W tym odcinku pokazano oficjalnie najlepszą bitwę w historii kinematografii. Czapki z głów. Nie wiem od czego zacząć. Wrażenie chaosu, rzezi, nie wiadomo kurwa czego z każdej strony. Genialne przedstawienie bycia zadeptywanym przez zdziczały tłum - trzeba być szalonym żeby coś takiego przedstawić w filmie, ale reżyserowi się udało. Strategia Boltonów, ta zimna, skurwysyńska kalkulacja kontra dziki gniew Jona, wildlingów i Wun-wuna. Po prostu miodzio.
Klimat zepsuła tylko Deus Littlefinger Machina. Skoro Góra mógł rozjebać czaszkę Oberyna Martella gołymi rękami, to Ramsay mógł zwyciężyć (przy gigantycznych stratach, ale jednak). Jak dla mnie upadek jego i jego rodu był zbyt szybki i za mało bolesny.
Sposób przemówienia do rozsądku Mądrych Panów z Astaporu też był świetny, choć oczywiście im mniej Danki w scenach tym lepiej. Szary Robak ze wsparciem Tyriona pozamiatali.
Klimat zepsuła tylko Deus Littlefinger Machina. Skoro Góra mógł rozjebać czaszkę Oberyna Martella gołymi rękami, to Ramsay mógł zwyciężyć (przy gigantycznych stratach, ale jednak). Jak dla mnie upadek jego i jego rodu był zbyt szybki i za mało bolesny.
Sposób przemówienia do rozsądku Mądrych Panów z Astaporu też był świetny, choć oczywiście im mniej Danki w scenach tym lepiej. Szary Robak ze wsparciem Tyriona pozamiatali.

