo pragmatyzm to nie jego świat, a poza tym zaraz go tam przekręcą tak, że się nie pozbiera.
Będzie się więc kręcił w miejscu, ale i tak w końcu pójdzie na wschód, choć nienawidzi Rosji. Bo najnormalniej w świecie nie ma dokąd iść."
Całość tu:
Dlaczego już nie jesteśmy w domu? [Ziemowit Szczerek]

