Trzeba być totalnym ignorantem (sorry, że rozumiem), no może wystarczy tylko być głęboko wierzącym w każdą wymyśloną przez siebie bzdurę, żeby sądzić, że wszyscy ludzie na świecie słyszeli o Waszym Bogu. Wystarczy, że jest jeden taki człowiek, który o Nim nie słyszał i można o kant dupy potłuc Wasze przepełnione erudycją komentarze.
Nie uważam, że "jakiś autor kiedyś usiadł i całkowicie od czapy napisał za jednym zamachem Biblię". Wiem dokładnie, że w historii ludzkości były rzesze literatów piszących bajki i powieści fantastyczne... i nadal tacy istnieją. Wiem też, że paru biskupów z Konstantynem na czele wybrało arbitralnie kilka tych opowiadań i kazało ciemnocie wierzyć, że te akurat są "świętą prawdą". Ciemnota UWIERZYŁA "na słowo", no bo jakżeby nie uwierzyć Cesarzowi i biskupom.
Zastanawiało mnie tylko, jak wierzący odsiewają ziarna od plew. Jakiej metody używają do sprawdzenia, że w ich Piśmie jest sama prawda, a w "świętych księgach" innych wyznań są same bajki? (No, może nie same, bo Stary Testament uznawany jest przez kilka religii, ale dużo więcej jest takich, dla których jest on zwykłym mitem.) Zefciu udzielił mi odpowiedzi, że prawdziwość jego "świętych ksiąg" potwierdzona jest "wielowiekową tradycją, weryfikowaną przez pokolenia świętych". Bert04 dorzucił argument: "z tych paru facetów większość zginęła za to, co napisali i co głosili w męczarniach tyle okrutnych, co wyszukanych".
Biorąc za podstawę wskazane przez nich sposoby weryfikacji uznać musimy, że wszystkie treści zawarte w Torze, Koranie, Wedach, Brahmanach, Upaniszadach, Daodejing, Awescie itp., są równie prawdziwe, co treści zawarte w Biblii. Nikt chyba nie ma najmniejszych wątpliwości, że wymienione księgi mają za sobą "wielowiekową tradycję, weryfikowaną przez pokolenia świętych" i za "prawdy" w nich zawarte zginęło więcej niż paru facetów. A już na pewno nie zakwestionują tego zefciu i bert04, bo przecież są WYBITNYMI ZNAWCAMI historii ludzkości, więc muszą o tm wiedzieć.
Czy, zatem, nasi wierzący uznają te wszyskie księgi za Święte i uważają, że zawierają one samą niepodważalną prawdę? Jeżeli tak, to nie ma sprawy. Jeżeli nie, to muszą się postarać o lepsze argumenty...
Nie uważam, że "jakiś autor kiedyś usiadł i całkowicie od czapy napisał za jednym zamachem Biblię". Wiem dokładnie, że w historii ludzkości były rzesze literatów piszących bajki i powieści fantastyczne... i nadal tacy istnieją. Wiem też, że paru biskupów z Konstantynem na czele wybrało arbitralnie kilka tych opowiadań i kazało ciemnocie wierzyć, że te akurat są "świętą prawdą". Ciemnota UWIERZYŁA "na słowo", no bo jakżeby nie uwierzyć Cesarzowi i biskupom.
Zastanawiało mnie tylko, jak wierzący odsiewają ziarna od plew. Jakiej metody używają do sprawdzenia, że w ich Piśmie jest sama prawda, a w "świętych księgach" innych wyznań są same bajki? (No, może nie same, bo Stary Testament uznawany jest przez kilka religii, ale dużo więcej jest takich, dla których jest on zwykłym mitem.) Zefciu udzielił mi odpowiedzi, że prawdziwość jego "świętych ksiąg" potwierdzona jest "wielowiekową tradycją, weryfikowaną przez pokolenia świętych". Bert04 dorzucił argument: "z tych paru facetów większość zginęła za to, co napisali i co głosili w męczarniach tyle okrutnych, co wyszukanych".
Biorąc za podstawę wskazane przez nich sposoby weryfikacji uznać musimy, że wszystkie treści zawarte w Torze, Koranie, Wedach, Brahmanach, Upaniszadach, Daodejing, Awescie itp., są równie prawdziwe, co treści zawarte w Biblii. Nikt chyba nie ma najmniejszych wątpliwości, że wymienione księgi mają za sobą "wielowiekową tradycję, weryfikowaną przez pokolenia świętych" i za "prawdy" w nich zawarte zginęło więcej niż paru facetów. A już na pewno nie zakwestionują tego zefciu i bert04, bo przecież są WYBITNYMI ZNAWCAMI historii ludzkości, więc muszą o tm wiedzieć.
Czy, zatem, nasi wierzący uznają te wszyskie księgi za Święte i uważają, że zawierają one samą niepodważalną prawdę? Jeżeli tak, to nie ma sprawy. Jeżeli nie, to muszą się postarać o lepsze argumenty...

