http://wyborcza.pl/duzyformat/1,151492,1...twarz.html
A potem ktoś się dziwi, że wygrał PiS. A chuj w dupę takiemu taniemu, neoliberalnemu państwu.
Cytat:Ten ochroniarz za 800 zł miesięcznie nie wyżyje.
- Oczywiście. Pracują po 300-400 godzin miesięcznie. Nie widzą domów. Do dyżurek przychodzą żony, w czasie robienia ankiet widziałam wycieczki dzieci, które przychodziły zobaczyć się z ojcem. Nie pisałam o tym w raporcie, bo się przestraszyłam, że im tego zabronią. Życie rodzinne w dyżurkach się toczy. Ile psów tam spotkałam, bo inaczej zwierzę by cały dzień samo siedziało.
Ile godzin w miesiącu miał rekordzista?
- W Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie znaleźliśmy osobę, która przepracowała 480 godzin w miesiącu. Trzy etaty. W samym sercu Polski. Na uniwersytecie w O. ochroniarz przyszedł do pracy w sobotę, wyszedł w środę. Pracował bez przerwy 105 godzin.
Spał w pracy?
- Podsypiał. Najdłuższe dyżury zdarzają się w pierwszym miesiącu świadczenia usług, bo firma dopiero organizuje zespół i nie ma ludzi. Na jednej uczelni rekrutację robiono na schodach pierwszego dnia pracy. Inny powód długich dyżurów to przymus ekonomiczny. Ochroniarz po 60-godzinnym dyżurze biegł bez snu popracować w drugiej firmie, bo ta pierwsza pięć dni spóźniała się z wypłatą. "Musiałem szybko coś zarobić na jedzenie".
Na jedzenie?
- Często nie mają żadnych oszczędności. Z dnia na dzień żyją. Wyczekują tych wypłat jak święta. Jeśli firma zalega, to natychmiast wpadają w tarapaty. "Poszedłem do drugiej pracy, bo musiałem buty dziecku kupić". A potem odsypia.
Urlop?
- Nie ma czegoś takiego. "Wolne biorę wtedy, jak zarobię na jedzenie na kilka dni". Jeśli pracują trzy dni ciągiem, to potem odsypiają. "Dni wyspane" - tak na to mówią. Najpierw więc haratają, ile się da, potem śpią.
Choroba?
- Nawet nie zgłaszają, płacą kolegom, żeby ich zastąpili. To dotyczy rejonów, gdzie jest wyższe bezrobocie. Lepiej nie niepokoić pracodawcy, bo weźmie kogoś na zastępstwo i ten ktoś już zostanie. Koledze więc się płaci za wzięcie dyżuru, czasem są to jakieś usługi typu "naprawię ci coś". Z rozmów z ochroniarzami i sprzątaczkami wynika, że tego brakuje im najbardziej - możliwości zachorowania i prawa do wypoczynku.
Kobieta sprząta szpital, w którym nie może się leczyć, bo pracuje całkiem na czarno, nawet składek NFZ za nią nikt nie płaci. Inna sprząta sąd okręgowy i regularnie łamane są jej prawa pracownicze w miejscu, które powinno dbać o praworządność. Portier w ZUS ma dwie umowy cywilnoprawne, pierwszą na 50 zł, od której są płacone jakieś śladowe składki emerytalne. Ochrania ZUS, ale sam nie jest przez ten ZUS ochraniany. Tak działa polskie państwo.
Zdają sobie sprawę z tego absurdu?
- Całkowicie. I są wściekli. WŚCIEKLI. Dziwię się, że nie ma strzelanin z udziałem ochroniarzy, czasem mają dostęp do broni. Frustracja nieprawdopodobna. Trzeba tragedii, żeby ktoś ten problem zauważył. Armia dwustu tysięcy mężczyzn godzi się na takie traktowanie. Nie musieli się hamować w rozmowach z nami.
Kogo winią?
- "Tych z rządu". Zwykle nie obwiniają pracodawcy, zwłaszcza jeśli firma jest mniejsza i znają właściciela. On im tłumaczy: "Dyktat niskiej ceny". Ci, którzy są zatrudnieni w dużych firmach, częściej oskarżają pracodawcę, ale zawsze przede wszystkim oskarżają rząd. I państwo.
Jeden z ochroniarzy powiedział mi: "Kiedyś marginesem społecznym się było, bo się nie pracowało, piło albo chuliganiło. A teraz czuję się marginesem społecznym za nic".
Marginesem?
- Bardzo racjonalnie to tłumaczył: "Nie dostanę emerytury, nie dostanę chorobowego, jestem margines". Czuł, że został wypchnięty poza system.
Dlaczego się nie zorganizują, nie walczą o swoje prawa?
- Nie mają czasu ani dla siebie, ani na jakąkolwiek działalność. Jeden został wyrzucony z pracy, bo napił się w dyżurce piwa. Drugi tłumaczy: "Źle zrobił, ale kiedy się miał napić piwa? Kiedyś się piwo piło po pracy, a my ciągle jesteśmy w pracy".
Działalność związkowa jest dla pracowników firm zewnętrznych poważnie utrudniona. Zresztą przeciwko komu mieliby zakładać związki zawodowe? Z kim negocjować? Pracodawca rozłoży ręce i pokaże im kontrakt z miejscowym sądem czy uczelnią, w którym wpisano stawkę 5 zł za godzinę.
Robiliśmy ankiety wśród właścicieli firm ochroniarskich, które startują w przetargach. To były najbardziej zaskakujące rozmow
A potem ktoś się dziwi, że wygrał PiS. A chuj w dupę takiemu taniemu, neoliberalnemu państwu.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

