El Commediante napisał(a): No tak, bo USA słyną z tego, że mają chujowych analityków i generalnie nie ogarniają co się na świecie dzieje, a tamtejsza polonia wybierająca do senatu tych polskobrzmiących polityków to lewackie lemingi sprzyjające PO.
Czemu nikt nie podniósł tematu asymetrii godności spotkania polskiego prezydenta z jakimiś senatorami? Przecież Duda został wybrany ilością głosów kilka razy większą niż ci senatorowie razem wzięci. Wytłumaczenie tego faktu jest banalnie proste, jednak pisiorom trudno przechodzi przez gardło.
Nie wiem dlaczego media nie wychwyciły tej asymetrii. Ja swój komentarz w stosownym temacie zamieściłem ;P Czasem dochodzę do wniosku, że media i społeczeństwo padają ofiarą własnej narracji - klisz w jakich postrzegają świat. A kolejnym wnioskiem jest to, że gwałt na obywatelach jaki dokonuje pisowska nierządnica jest tak dotkliwy, że wszyscy znajdują się w fazie zaprzeczenia, ale odczuwają już taką pustkę wewnętrzną, że trudno im nazwać to co się dzieje. Fakt, że liderzy partyjni wychodzą umiarkowanie zadowoleni po spotkaniu z Kaczyńskim nie napawa mnie optymizmem.
Projekt ustawy gruntowej z furtką dla kościoła to kolejny cios. Najważniejsze, że obywatele rzeszy pisowskiej są zadowoleni, prawda?
Ciekawa jest też końcówka artykułu z onetu:
Cytat:W środę prezydencki minister mówił PAP, że strona polska traktuje spotkanie jako element przygotowania do wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie. Prezydent pod koniec marca udaje się do USA, gdzie m.in. weźmie udział w IV Szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie. Z kolei w lipcu w Warszawie odbędzie się szczyt NATO.
No i nie wiadomo jak powiązać jedno z drugim. Za to pewne jest to, że działania PiS w dziedzinie dyplomacji to same "niewypały".
Żarłak napisał(a): (...)
Kolejny sukces polskiej dyplomacji. Prezydent Andrzej Duda rozmawiał z senatorami amerykańskiego kongresu. Jakiż to wielki zaszczyt spotkał naszego prezydenta. Inni reprezentanci naszego kraju nie mogą spodziewać się gości "z tak wysoką" rangą. Zapewne dla wiceministra MSZ osobą z adekwatną rangą w dziedzinie dyplomacji będzie Amerykanin w randze szarego obywatela. No, no, no...
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

