Elis napisał(a): Zastanawiałam się którą gałąź nowożytnej "fantasy" reprezentuje Gra o Tron, a jak wiadomo są takowe trzy: howardowska ("Conan"), tolkienowska ("Hobbit") i leguinowska ("Czarnoksiężnik z Archipelagu"). Nie pamiętam wprawdzie kto ten podział stworzył, ale ma on sens.
Wyszło mi, że GoT to głównie Howard z domieszką Le Guin i chyba w ogóle bez Tolkiena.
Z Howarda: machanie mieczem, wojny ludzkich królestw, wielkomiejskie pijaństwo i rozpusta, a gdzieś na marginesie świata jakieś siły nieludzkie i "prasthare".
Z Le Guin: te wszystkie "cienie" i czerwone moce.
Z Tolkiena? Nic mi nie przychodzi do głowy, chyba że niekończąca się tułaczka młodych bohaterów.
Gałąź martinowską. Ciężko podporządkowywać jednego pisarza do drugiego, kiedy ten pierwszy napisał więcej z mniejszą liczbą powtórzeń od drugiego.
Ale jakbym miał nóż na gardle, to bym powiedział, że najbardziej podobne do jego pisarstwa jest pisarstwo science fiction le Guin. Oboje piszą z niemal reporterską dbałością o szczegóły (a opisują całkowicie zmyślone światy). Martinowi wychodzi to jednak lepiej. U le Guin to była zabawa formą - napisać opowiadanie o kontakcie człowieka z obcymi tak jakby to był reportaż o National Geographic. Martin się nie bawi, on napisał już z kilkadziesiąt tysięcy stron w ten sposób. To jest jego styl po prostu.
Nawet Dzieci Lasu są jakby żywcem wyjęte książki le Guin "Słowo las znaczy świat", gdzie ludzcy osadnicy na jakiejś planecie napotykają zielone karzełki potrafiące śnić tajemnicze sny, pokazują im czym jest własność prywatna i jak łatwo można modyfikować jej status kiedy ma się ku temu środki. W książce "Cztery drogi ku przebaczeniu" jest motyw dzikich z północy, którzy ruszają na południe, gdy nadchodzi długa zima (rok trwał tam 60 lat). W jeszcze innej książce, "Świat Roccanona", mamy świat science-ficiton, który po mileniach odcięcia od Ziemi stoczył się technologicznie i bardziej przypomina krainę fantasy z fantastycznymi stworzeniami.
zefciu napisał(a):El Commediante napisał(a): Potem dowiaduje się, że jego przodkowie - Pierwsi Ludzie - dokonali eksterminacji Dzieci LasuTo już wiedział wcześniej.
Cytat:i przyczynili się do powstania Innych.Ta. A Japończycy przyczynili się do zrzucenia bomby na Hiroszimę.
Cytat:Jak ktoś chce komuś przekazać prawdę, to podaje mu pełen ogląd sytuacji.Tzn co? 10000 lat w przyspieszonym tempie puszczone?
Cytat:On jest manipulowany, żeby wierzył w jedyną słuszną wersję.No zaraz zaraz. Wersja, w którą wierzył dotychczas - żyły sobie szlachetne i pokojowe Dzieci Lasu. Przybyli Pierwsi Ludzie, którzy rżnęli ich bez opamiętania. Dzieci broniły się, ale nieskutecznie. W dużej mierze metodami niezabójczymi (zniszczenie Ramienia Dorne). W końcu znikąd pojawił się wspólny wróg i spowodował zawarcie paktu. Razem pokonano wroga. Ludzie zachwycili się wspaniałą kulturą Dzieci i ją przyjęli dla siebie.
Wersja obecna: Żyły sobie Dzieci Lasu. Gdy przybyli ludzie, stworzyli przeciw nim okrutną, niosącą coś gorszego niż śmierć broń. Broń ta wyrwała im się spod kontroli i gdyby nie sojusz z ludźmi, ugotowałyby i siebie i ludzi.
Nie zamierzam bronić mojej teorii na podstawie serialu. U Martina mam pewność, że wszystko co się dzieje jest tym, co w oryginale miało się stać w Westeros. U D&D nie ma takiej pewności.


