Zawsze Ją lubiłem, ale od kilku miesięcy Eliza Michalik stała się dla mnie jedną z najważniejszych komentatorek życia publicznego:
Czarny protest. Nie jesteśmy psami, żeby nas wyprowadzać
Czarny protest. Nie jesteśmy psami, żeby nas wyprowadzać
Eliza Michalik publicystka, Superstacja
Eliza Michalik (Fot. Tomasz Michalik / Superstacja)
Jesteśmy - protestujące polskie kobiety - stare i młode, bogate i biedne, różne. Nie da się nas uciszyć ani wypchnąć na margines. Jesteśmy ponad połową społeczeństwa i bez nas Polska po prostu nie jest możliwa.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Władza ma problem z kobietami. Przez lata pogardzane i lekceważone, wreszcie podniosłyśmy głowy. I mamy szansę okazać się najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim Jarosław Kaczyński miał do czynienia, choć zwycięstwo, wbrew optymistycznym nastrojom, nie jest wcale przesądzone. Potrzebne są nam do niego, oprócz solidarności, mobilizacja i zwarcie. Jeśli osiądziemy na laurach, Kaczyński nas zabije. Dosłownie.
Strajków musi być więcej, większych i potężniejszych, inaczej fanatycy zrobią z nami, co zechcą.
PiS okłamał kobiety (co nie jest niespodzianką - tchórze zawsze kłamią): po "czarnym proteście" wycofał projekt Ordo Iuris i wprowadził do procedowania inny, gorszy. Zakazujący nie tylko aborcji, ale też tabletek antykoncepcyjnych. Nakazujący kobiecie - co prawo międzynarodowe uznaje za tortury - noszenie w brzuchu dziecka przez dziewięć miesięcy nawet w przypadku, gdy od początku wiadomo, że będzie potworkiem bez mózgu czy głowy. Chcą nas wziąć zmęczeniem, myślą: "Raz się babsztylom udało, ale w końcu się znudzą. Nie dadzą rady".
Próbują też zastraszania, na razie ostrożnie - sondując, na ile mogą sobie pozwolić. Bo tym przecież - badaniem naszych granic - jest nasyłanie na organizatorki "czarnego protestu" prokuratury i wyliniałych prorządowych związkowców, którzy burczą (sporo śmiechu), że ukradłyśmy im symbol "Solidarności" (do którego nie mają prawa i któremu, zupełnie na marginesie, ich dzisiejsza działalność urąga). Wiem - to jak poszczucie nas ratlerkami, ale zapewniam, że będzie ostrzej. Zagrażamy PiS-owi i PiS nam nie odpuści.
Nie odpuści, bo wie (nawet jeśli wiele z nas jeszcze sobie tego nie uświadamia), że w walce o swoje prawa mamy spore atuty. Nasza płeć choć raz jest naszą siłą. Na kobiety trudno wysłać policjantów z pałkami czy kiboli z bejsbolami, trudno też brutalnie usuwać spod Sejmu dziewczyny z dziećmi na rękach. PiS wie, jak by to wyglądało w telewizyjnym obrazku, i wie, że rozruchy społeczne zmiotłyby go wtedy w jednej chwili.
Trudno też nas wyzwać: od ludzi drugiego sortu (seksizm), od gestapówek i resortowych matek i córek, ubeczek i komuszyc, insynuować, że oderwano nas od koryta, żeśmy się nachapały i że płaci nam Putin. Nie jesteśmy beneficjentkami zmian, przedstawicielkami "spasionych elit" (choć te akurat zarzuty ze strony PiS-u pod adresem kogokolwiek nieodmiennie bawią: nie znam elit, które by się bardziej spasły - władzą, pieniędzmi, stanowiskami i wszystkim innym - niż członkowie PiS-u). Działamy ponad podziałami. Nie jesteśmy z KOD-u, PO czy Nowoczesnej. Jesteśmy stare, młode, bogate i biedne, różne. Nie da się nas zakrzyczeć ani uciszyć, udać, że nie istniejemy, czy wypchnąć na margines - jesteśmy ponad połową społeczeństwa i bez nas Polska po prostu nie jest możliwa.
Sukces "czarnego protestu" ma ponadto wymiar szerszy, mentalny. Pokazałyśmy, uświadomiłyśmy wielu ludziom, że powoli klaruje się w Polsce nowy podział polityczny, którego granica nie przebiega już po linii prawica - lewica, ale po linii: szacunek do praw człowieka i podstawowych wolności a przemoc, nacjonalizm i fanatyzm religijny.
Pokazałyśmy, że tworzy się - nie, już istnieje! - Polska, w której to, kim jesteś, określa nie to, czy i jak często chodzisz do kościoła, ale to, jakim jesteś człowiekiem. Czy szanujesz cudzą wolność tak jak własną, czy potrafisz pojąć, że na jedną rzecz można patrzeć z wielu punktów widzenia, czy rozumiesz, że ludzie, którzy się od ciebie różnią, nie są zagrożeniem, lecz darem i szansą. Czy też chcesz ich wszystkich uciszyć, odczłowieczyć, zaprzeczyć, że istnieją.
Rzecz jasna, nie powinniśmy brać pogardy i nienawiści PiS-u wobec kobiet do siebie: oni gardzą wszystkimi, nienawidzą i boją się wszystkich. Brak szacunku do kobiet po prostu najbardziej razi, kłuje w oczy i niesie ze sobą największe konsekwencje. Także dlatego, że nie jesteśmy same. Za naszymi plecami stoi armia mężczyzn, naszych mężów, kochanków, ojców i braci, naszych kolegów, przyjaciół i współpracowników, porządnych facetów, którzy nas wspierają i z nami maszerują. Mężczyzn, którzy już pokazali, że bez względu na swoje polityczne poglądy (protest kobiet poparła nawet część wyborców PiS-u) chcą naszej równości wobec prawa i tego, żeby traktowano nas jak ludzi.
Dlatego jesteśmy dla PiS-u najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim miał do czynienia, i dlatego musimy na siebie bardzo uważać: bo "czarny protest" awansował nas do rangi głównego wroga ideologicznego tej partii. A z wrogiem ideologicznym - znamy to z przeszłości - walczy się bezlitośnie, nie przebierając w środkach. Wróg ideologiczny jest groźny, bo skłania ludzi do myślenia i zasiewa wątpliwości.
Oczywiście - na koniec pozwolę sobie na optymistyczny akcent - jak bywało i w PRL-u, wszystko się może rozbić o brak intelektu u pisowskich żołnierzy, idealnie zobrazowany internetowym memem wypuszczonym przez nich zaraz po "czarnym poniedziałku" z napisem: "Nie pozwolimy wyprowadzać kobiet na ulicę". Odpowiedź kobiet była natychmiastowa i nokautująca (mem został przez partię Kaczyńskiego w popłochu wycofany): "Polki nie są psami, żeby je wyprowadzać".
Nie, nie jesteśmy. I o tym nie wolno nam zapomnieć.
Kobiety będą tą "rafą", na której pisowska łąjba ostatecznie się rozwali. Trzeba je tylko wspierać i chronić i to jest nasza, mężczyzn, robota.
Czarny protest. Nie jesteśmy psami, żeby nas wyprowadzać
Czarny protest. Nie jesteśmy psami, żeby nas wyprowadzać
Eliza Michalik publicystka, Superstacja
Eliza Michalik (Fot. Tomasz Michalik / Superstacja)Jesteśmy - protestujące polskie kobiety - stare i młode, bogate i biedne, różne. Nie da się nas uciszyć ani wypchnąć na margines. Jesteśmy ponad połową społeczeństwa i bez nas Polska po prostu nie jest możliwa.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Władza ma problem z kobietami. Przez lata pogardzane i lekceważone, wreszcie podniosłyśmy głowy. I mamy szansę okazać się najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim Jarosław Kaczyński miał do czynienia, choć zwycięstwo, wbrew optymistycznym nastrojom, nie jest wcale przesądzone. Potrzebne są nam do niego, oprócz solidarności, mobilizacja i zwarcie. Jeśli osiądziemy na laurach, Kaczyński nas zabije. Dosłownie.
Strajków musi być więcej, większych i potężniejszych, inaczej fanatycy zrobią z nami, co zechcą.
PiS okłamał kobiety (co nie jest niespodzianką - tchórze zawsze kłamią): po "czarnym proteście" wycofał projekt Ordo Iuris i wprowadził do procedowania inny, gorszy. Zakazujący nie tylko aborcji, ale też tabletek antykoncepcyjnych. Nakazujący kobiecie - co prawo międzynarodowe uznaje za tortury - noszenie w brzuchu dziecka przez dziewięć miesięcy nawet w przypadku, gdy od początku wiadomo, że będzie potworkiem bez mózgu czy głowy. Chcą nas wziąć zmęczeniem, myślą: "Raz się babsztylom udało, ale w końcu się znudzą. Nie dadzą rady".
Próbują też zastraszania, na razie ostrożnie - sondując, na ile mogą sobie pozwolić. Bo tym przecież - badaniem naszych granic - jest nasyłanie na organizatorki "czarnego protestu" prokuratury i wyliniałych prorządowych związkowców, którzy burczą (sporo śmiechu), że ukradłyśmy im symbol "Solidarności" (do którego nie mają prawa i któremu, zupełnie na marginesie, ich dzisiejsza działalność urąga). Wiem - to jak poszczucie nas ratlerkami, ale zapewniam, że będzie ostrzej. Zagrażamy PiS-owi i PiS nam nie odpuści.
Nie odpuści, bo wie (nawet jeśli wiele z nas jeszcze sobie tego nie uświadamia), że w walce o swoje prawa mamy spore atuty. Nasza płeć choć raz jest naszą siłą. Na kobiety trudno wysłać policjantów z pałkami czy kiboli z bejsbolami, trudno też brutalnie usuwać spod Sejmu dziewczyny z dziećmi na rękach. PiS wie, jak by to wyglądało w telewizyjnym obrazku, i wie, że rozruchy społeczne zmiotłyby go wtedy w jednej chwili.
Trudno też nas wyzwać: od ludzi drugiego sortu (seksizm), od gestapówek i resortowych matek i córek, ubeczek i komuszyc, insynuować, że oderwano nas od koryta, żeśmy się nachapały i że płaci nam Putin. Nie jesteśmy beneficjentkami zmian, przedstawicielkami "spasionych elit" (choć te akurat zarzuty ze strony PiS-u pod adresem kogokolwiek nieodmiennie bawią: nie znam elit, które by się bardziej spasły - władzą, pieniędzmi, stanowiskami i wszystkim innym - niż członkowie PiS-u). Działamy ponad podziałami. Nie jesteśmy z KOD-u, PO czy Nowoczesnej. Jesteśmy stare, młode, bogate i biedne, różne. Nie da się nas zakrzyczeć ani uciszyć, udać, że nie istniejemy, czy wypchnąć na margines - jesteśmy ponad połową społeczeństwa i bez nas Polska po prostu nie jest możliwa.
Sukces "czarnego protestu" ma ponadto wymiar szerszy, mentalny. Pokazałyśmy, uświadomiłyśmy wielu ludziom, że powoli klaruje się w Polsce nowy podział polityczny, którego granica nie przebiega już po linii prawica - lewica, ale po linii: szacunek do praw człowieka i podstawowych wolności a przemoc, nacjonalizm i fanatyzm religijny.
Pokazałyśmy, że tworzy się - nie, już istnieje! - Polska, w której to, kim jesteś, określa nie to, czy i jak często chodzisz do kościoła, ale to, jakim jesteś człowiekiem. Czy szanujesz cudzą wolność tak jak własną, czy potrafisz pojąć, że na jedną rzecz można patrzeć z wielu punktów widzenia, czy rozumiesz, że ludzie, którzy się od ciebie różnią, nie są zagrożeniem, lecz darem i szansą. Czy też chcesz ich wszystkich uciszyć, odczłowieczyć, zaprzeczyć, że istnieją.
Rzecz jasna, nie powinniśmy brać pogardy i nienawiści PiS-u wobec kobiet do siebie: oni gardzą wszystkimi, nienawidzą i boją się wszystkich. Brak szacunku do kobiet po prostu najbardziej razi, kłuje w oczy i niesie ze sobą największe konsekwencje. Także dlatego, że nie jesteśmy same. Za naszymi plecami stoi armia mężczyzn, naszych mężów, kochanków, ojców i braci, naszych kolegów, przyjaciół i współpracowników, porządnych facetów, którzy nas wspierają i z nami maszerują. Mężczyzn, którzy już pokazali, że bez względu na swoje polityczne poglądy (protest kobiet poparła nawet część wyborców PiS-u) chcą naszej równości wobec prawa i tego, żeby traktowano nas jak ludzi.
Dlatego jesteśmy dla PiS-u najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim miał do czynienia, i dlatego musimy na siebie bardzo uważać: bo "czarny protest" awansował nas do rangi głównego wroga ideologicznego tej partii. A z wrogiem ideologicznym - znamy to z przeszłości - walczy się bezlitośnie, nie przebierając w środkach. Wróg ideologiczny jest groźny, bo skłania ludzi do myślenia i zasiewa wątpliwości.
Oczywiście - na koniec pozwolę sobie na optymistyczny akcent - jak bywało i w PRL-u, wszystko się może rozbić o brak intelektu u pisowskich żołnierzy, idealnie zobrazowany internetowym memem wypuszczonym przez nich zaraz po "czarnym poniedziałku" z napisem: "Nie pozwolimy wyprowadzać kobiet na ulicę". Odpowiedź kobiet była natychmiastowa i nokautująca (mem został przez partię Kaczyńskiego w popłochu wycofany): "Polki nie są psami, żeby je wyprowadzać".
Nie, nie jesteśmy. I o tym nie wolno nam zapomnieć.
Kobiety będą tą "rafą", na której pisowska łąjba ostatecznie się rozwali. Trzeba je tylko wspierać i chronić i to jest nasza, mężczyzn, robota.

