Dragula napisał(a): Aha. A "współwystępowanie" nie potrzebuje już przyczyny? Wycinasz komuś guza mózgu, a ta osoba staje się upośledzona umysłowo, bo tak? Zbieg losowych, niezależnych zdarzeń?O co właściwie pytasz? O poziom meta, tzn. o to skąd się bierze współwystępowanie? A jaka byłaby "przyczyna" przyczynowości? Takie pytania można zadawać w nieskończoność i nikt Ci na nie nie odpowie.
Nie rozumiem Twojego uporu. Świat nie zmieni ani o jotę, jeśli ograniczysz się do stwierdzenia współwystępowania, zamiast widzieć przyczynowość. To też zresztą nie jest mój pomysł, rzuć okiem tutaj, może pomoże.
Dragula napisał(a): Nawet jeśli każdemu nad głową fruwa współistniejąca ektoplazmatyczna kulka, która jest jego umysłem, to wciąż jest jak cień mózgu - wypijesz, dostaje jobla, wytniesz kawałek mózgu, przestaje działać prawidłowo. Chorujesz na anhedonię - zabierasz kulce całą radość życia. To niczego nie wnosi, dodajesz byt, który na nic nie wpływa i niczego nie zmienia - wciąż wszystkie konsekwencje, których przyczyny leżą w mózgu, przebiegają dokładnie tak samo. Bez mózgu ta ektoplazma nie czuje, nie myśli, nie widzi, nie pamieta. Nieważne czy jest wirtualna, czy rzeczywista. Istnienie umysłu zdolnego przetrwać śmierć nie ma sensu, bo ten umysł i tak nie będzie działał.Nie ja dodaję byty, lecz Ty. Ani razu nie wspominałem o żadnych ektoplazmatycznych kulkach, bijesz chochoły. Daj dowód na przyczynowość i napisz jak należy rozumieć "materię niezależną obserwatora", zaczynając od tego, dlaczego takie pojęcie w ogóle miałoby mieć sens, albo przyznaj w końcu, że nie trzeba wierzyć w żadną z tych rzeczy, a obserwacje i relacje między nimi pozostają takie same- czyli że nauka ma się tak samo dobrze.
Dragula napisał(a): Ktoś kiedyś napisał tutaj, że będąc obrońcą oskarżanego o morerstwo, przeciwko któremu jest komplet dowodów, a on sam przyznaje się do winy, broniłbyś go argumentacją "nie można przyjąć, że cały wszechświat nie powstał 20 minut temu, a wraz z nim my na tej sali z fałszywmi wspomnieniami na temat morderstwa, które nigdy nie miało nie miejsca". Sorry, ale w tej sprawie mamy dosyć dowodów, i nawet jeśli ja nie potrafie przedstawić żadnego argumentu który uznałbyś za nieideologiczny i upierasz sie nie dostrzegać żadnych związków przyczynowo skutkowych między materią a umysłem w przytoczonych przeze mnie przypadkach, to nie widze sensu dłużej się powtarzać w tym temacie.Tak, magicvortex poproszony o uzasadnienie swoich stwierdzeń właśnie tym się próbował ratować, ale nie wyszło, bo tamta dyskusja, podobnie jak ta, była o elementarnych sprawach, a nie o praktyce wymiaru sprawiedliwości. Taki dysonans jest nawet zabawny. Wygląda na to, że, podobnie jak magicvortex, zdajesz sobie sprawę z teoretycznej możliwości, że tak właśnie jest (nasza pamięć i ostatnie wydarzenia to kwantowa fluktuacja), a jednocześnie kategorycznie odmawiasz jej racji bytu. Ja tylko twierdzę, że to jest możliwe i że na gruncie eksperymentalnym nie da się tego rozstrzygnąć, podobnie zresztą, jak prawa przyczynowości. Nie miałbym żadnego problemu ze stwierdzeniem "może i tak jest, ale łatwiej mi się myśli o tym, gdy prawo przyczynowości działa, a materia jest podłożem wszystkich rzeczy, więc tak właśnie zakładam". Ale nie do tego przecież się ograniczasz, próbujesz mi wmówić, że tak jest, chociaż nie masz (i nikt nie ma, na dobrą sprawę) na to dowodów.
NotInPortland napisał(a): Prawa fizyki są niezmiennikiem występującym w przyrodzie.To jest myślenie życzeniowe. Bardzo byśmy chcieli, by prawa fizyki były niezmiennikiem w przyrodzie, ale jest tylko i wyłącznie założenie i nasz sposób mówienia o tym.
Ten niezmiennik "ma" w głębokim poważaniu Twoją ideologię albo język.
Jeżeli chciałbyś sobie przypisać akcje jakie wykonuje ciało "przechodnia", którego widzisz w lustrze, to musisz przyznać, że jesteś funkcjonującym mózgiem.
Jesteś zwojem drucików.

