Gladiator
Po drugie – świadomie lub nie, powielasz argument jakiego blisko dwadzieścia lat temu chwytali się wszyscy przeciwnicy naszego wejścia do NATO. Wtedy również nie brakowało głosów wszelkiej maści „zatroskanych patriotów” którzy przestrzegali, że wchodząc do Sojuszu Północnoatlantyckiego wystawiamy się do odstrzału w razie ewentualnego konfliktu NATO-Rosja. Polska jednak o wejście do NATO usilnie zabiegała, by ostatecznie w 1999 r. do Sojuszu dołączyć. I jakoś dziwnym trafem od momentu wejścia do Sojuszu żadne rosyjskie bomby, rakiety i pociski nie spadły na głowę ani nam ani obywatelom Litwy, Łotwy, Estonii i Rumunii*– za to regularnie spadają na głowy mieszkańcom krajów takich jak Gruzja i Ukraina, które po upadku ZSRR nie kwapiły się by wstąpić do NATO. Interesujące, prawda?
Po trzecie – przez cały okres zimnej wojny takim „prewencyjnym uderzeniem” zagrożone były właściwie wszystkie państwa stanowiące ówczesną wschodnią flankę NATO. I należy podkreślić, że zagrożenie to było daleko większe i bardziej realne niż ma to miejsce dzisiaj w przypadku Polski. Dziwnym trafem nie zniechęcało ich to ani do członkostwa w Sojuszu, ani do zbrojeń. Ciekawe czemu?
* celowo wymieniam tylko te z należących dziś do NATO krajów byłego Bloku Wschodniego, które miały tradycję terytorialnych sporów z Rosją.
Ps.
Nasze straty w wojnie na sankcje są głównie mitem, ich straty – ponurą rzeczywistością. Polityczny realizm każe utrzymać sankcje i wymusić na Moskwie ustępstwa. Polska może podeprzeć takie stanowisko twardymi danymi statystycznymi. Ani z politycznego, ani ekonomicznego punktu widzenia zniesienie sankcji się nie opłaca.[…] Wszystko wskazuje na to, że w 2017 r, skończą się środki na Funduszu Rezerwowym odkładane z nadwyżek z eksportu węglowodorów. Właśnie z tych pieniędzy Moskwa dofinansowuje przedsiębiorstwa odcięte od zachodnich kredytów długoterminowych oraz sektor publiczny. Nic nie zapowiada też, by cena ropy naftowej miała się znacząco podnieść. Zapaść budżetowa jest zatem pewna, a wraz upadek rosyjskiej gospodarki. […]Zwolennicy zniesienia sankcji, także w Polsce, argumentują, że tracą na nich obie strony. Nieprawda. Można wprawdzie wskazać sektory zachodniej gospodarki, które miałyby się bez nich lepiej, np. polskie sadownictwo czy niemiecki przemysł samochodowy. Ale tylko nieco lepiej. Dane makroekonomiczne pokazują, że rolnictwo w ogóle (w tym polskie) i przemysł wysokich technologii kwitnie pomimo sankcji.
W Polsce dane te zebrał w raporcie Związek Pracodawców i Przedsiębiorców. Pokazują one, iż nasza gospodarka nie doznała strat w związku z sankcjami, znalazła bowiem inne rynki zbytu, bezpieczniejsze politycznie. W szczycie wojny na sankcje, czyli w 2015 r., sprzedaż do Rosji była wprawdzie o 2,6 mld euro niższa niż w spokojnym 2012 r., ale cały polski eksport wzrósł – tylko w stosunku do 2014 r. – o 8,3 proc. Od 2012 r. lat zwiększa się on średnio o 13 mld euro rocznie, konflikt z Rosją nie ma żadnego wpływu na tę dynamikę. Lukę po niej wypełniły inne kraje, np. Czechy, obecnie nasz trzeci partner handlowy po Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tak jest w całej UE.
Unia, w tym Polska, nie potrzebuje rynku rosyjskiego, natomiast Rosja bardzo potrzebuje rynku europejskiego. Owszem, UE chce i będzie kupować od Rosji gaz ziemny, ale Moskwa i tak będzie go sprzedawać niezależnie od napięć politycznych, bo daje jej pewne źródło dochodów. […]
Cytat:Tojtojki to tylko symbol urastający w twoich oczach do nie wiadomo czego. Władza na Majadanie zachowywała sie zgodnie ze swoją mentalnością, tak też rozwiązywała problem. Efekt kiepski.Nie o symbole tu chodzi. Po prostu zapamiętałem, że lansowaną przez siebie tezę o tym jakoby wielotygodniowe protesty na Placu Niepodległości miały być wyłącznie sprawnie zrealizowanym przedsięwzięciem z obszaru public-relations, a nie rzeczywistym wyrazem społecznego sprzeciwu wobec nagłej wolty Janukowycza, wielokrotnie uzasadniałeś wskazując na niezablokowanie przez wierne Janukowyczowi siły dostępu do Placu Niepodległości, co doskonale w twoim mniemaniu, ilustrowała swoboda wwożenia i wywożenia przenośnych toalet. Skoro jednak już zgodziliśmy się, że pozornie najprostsze rozwiązania jednak wcale takie proste nie są (np. podany przez ciebie przykład z paszportem pewnego kardynała z Polski) to myślę, że ten wątek możemy uznać za zamknięty.
Cytat:Potwierdzasz mniej więcej to co pisze. Ukraina kompletnie nie nadaje sie do integracji, rozbudzono aspiracje ludzkie bez możliwości ich realizacji, czysto instrumentalnie dla określonych celów.Pisał już o tym Pilaster, więc ja powiem krótko – dokładnie jak u nas w 1989. Wtedy też nie nadawaliśmy się tak gospodarczo jak mentalnie ani do NATO, ani do EWG. Dziesięć lat później byliśmy już w NATO, a po kolejnych pięciu w UE. Po prostu po 89 poszliśmy od razu tą drogą na którą Ukraina wchodzi dopiero teraz. Jeśli, choć wcale nie było to przesądzone, udało się u nas, to może, podkreślam – może również udać się na Ukrainie.
Cytat:Pełna integracja z zachodnimi strukturami polityczno-militarnymi (NATO, UE) zaś, oznaczałaby z czasem bazy NATO (czyt USA) na Krymie. Oczywiście, dla powstrzymania "agresywnej Rosji", a przy okazji świetny punkt wyjściowy do ewentualnego ataku na Iran. W tej sytuacji lepiej zająć Krym i narazić się na kłopoty, by nie mieć jeszcze większego kłopotu w postaci baz USA pod nosem.Ponad dwudziestoletnia przynależność Szwecji i Finlandii do UE jakoś dziwnym trafem nie zaowocowała ich akcesją do NATO, zaś na terytoriach obydwu krajów nie wyrosły wcale amerykańskie garnizony. Nie jest zatem wcale przesądzone, że wejście Ukrainy na drogę integracji z UE musiałoby z automatu pociągnąć za sobą jej akcesję do NATO, że o amerykańskich bazach na Krymie nie wspomnę.
Cytat:W tej sytuacji lepiej zająć Krym i narazić się na kłopoty, by nie mieć jeszcze większego kłopotu w postaci baz USA pod nosem.W końcu zaczynam rozumieć dlaczego tak cię tak uwierał przykład z Gotlandią. Przecież gdyby taka Szwecja rzeczywiście wystąpiła o przyjęcie do Sojuszu, to lepiej byłoby Federacji Rosyjskiej taką Gotlandię zająć i narazić się na kłopoty, by nie mieć jeszcze większego kłopotu w postaci baz USA pod nosem, prawda Gladiatorze?
Cytat:Przypomnę konflikt kubański i reakcje USA na zachowania ZSRR.I jak w trakcie konfliktu kubańskiego USA zareagowały na zachowania ZSRR? Zbrojnie anektowały wyspę?
Cytat:Co kraj to obyczaj. Na Ukrainie oligarchowie panują nad władzą. W Rosji aktualny car, czyli Putin panuje nad oligarchami.Co w niczym nie zmienia faktu, że Rosja, nie jest de facto krajem suwerennym, a prywatnym folwarkiem wąskiej grupy osób skupionych wokół Kremla i „cara” Putina. I nie ma większego znaczenia jak tych ludzi będziemy nazywać – czy określimy ich, z racji zamożności, oligarchami, czy też kładąc większy nacisk na ich przeszłość i mentalność, powiemy o nich „siłownicy” – tak czy inaczej pozostaną oni faktycznymi właścicielami Rosji i to w stopniu daleko bardziej zaawansowanym niż ma to miejsce w przypadku Ukrainy i jej rodzimych oligarchów.
Cytat:Nie widzę sprzeczności, mam wrażenie, że patrzysz zbyt nowocześnie. Skupiasz się na jednym aspekcie, nie dostrzegając kontekstu ani całości. Zapomniałeś o Iskanderach i prewencyjnym uderzeniu na Polskę. Taka możliwość jest realna w razie konfliktu, społeczeństwo ma tego świadomość?Po pierwsze – dalej brniesz w sprzeczności. Nie można jednocześnie utrzymywać, że: Rosja jest słaba i nikomu nie zagraża ale pozostaje przy tym zdolna i gotowa (przy zaistnieniu określonych okoliczności) dokonać uderzenia nuklearnego na Polskę. Jeśli Rosja nikomu nie zagraża to znaczy, że nie potrafi lub nie chce na nas uderzyć. Natomiast jeśli na nas chce lub potrafi uderzyć, to znaczy, że jednak nam zagraża.
Po drugie – świadomie lub nie, powielasz argument jakiego blisko dwadzieścia lat temu chwytali się wszyscy przeciwnicy naszego wejścia do NATO. Wtedy również nie brakowało głosów wszelkiej maści „zatroskanych patriotów” którzy przestrzegali, że wchodząc do Sojuszu Północnoatlantyckiego wystawiamy się do odstrzału w razie ewentualnego konfliktu NATO-Rosja. Polska jednak o wejście do NATO usilnie zabiegała, by ostatecznie w 1999 r. do Sojuszu dołączyć. I jakoś dziwnym trafem od momentu wejścia do Sojuszu żadne rosyjskie bomby, rakiety i pociski nie spadły na głowę ani nam ani obywatelom Litwy, Łotwy, Estonii i Rumunii*– za to regularnie spadają na głowy mieszkańcom krajów takich jak Gruzja i Ukraina, które po upadku ZSRR nie kwapiły się by wstąpić do NATO. Interesujące, prawda?
Po trzecie – przez cały okres zimnej wojny takim „prewencyjnym uderzeniem” zagrożone były właściwie wszystkie państwa stanowiące ówczesną wschodnią flankę NATO. I należy podkreślić, że zagrożenie to było daleko większe i bardziej realne niż ma to miejsce dzisiaj w przypadku Polski. Dziwnym trafem nie zniechęcało ich to ani do członkostwa w Sojuszu, ani do zbrojeń. Ciekawe czemu?
Cytat:Ktoś dał pieniądze, kto inny wyszkolił, Gruzja został pchnięta do wojny z Rosją na czym straciła. Jeśli poruszamy temat "agresywność Rosji", warto spojrzeć kto stoi za jej wywoływaniem.No to spójrzmy. Kto na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku „zmusił” Rosję do przyjęcia agresywnej polityki wobec Gruzji? Przypominam, że wojna z 2008 roku to tylko epizod tego konfliktu i mówienie o „gruzińskiej agresji” jest w tym przypadku równie zasadne co nazwanie operacji Bagration radziecką agresją na III Rzeszę.
Cytat:Pomieszanie z poplątaniem. Wynika to z tego o czym pisałem wcześniej - bardzo wąskim postrzeganiu tematu.Nie rozumiem zarzutu. Przecież napisałem wyraźnie, że Rosja (jakkolwiek by się w danym momencie nie nazywała) interweniuje zbrojnie na terenach które chce do swojej strefy wpływów włączyć lub w strefie tej utrzymać, zaś osoby sympatyzujące z polityką Rosji interwencje takie utożsamiają z działaniami, które zawsze, ale to zawsze mają charakter bezwzględnie konieczny i obronny - i to nawet, jeżeli mają one miejsce na terytorium innych państw. Cóż takiego pomieszałem, poplątałem i wyrzuciłem poza ramy wąskich horyzontów?
* celowo wymieniam tylko te z należących dziś do NATO krajów byłego Bloku Wschodniego, które miały tradycję terytorialnych sporów z Rosją.
Ps.
Cytat:Tomasz Kwaśnicki w ostatnim tygodniku Do Rzeczy pisze o przesłankach wskazujących na konieczność szybkiego polepszenia stosunków z Rosją. Słusznie zwraca on uwagę, że teraz jest dobra na to pora, bo Moskwa, będąca w konfrontacji z Zachodem „potrzebuje przyjaciół” i dlatego jest możliwość wynegocjowania dobrych warunków za zmianę stanowiska Polski wobec rosyjskich interesów. Takie postawienie kwestii jest jak najbardziej prawdziwe, gdyż można się spodziewać, że najdalej za rok, po serii zmian politycznych spowodowanych wyborami w kluczowych państwach Zachodu, może tam zacząć się wręcz wyścig do Moskwy, i dla nich interesy polskie będą tylko drobną monetą przetargową, co już nieraz było.Pozwól, że na cytat również odpowiem cytatem, tyle, że z Rzeczpospolitej, gdzie w artykule zatytułowanym „Sankcje niszczą Rosję, nie nas” , Andrzej Talaga pisze między innymi tak:
Wtedy zaś na polskie rozmowy z Rosją będzie już za późno, bo Moskwa nie będzie chciała rozmawiać, a już na pewno nie spełni jakichkolwiek naszych ważnych gospodarczych, czy politycznych postulatów. […]
Nasze straty w wojnie na sankcje są głównie mitem, ich straty – ponurą rzeczywistością. Polityczny realizm każe utrzymać sankcje i wymusić na Moskwie ustępstwa. Polska może podeprzeć takie stanowisko twardymi danymi statystycznymi. Ani z politycznego, ani ekonomicznego punktu widzenia zniesienie sankcji się nie opłaca.[…] Wszystko wskazuje na to, że w 2017 r, skończą się środki na Funduszu Rezerwowym odkładane z nadwyżek z eksportu węglowodorów. Właśnie z tych pieniędzy Moskwa dofinansowuje przedsiębiorstwa odcięte od zachodnich kredytów długoterminowych oraz sektor publiczny. Nic nie zapowiada też, by cena ropy naftowej miała się znacząco podnieść. Zapaść budżetowa jest zatem pewna, a wraz upadek rosyjskiej gospodarki. […]Zwolennicy zniesienia sankcji, także w Polsce, argumentują, że tracą na nich obie strony. Nieprawda. Można wprawdzie wskazać sektory zachodniej gospodarki, które miałyby się bez nich lepiej, np. polskie sadownictwo czy niemiecki przemysł samochodowy. Ale tylko nieco lepiej. Dane makroekonomiczne pokazują, że rolnictwo w ogóle (w tym polskie) i przemysł wysokich technologii kwitnie pomimo sankcji.
W Polsce dane te zebrał w raporcie Związek Pracodawców i Przedsiębiorców. Pokazują one, iż nasza gospodarka nie doznała strat w związku z sankcjami, znalazła bowiem inne rynki zbytu, bezpieczniejsze politycznie. W szczycie wojny na sankcje, czyli w 2015 r., sprzedaż do Rosji była wprawdzie o 2,6 mld euro niższa niż w spokojnym 2012 r., ale cały polski eksport wzrósł – tylko w stosunku do 2014 r. – o 8,3 proc. Od 2012 r. lat zwiększa się on średnio o 13 mld euro rocznie, konflikt z Rosją nie ma żadnego wpływu na tę dynamikę. Lukę po niej wypełniły inne kraje, np. Czechy, obecnie nasz trzeci partner handlowy po Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tak jest w całej UE.
Unia, w tym Polska, nie potrzebuje rynku rosyjskiego, natomiast Rosja bardzo potrzebuje rynku europejskiego. Owszem, UE chce i będzie kupować od Rosji gaz ziemny, ale Moskwa i tak będzie go sprzedawać niezależnie od napięć politycznych, bo daje jej pewne źródło dochodów. […]
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.

