Socjopapa napisał(a):Czyli w Twoim świecie:Nie. W moim świecie Sansa, w momencie przybycia ratunku, stoi wraz z Littlefingerem za wojskami Boltona. Na podstawie tego oraz dość powszechnych ostatnio zdolności teleportacyjnych głównych bohaterów, wyciągnąłem wniosek, że to Sansa jakoś sprowadziła te posiłki, wymknąwszy się w nocy. Wybacz, ale tak to zostało pokazane w tamtym odcinku.
1. Sansa miała pewność, że Littlefinger przybędzie z pomocą, chociaż nie miała na jakiej podstawie jej mieć - komórek przecież nie mieli;
2. Wiedziała, że Jon da się sprowokować jak idiota (bo to przecież spowodowało rzeźnię).
Spoko. Sansa nie dość, że mordercza i wybiórczo sprytna/durna to jeszcze okazuje się jasnowidzem.
Socjopapa napisał(a):Co do "trzymania się, aż przyjdą niepewne posiłki" - nie pamiętam z książki i w filmie też chyba nie było o tym, że w pobliżu Winterfell były miejsca w których taką taktykę dałoby się z powodzeniem zastosować. A jak się chce już walczyć z przeważającymi siłami (bo Jon musiałby się liczyć z tym, że Littlefinger jednak ich wydyma) to taktyka "steady, sir, steady" raczej nie jest rozsądna.Bitwę można odwlekać, chować się po dość sporych okolicznych lasach itd. - jasno z rozmowy Jona z Sansą wynika, że walczył akurat wtedy, bo nie ma już na co czekać i to dobry moment jak każdy inny. Taktykę również można przyjąć diametralnie inną (tzn. taką bez ryzykownych zachowań zmierzających do rozbicia wrogiej armii, które byłyby niezbędne w innym wypadku) - ale o tym nie ma co pisać, bo jaką Jon zastosował "taktykę", każdy widział.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)

