Iselin,
Nie tyle człowieka, ale konkretnie...kobiety. I dlatego jest takim problemem. Gdyby dotyczyła mężczyzn, albo i mężczyzn i kobiet, nie byłoby sprawy.
Przepraszam, w pierwszym momencie Cię nie zrozumiałem. Oto jego treść:
Platforma i Nowoczesna, deklarując, że są przeciwko liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, powiedziały "nie" nie tylko złagodzeniu napisanemu pod dyktando Kościoła prawa.
Powiedziały "nie" prawom człowieka, a kobietom - połowie polskiego społeczeństwa! - że nie są równe mężczyznom, że nie mogą, tak jak oni, decydować samodzielnie o swoim życiu i zdrowiu.
Najgorsze, że nie tylko opowiedziały się po stronie niesprawiedliwości i nieuczciwości, ale jeszcze zrobiły to z możliwie najniższych pobudek: z tchórzostwa. Ze strachu przed tym, co powie PiS.
Bo w projekcie ustawy przewidującym prawo kobiet do aborcji, pod którym Inicjatywa "Ratujmy Kobiety" zebrała 200 tysięcy podpisów, nie chodzi o aborcję, tylko o godność. Nie chodzi też o lewicowość czy prawicowość (bo przyzwoitość i dobro nie są lewicowe ani prawicowe), lecz o prawo kobiet do bycia traktowanymi z szacunkiem. Czyli jak normalni dorośli ludzie, którzy mogą za siebie odpowiadać i podejmować decyzje dotyczące ich życia, kierując się własnym (a nie polityków) rozumem, przekonaniami i moralnością. Tak jak mężczyźni.
Udawanie, że się nie widzi, lub, co gorsza, naprawdę niedostrzeganie, że połowa narodu jest ubezwłasnowolniona w najważniejszej i najbardziej intymnej kwestii, jaką jest własne rozmnażanie i seksualność, dyskwalifikuje każdego polityka z funkcji reprezentanta jakiejkolwiek grupy społecznej, dowodzi bowiem zupełnego braku zasad i wrażliwości.
Argument: "Nie możemy poprzeć liberalizacji aborcji, bo ten projekt nie ma teraz szans przejść w Sejmie, a polityka jest przecież sztuką rzeczy możliwych", kompromituje też Platformę i Nowoczesną intelektualnie. Z łatwością można by przecież użyć go także w sprawie Trybunału Konstytucyjnego: tu też wobec sejmowej przewagi PiS nie ma szans na wygraną, po co więc walczyć? Czy nie lepiej, skoro nie ma szans na wygraną, po prostu sobie odpuścić?
Odpowiedź na to pytanie jest zapewne brutalna: po prostu walka o Trybunał nabija im punktów w sondażach, a walka o prawo kobiet do decydowania o sobie - nie.
Martin Luther King i wielu innych podejmowali walkę nie wtedy, gdy mieli pewność, że się uda, ale wtedy, gdy droga do zwycięstwa była trudna i żmudna, a samo zwycięstwo niepewne. Dlaczego więc to robili? Z wiary. Z głębokiego przekonania, że warto walczyć o to, co dobre i słuszne, że taka walka nie może i nie powinna podlegać kalkulacjom. Że nikt nie ma prawa kontrolować innych i zmuszać siłą, by żyli według jego przekonań i widzimisię. Że natura - czy też, jak kto woli, Bóg - stworzyła ludzi równymi i że powinni być równi także wobec prawa.
Prawdziwe pytanie, na które Platforma i Nowoczesna odpowiedziały swoim brakiem poparcia dla Inicjatywy "Ratujmy Kobiety", nie brzmi więc: czy jesteś za zaostrzeniem, czy za złagodzeniem prawa do aborcji?
Brzmi ono: czy uznajesz, że w Polsce każdy człowiek, kobieta i mężczyzna, ma prawo do decydowania o własnym losie i podejmowania suwerennych decyzji o swoim życiu, zdrowiu i reprodukcji? Czy każda kobieta, tak jak każdy mężczyzna, ma prawo dążyć do szczęścia w sposób, jaki uznaje za słuszny?
To na to właśnie pytanie obie partie odpowiedziały: nie.
Oprócz projektu liberalizacji aborcji w Sejmie leży już, złożony tam z kolei przez fanatyków religijnych, projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji, nawet w przypadku, gdy kobieta może z powodu ciąży umrzeć lub gdy zostanie zgwałcona. Nieludzki, okrutny, pozbawiający nas prawa własności do siebie samych. Nie do przyjęcia! Jednak nie dla polityków opozycji. Oni właśnie spojrzeli w oczy nam, swoim wyborczyniom, i oznajmili: "Tak, to nie do przyjęcia, wiemy o tym - zabijanie kobiet i zniewolenie kobiet w imię fanatyzmu religijnego jest nie do przyjęcia! - ale. nie drażnijmy tych szaleńców! Jasne, że powinniśmy traktować kobiety jak dorosłych, odpowiedzialnych ludzi, ale na miłość boską - nie teraz! Teraz za bardzo boimy się tego, co powie Kaczyński! Co napisze o nas w "wSieci" i "Do Rzeczy!". PiS może się wkurzyć!".
Ile dobrych rzeczy można by w Polsce zrobić, gdyby nie strach opozycji, że PiS się wkurzy! Że pogrozi, postraszy Rydzykiem i nagonką na mszach w kościołach, wyzwie od niewierzących w Boga, a może i gestapowców, rzuci "zdrajcami", poprawi "drugim sortem", atakiem na Kościół, gender i zboczeniem! Polska mogłaby wreszcie zacząć żyć, gdyby nie strach przed tym, co zrobi i powie PiS.
Otóż mam dla zastrachanych, trzęsących się z obawy przed Jarosławem Kaczyńskim i radykałami machającymi katolicyzmem jak cepem posłów opozycji wiadomość: nie jesteście od odgadywania życzeń PiS. To nie jest wasza robota i nie za to wam płacimy.
Nie jesteście od tańczenia, jak wam zagra Kaczyński, powinniście tańczyć własny taniec. Jeśli nie potraficie sięgać wzrokiem dalej niż wasi wyborcy, sprzeciwiać się złu, roztaczać politycznych wizji, które przeciwstawiają się fanatyzmowi i szaleństwu, przenosząc nas do świata wolności i dobra, praworządności i szacunku, jeśli nie szanujecie kobiet na tyle, by obdarzyć je pełnią swobód obywatelskich, to - niezależnie od poglądów na inne sprawy - nie nadajecie się do swojej pracy.
Cytat:już początek pokazuje, z czym mamy do czynienia. Dowiedzieliśmy się, że aborcja jest prawem człowieka.Przeczytałaś tylko początek?
Nie tyle człowieka, ale konkretnie...kobiety. I dlatego jest takim problemem. Gdyby dotyczyła mężczyzn, albo i mężczyzn i kobiet, nie byłoby sprawy.
Przepraszam, w pierwszym momencie Cię nie zrozumiałem. Oto jego treść:
Platforma i Nowoczesna, deklarując, że są przeciwko liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, powiedziały "nie" nie tylko złagodzeniu napisanemu pod dyktando Kościoła prawa.
Powiedziały "nie" prawom człowieka, a kobietom - połowie polskiego społeczeństwa! - że nie są równe mężczyznom, że nie mogą, tak jak oni, decydować samodzielnie o swoim życiu i zdrowiu.
Najgorsze, że nie tylko opowiedziały się po stronie niesprawiedliwości i nieuczciwości, ale jeszcze zrobiły to z możliwie najniższych pobudek: z tchórzostwa. Ze strachu przed tym, co powie PiS.
Bo w projekcie ustawy przewidującym prawo kobiet do aborcji, pod którym Inicjatywa "Ratujmy Kobiety" zebrała 200 tysięcy podpisów, nie chodzi o aborcję, tylko o godność. Nie chodzi też o lewicowość czy prawicowość (bo przyzwoitość i dobro nie są lewicowe ani prawicowe), lecz o prawo kobiet do bycia traktowanymi z szacunkiem. Czyli jak normalni dorośli ludzie, którzy mogą za siebie odpowiadać i podejmować decyzje dotyczące ich życia, kierując się własnym (a nie polityków) rozumem, przekonaniami i moralnością. Tak jak mężczyźni.
Udawanie, że się nie widzi, lub, co gorsza, naprawdę niedostrzeganie, że połowa narodu jest ubezwłasnowolniona w najważniejszej i najbardziej intymnej kwestii, jaką jest własne rozmnażanie i seksualność, dyskwalifikuje każdego polityka z funkcji reprezentanta jakiejkolwiek grupy społecznej, dowodzi bowiem zupełnego braku zasad i wrażliwości.
Argument: "Nie możemy poprzeć liberalizacji aborcji, bo ten projekt nie ma teraz szans przejść w Sejmie, a polityka jest przecież sztuką rzeczy możliwych", kompromituje też Platformę i Nowoczesną intelektualnie. Z łatwością można by przecież użyć go także w sprawie Trybunału Konstytucyjnego: tu też wobec sejmowej przewagi PiS nie ma szans na wygraną, po co więc walczyć? Czy nie lepiej, skoro nie ma szans na wygraną, po prostu sobie odpuścić?
Odpowiedź na to pytanie jest zapewne brutalna: po prostu walka o Trybunał nabija im punktów w sondażach, a walka o prawo kobiet do decydowania o sobie - nie.
Martin Luther King i wielu innych podejmowali walkę nie wtedy, gdy mieli pewność, że się uda, ale wtedy, gdy droga do zwycięstwa była trudna i żmudna, a samo zwycięstwo niepewne. Dlaczego więc to robili? Z wiary. Z głębokiego przekonania, że warto walczyć o to, co dobre i słuszne, że taka walka nie może i nie powinna podlegać kalkulacjom. Że nikt nie ma prawa kontrolować innych i zmuszać siłą, by żyli według jego przekonań i widzimisię. Że natura - czy też, jak kto woli, Bóg - stworzyła ludzi równymi i że powinni być równi także wobec prawa.
Prawdziwe pytanie, na które Platforma i Nowoczesna odpowiedziały swoim brakiem poparcia dla Inicjatywy "Ratujmy Kobiety", nie brzmi więc: czy jesteś za zaostrzeniem, czy za złagodzeniem prawa do aborcji?
Brzmi ono: czy uznajesz, że w Polsce każdy człowiek, kobieta i mężczyzna, ma prawo do decydowania o własnym losie i podejmowania suwerennych decyzji o swoim życiu, zdrowiu i reprodukcji? Czy każda kobieta, tak jak każdy mężczyzna, ma prawo dążyć do szczęścia w sposób, jaki uznaje za słuszny?
To na to właśnie pytanie obie partie odpowiedziały: nie.
Oprócz projektu liberalizacji aborcji w Sejmie leży już, złożony tam z kolei przez fanatyków religijnych, projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji, nawet w przypadku, gdy kobieta może z powodu ciąży umrzeć lub gdy zostanie zgwałcona. Nieludzki, okrutny, pozbawiający nas prawa własności do siebie samych. Nie do przyjęcia! Jednak nie dla polityków opozycji. Oni właśnie spojrzeli w oczy nam, swoim wyborczyniom, i oznajmili: "Tak, to nie do przyjęcia, wiemy o tym - zabijanie kobiet i zniewolenie kobiet w imię fanatyzmu religijnego jest nie do przyjęcia! - ale. nie drażnijmy tych szaleńców! Jasne, że powinniśmy traktować kobiety jak dorosłych, odpowiedzialnych ludzi, ale na miłość boską - nie teraz! Teraz za bardzo boimy się tego, co powie Kaczyński! Co napisze o nas w "wSieci" i "Do Rzeczy!". PiS może się wkurzyć!".
Ile dobrych rzeczy można by w Polsce zrobić, gdyby nie strach opozycji, że PiS się wkurzy! Że pogrozi, postraszy Rydzykiem i nagonką na mszach w kościołach, wyzwie od niewierzących w Boga, a może i gestapowców, rzuci "zdrajcami", poprawi "drugim sortem", atakiem na Kościół, gender i zboczeniem! Polska mogłaby wreszcie zacząć żyć, gdyby nie strach przed tym, co zrobi i powie PiS.
Otóż mam dla zastrachanych, trzęsących się z obawy przed Jarosławem Kaczyńskim i radykałami machającymi katolicyzmem jak cepem posłów opozycji wiadomość: nie jesteście od odgadywania życzeń PiS. To nie jest wasza robota i nie za to wam płacimy.
Nie jesteście od tańczenia, jak wam zagra Kaczyński, powinniście tańczyć własny taniec. Jeśli nie potraficie sięgać wzrokiem dalej niż wasi wyborcy, sprzeciwiać się złu, roztaczać politycznych wizji, które przeciwstawiają się fanatyzmowi i szaleństwu, przenosząc nas do świata wolności i dobra, praworządności i szacunku, jeśli nie szanujecie kobiet na tyle, by obdarzyć je pełnią swobód obywatelskich, to - niezależnie od poglądów na inne sprawy - nie nadajecie się do swojej pracy.

