ErgoProxy napisał(a): To ja wspomnę tylko o jednej książce, Podstawy geopolityki się nazywa i była w swoim czasie podręcznikiem generalicji kremlowskiej. Wydana w 1997 roku, rysuje program dość fascynujący, w sensie raczej mentalnego panoptikum (rozbiór Chin na przykład) niż sensownej kalkulacji. Jest ciekawa, bo jak mozna w niej wyczytać (rok 1997, przypominam), Gruzję należy rozebrać, a Ukraina winna być zaanektowana przez Rosję. Uzasadnienie: Ukraina jako państwo nie posiada żadnego geopolitycznego znaczenia, żadnej kulturowej wartości bądź uniwersalnego znaczenia, żadnej geograficznej wyjątkowości, żadnego wyróżnika etnicznego, pewne jej ambicje terytorialne przedstawiają olbrzymie zagrożenie dla całej Eurazji i, bez rozwiązania kwestii ukraińskiej, mówienie o kontynentalnej polityce jest ogólnie bez sensu. Książka rysuje projekt sojuszu rosyjsko-islamskiego, tudzież oferuje Polsce specjalny status w eurazjatyckiej (nie: niemieckiej!) strefie wpływów. Posługuje się także terminami oś Moskwa-Berlin oraz oś Moskwa-Teheran.Chińska sztuka wojenna mówi: "chcesz pokoju, szykuj się do wojny".
Warto przyjrzeć się wszystkim doktrynom wojennym, bo takie przecież ma każde państwo. Stany zjednoczone za wroga nr 1 w swojej doktrynie wojennej uznają Chiny, czynią plany jak Chiny militarnie zwyciężyć. Rzeczą jasną jak Słońce jest, że aby być silnym, to trzeba wiedzieć jak z potencjalnymi wrogami walczyć, choćby teraz byli przyjaciółmi. To elementarz sztuki powadzenia wojny/ustalania doktryn wojennych. Jakże by inaczej być mogło, Rosja także ustala zagrożenia i prewencyjnie ustala swoją doktrynę wojenną.
Widać książka o jakiej piszesz, była prorocza. Berlin to klucz do Europy, a Teheran to klucz na Bliski Wschód. Nie dziwię się, że Rosja takie sojusze buduje. To mądre posunięcie.
.
.
.
"Przyszłość już nie jest taka jak kiedyś" - Yogi Berra

