Przewertowałem ten temat "dogłębnie" i jestem zaskoczony ilością dziwnych opinii na temat apostazji.
Ja zdecydowałem się na ten krok, ale z innych pobudek niż większość tu piszących. Apostazję traktowałem jako cywilizowane rozwiązanie sprawy. Chciałem być wobec tej organizacji (KK) w porządku. Mógłbym udawać i dalej tkwić w statystykach jako katolik, a na końcu swojej drogi mieć katolicki pogrzeb i to będąc ostatni raz w kościele w wieku 15 lat. Tylko po co okłamywać siebie i wspomnianą wspólnotę? Dziwi mnie, że ateiści demonizują ten akt. Nie widzę większej różnicy między np. wypisaniem się z partii politycznej. Można niby dalej tkwić, ale skoro nie podzielasz programu partii i masz ją w nosie...?
Bycie w porządku wobec siebie i samej instytucji, uczciwość - to moja definicja apostazji. Nigdy nie byłem zawziętym antyklerykałem. Proboszcza znałem osobiście, bo wszyscy go na wiosce znali. Złoty człowiek, można było z nim pogadać o wielu rzeczach. Nie robił mi żadnych problemów i uważam, że w większości przypadków da się to wszystko załatwić pokojowo.
Może to mój indywidualny przypadek, ale nie rozumiem traktowania apostazji jako aktu antyklerykalnego. Nie przeszkadza mi, że mają moje dane z chrztu i komunii. Te wydarzenia się odbyły, a rzeczywistości nie zamierzam zaklinać. KK ma prawo dorabiać sobie religijną otoczkę oraz przetwarzać moje dane, bo nie czuję specjalnej potrzeby w tuszowaniu swojej "niewygodnej" przeszłości... ups, chyba nie wyrzuciłem rowerka z komunii
Ja zdecydowałem się na ten krok, ale z innych pobudek niż większość tu piszących. Apostazję traktowałem jako cywilizowane rozwiązanie sprawy. Chciałem być wobec tej organizacji (KK) w porządku. Mógłbym udawać i dalej tkwić w statystykach jako katolik, a na końcu swojej drogi mieć katolicki pogrzeb i to będąc ostatni raz w kościele w wieku 15 lat. Tylko po co okłamywać siebie i wspomnianą wspólnotę? Dziwi mnie, że ateiści demonizują ten akt. Nie widzę większej różnicy między np. wypisaniem się z partii politycznej. Można niby dalej tkwić, ale skoro nie podzielasz programu partii i masz ją w nosie...?
Bycie w porządku wobec siebie i samej instytucji, uczciwość - to moja definicja apostazji. Nigdy nie byłem zawziętym antyklerykałem. Proboszcza znałem osobiście, bo wszyscy go na wiosce znali. Złoty człowiek, można było z nim pogadać o wielu rzeczach. Nie robił mi żadnych problemów i uważam, że w większości przypadków da się to wszystko załatwić pokojowo.
Może to mój indywidualny przypadek, ale nie rozumiem traktowania apostazji jako aktu antyklerykalnego. Nie przeszkadza mi, że mają moje dane z chrztu i komunii. Te wydarzenia się odbyły, a rzeczywistości nie zamierzam zaklinać. KK ma prawo dorabiać sobie religijną otoczkę oraz przetwarzać moje dane, bo nie czuję specjalnej potrzeby w tuszowaniu swojej "niewygodnej" przeszłości... ups, chyba nie wyrzuciłem rowerka z komunii

