El Commediante napisał(a): Ale trzeba przyznać, że GRRM ma fioła na punkcie feminizmu. GoT opowiada o kobiecie, która prowadzi armię wykastrowanych (!) facetów do podboju feudalnego, zdominowanego przez mężczyzn, królestwa. W międzyczasie inna kobieta na Północy staje się szarą eminencją której interwencja ocaliła od zagłady mężczyznę, który potem zostaje królem. Jest tam ktoś na kształt maga, ale jego los w tej chwili zależy tylko i wyłącznie od opiekującej się nim kobiety. Tymczasem w Królewskiej Przystanii to kobieta uzurpuje sobie tron po dokonaniu zamachu terrorystycznego, a facet, Jaime, podpiera tylko ścianę patrząc na nią bezradnie.
To raczej przypadki incydentalne (zaraz, zaraz czy to przypadkiem nie masło maślane?
), wyjątki potwierdzające regułę, jak w prawdziwej historii świata Aleksandra Salome czy inne kobiety przywódczynie. Gdyby ich w sadze nie było podejrzewałabym autora o męski szowinizm. Chociaż w sumie i tak mam w tej sprawie pewne podejrzenia.

