kuriozuś napisał(a):Niczego takiego nie popełniłem...
Jak by to rzec... może twoją metodą: tak, popełniłeś, a argumentacji nie będzie, bo nie.
kuriozuś napisał(a):...a niezrozumienie sposobu myślenia przeciwnika nie doprowadzi cię do niczego dobrego.
Brehehe. No i to jest właśnie inteligencja katolicka: ja jestem mądry, ty jesteś gupi i trafisz do piekła, chyba że zaczniesz myśleć tak jak ja. Podwyższone ciśnienie czasem jednak pozwala odsłonić szybko rdzeń poglądów filozofa.
I nie, nie chodzi mi o to, że to jest zelżywe. Zelżywość w przyrodzie niewiele znaczy; liczy się skuteczność. Otóż rzecz w tym, że podobne okładanie filozofią po głowie było skuteczne, dopóki za katolikiem stała skarbnica nowoczesnej wiedzy i autentyczna awangarda postępu – dopóki Kościół tym właśnie był i to sobą reprezentował. Kto chciał z tego czerpać dla doczesnego pożytku swojego i swoich, musiał giąć kark i kłonić głowę przed katolikiem i jego pomysłami na świat, i choćby obłudnie, ale przytakiwać, basować i schlebiać inteligencji katolickiej, jaka by ona w danej epoce i w danym świata zakątku nie była.
Już nie musi. Ciekawe, nie?
kuriozuś napisał(a):A co by powiedział ErgoProxy, jakby Kapitan Państwo dla swojego kaprysu zalegalizował kradzież sklepową, okradanie pracodawcy, albo, konik mój ulubiony: włamywanie się do domu pod nieobecność właściciela i wygodne się tam urządzanie na przyszłość? Rad byłby ErgoProxy jakby ktoś mu się tak włamał?
Ja na to, że państwo mogłoby nawet zalegalizować mord na śpiącym obywatelu, w myśl zasady, że świadomość jest warunkiem sine qua non człowieczeństwa. Oczywiście takie państwo nie przetrwałoby długo. A dlaczego Kościołowi do trwania potrzebna jest zasada porzućcie nadzieję (na wyjście), którzy tu wchodzicie? A dlaczego państwo bez Rzymskiego Powszechnego Kościoła Apostolskiego miałoby nie przetrwać również? Bo skoro jedziemy już ulubionymi konikami, Japonia dla przykładu jest takim krajem, gdzie autentyczni gangsterzy osiedlowi, jak się zbiorą wieczorem, to zachowują się głośno i śmiecą. Ale potem po sobie sprzątają. A jaki jest odsetek katolików, ba, chrześcijan w tym kraju, w którym zupełnie jawnie czci się fallusa, a w ramach innego święta gania nago po ulicach?
kuriozuś napisał(a):Bawimy się tak dalej?
Ukręciłem własnie łba butelczynie wina Grave, więc czemu nie.
kuriozuś napisał(a):Nie mam nic przeciwko temu, żeby uznać powstawanie człowieka/duszy ludzkiej za raczej proces, niż konkretne, jednorazowe zdarzenie, ale zarówno wymiar sprawiedliwości, jak i nauczanie Kościoła wymaga postawienia jakiejś granicy. Kościół stawia ją obecnie najwcześniej jak się da, a ja w swoim posłuszeństwie muszę się z nim zgodzić.
Brehehe. Uważacie, nie jest tak, że kuriozuś MOŻE i CHCE – nie, kuriozuś MUSI. To jedno zdanie kładzie wszelkie uroszczenia, jakoby kuriozuś do nas od Boga przychodził. I druga sprawa: względem kogo kuriozuś musi? Względem OSOBY może? Nie, względem STRUKTURY. Ech kuriozuś, kuriozuś, wy się dobrze zastanówcie, nad tym wierszem Majakowskiego na przykład, którego strofki sparafrazuję na poczekaniu:
Kuriozuś! co komu po nim?!
Kuriozuś – głosik cieńszy od pisku.
Do kogo dojdzie? ledwie do żony!
I to, jeśli pochyli się nisko.
Partia i Kościół – bliźnięta-bracia –
kto z większą slogan krzyknie radością?
Mówimy – Kościół, a w domyśle – partia,
mówimy – partia, a w domyśle – Kościół.
I do adremu: nie, nie najwcześniej. Bo obecnie teoria ewolucji znajduje na szczytach Kościoła uznanie. Otóż nie jest wcale powiedziane, że w przyszłości jakiś gatunek zwierzęcia (inne królestwa odpadają raczej) nie wyewoluuje w formę równie inteligentną i komunikatywną jak człowiek (kandydaci główni: walenie, trąbowce, papugowe, naczelne). Jest więc rzeczą istotną, aby takiego gatunku nie wyabortować w niebyt wbrew zamysłowi Boga, który może mieć pragnienie, by obdarzyć duszą rozumną, nieśmiertelną, podlegającą Zbawieniu niekoniecznie tylko Żyda, niekoniecznie tylko Białego, niekoniecznie tylko Homo sapiens itd. To znaczy, jest to istotne, jeśli się głosi, co się głosi, najzupełniej poważnie.
kuriozuś napisał(a):Tu pragnę jedynie zwrócić uwagę, że ta chęć przetrwania wcale nie musi być decydującym imperatywem, przecież w starożytnej Grecji czy Rzymie wrzucenie noworodka do studni za to, że miał jakąś wrodzoną wadę (np. był dziewczynką) było zupełnie normalne.No to jedziemy imperatywem (a fe). Co robili mężczyźni w antyku (i długo potem)? Mężczyźni głównie ginęli na wojnie. Stąd kobiet był w populacji nadmiar. Jak to kuriozuś łaskaw był ująć – człowiek jest z natury drapieżnikiem. Jakoś tak to leciało...
