El Commediante napisał(a): Jak dla mnie są dość proste i trudno mi się w nich doszukać drugiego dna.
Naprawdę? Można je rozumieć na co najmniej dwa sposoby. Bardziej oczywisty jest wg. mnie taki, że wiara w Boga jest czymś co człowieka ogranicza i jak się już przestanie polegać na tym kimś, kto w rzeczywistości nie istnieje, wtedy można naprawdę rozwinąć skrzydła. Taka jest optyka autora słów, on w Boga nie wierzy ("gdy tylko zaakceptuje fakt, że Bóg nie istnieje.") W skrócie - człowiek jest zdolny do wielkich rzeczy, jeśli tylko porzuci mrzonki o Istocie Najwyższej, pomagającej w potrzebie.
Drugi jest taki jak zdaje się przynajmniej we trzech założyliście, że człowiek jest zdolny do wszystkiego (najgorszego), jeśli przyjmie, że Bóg nie istnieje. Zgadza się?

