Moja wina! Moja wina! Moja bardzo wielka wina!
Ok! Popełniłem błąd pisząc: "Miałem objawienie". Powinienem użyć jedynie samego twierdzenia: "Bóg nie istnieje!" Trafnie wykazaliście sprzeczność tego połączenia, ale przecież nie o to chodziło. Treść napisanego przeze mnie zdania nie miała żadnego znaczenia. Było ono jedynie przykładem pisarskiej "twórczości". Pytałem o metodę, sposób w jaki weryfikujecie prawdziwość treści zawartych w tekście pisanym, niezaleznie od tego, czy ma on 2000 lat, czy jest współczesny.
Jak stwierdzić, że ten wielowiekowy tekst znajdujący się w "świętych księgach" jest opisem rzeczywistych zdarzeń, a nie zwykłą beletrystyką, fantastyką, bajką? Fakt, że jakaś grupa ludzi uznawała go przez wieki za prawdę, a niektórzy nawet oddali za to życie, nie dowodzi niczego poza tym, że ci ludzie bezgranicznie WIERZYLI temu pisanemu tekstowi. Mimo tego, nadal pozostaje on jedynie tekstem pisanym i niczym więcej! Jeszcze większa grupa ludzi, od dużo dłuższego czasu niż 2 tys. lat, wierzy we wróżki, duchy, krasnoludki, czarownice itp. Czy to znaczy, że one istnieją? Czy hieroglify egipskie opisujące Ra, Amona, Horusa, Izydę, Ozyrysa itd. też są, według Was, prawdą? W końcu, poparte są wielowiekową tradycją parę razy dłuższą od chrześcijańskiej, weryfikowaną przez pokolenia "świętych" (faraonów) i niejeden na pewno za te "prawdy" zginął w męczarniach...
Mimo wszystko, jednak muszę bić się w piersi, ponieważ popełniłem jeszcze jeden błąd - błąd nowicjusza. Nie znając użytkowników forum, próbowałem dyskutować z kimś, kto jakąkolwiek polemikę wyklucza. Ani grama merytoryki - prawie każde zdanie, to kolejna "osobista wycieczka". Poziom manipulacji i zdolność omijania niewygodnych pytań są w wydaniu zef-ciula iście kosmiczne, wręcz boskie. Chyba tylko wierzący tak potrafią!
Ok! Popełniłem błąd pisząc: "Miałem objawienie". Powinienem użyć jedynie samego twierdzenia: "Bóg nie istnieje!" Trafnie wykazaliście sprzeczność tego połączenia, ale przecież nie o to chodziło. Treść napisanego przeze mnie zdania nie miała żadnego znaczenia. Było ono jedynie przykładem pisarskiej "twórczości". Pytałem o metodę, sposób w jaki weryfikujecie prawdziwość treści zawartych w tekście pisanym, niezaleznie od tego, czy ma on 2000 lat, czy jest współczesny.
Jak stwierdzić, że ten wielowiekowy tekst znajdujący się w "świętych księgach" jest opisem rzeczywistych zdarzeń, a nie zwykłą beletrystyką, fantastyką, bajką? Fakt, że jakaś grupa ludzi uznawała go przez wieki za prawdę, a niektórzy nawet oddali za to życie, nie dowodzi niczego poza tym, że ci ludzie bezgranicznie WIERZYLI temu pisanemu tekstowi. Mimo tego, nadal pozostaje on jedynie tekstem pisanym i niczym więcej! Jeszcze większa grupa ludzi, od dużo dłuższego czasu niż 2 tys. lat, wierzy we wróżki, duchy, krasnoludki, czarownice itp. Czy to znaczy, że one istnieją? Czy hieroglify egipskie opisujące Ra, Amona, Horusa, Izydę, Ozyrysa itd. też są, według Was, prawdą? W końcu, poparte są wielowiekową tradycją parę razy dłuższą od chrześcijańskiej, weryfikowaną przez pokolenia "świętych" (faraonów) i niejeden na pewno za te "prawdy" zginął w męczarniach...
Mimo wszystko, jednak muszę bić się w piersi, ponieważ popełniłem jeszcze jeden błąd - błąd nowicjusza. Nie znając użytkowników forum, próbowałem dyskutować z kimś, kto jakąkolwiek polemikę wyklucza. Ani grama merytoryki - prawie każde zdanie, to kolejna "osobista wycieczka". Poziom manipulacji i zdolność omijania niewygodnych pytań są w wydaniu zef-ciula iście kosmiczne, wręcz boskie. Chyba tylko wierzący tak potrafią!

