Dwie uwagi. Po pierwsze, współczesny naród ukraiński ma tyle wspólnego z Kozaczyzną Chmielnickiego, że ogarnia swoją władzą zwierzchnią jej niegdysiejsze tereny. Bo potomkowie kozaków po likwidacji Siczy Zaporoskiej żyją dziś na Przedkaukaziu. Ba, spotkałem się z opinią, że szczery kozak za nazwanie go Ukraińcem golił głowy, bo on poczuwał się do szlachectwa, a nie do chłopstwa, któremu solidnego kopniaka do gensis natio dał dopiero nie kto inny, jak Habsburgowie.
Po drugie, terminologia rzeczywiście mnie zjada pomału. Potop nie mógł być ruski przez jedno "s", bo Ruś po zjednoczeniu przez Litwina prosperowała lepiej lub gorzej w ramach Rzplitej. To, że Moskwa władająca Russkimi rościła sobie pretensje, to sprawa osobna. A dlaczego Russcy przez dwa "ss"? Dlatego, że "Rosjanin" podług Russkich Liudej to nazwa czysto propagandowa serwowana za Jelcyna bodajże, kiedy kraj miał się urynkawiać, kapitalizować i ogólnie szlusować do Europy – a wyszło, no cóż, wyszło jak zwykle.
O zaborcach mi się nie chce, w kontekście aktualnych wyczynów jednego Zbigniewa; jaka szkółka zaborcy, tacy politycy Suwerennej. O błędach w fantazji też mi się nie chce; stwierdzenie, że w Polsce po jednej katastrofie druga podobna nie prowadzi do niczego, uważam za obraźliwe. Być może uzasadnione historycznie, niemniej obraźliwe w tym sensie, że stanowiące trutkę dla naszej przyszłości.
Po drugie, terminologia rzeczywiście mnie zjada pomału. Potop nie mógł być ruski przez jedno "s", bo Ruś po zjednoczeniu przez Litwina prosperowała lepiej lub gorzej w ramach Rzplitej. To, że Moskwa władająca Russkimi rościła sobie pretensje, to sprawa osobna. A dlaczego Russcy przez dwa "ss"? Dlatego, że "Rosjanin" podług Russkich Liudej to nazwa czysto propagandowa serwowana za Jelcyna bodajże, kiedy kraj miał się urynkawiać, kapitalizować i ogólnie szlusować do Europy – a wyszło, no cóż, wyszło jak zwykle.
O zaborcach mi się nie chce, w kontekście aktualnych wyczynów jednego Zbigniewa; jaka szkółka zaborcy, tacy politycy Suwerennej. O błędach w fantazji też mi się nie chce; stwierdzenie, że w Polsce po jednej katastrofie druga podobna nie prowadzi do niczego, uważam za obraźliwe. Być może uzasadnione historycznie, niemniej obraźliwe w tym sensie, że stanowiące trutkę dla naszej przyszłości.
