"Ojciec i Syn współistnieją od zawsze i pozostają od zawsze w relacji ojcowsko-synowskiej"
To brzmi lepiej, w każdym razie nie tak głupio jak: ""Od zawsze zrodzony"oznacza, że nie było takiego punktu w czasie, w którym został zrodzony"
ponieważ sformułowanie: "relacja" jest trudniejsze. Trochę występuje ono na matmie już w szkole podstawowej i średniej ale uczenie się dobrego rozumienia tego słowa jest naprawdę na Uniwerku na jakiejś Matematyce lub Fizyce.
Ludzie używający tego słowa pospolicie tak naprawdę dobrze nie czują jego sensu i nie wgryzają się w to.
Nie jest może takie oczywiste przez to, jak do tego sformułowania przyczepić się.
Kiedy wchodzimy w jakiś trudniejszy teren nie do końca sprecyzowany i jasny należałoby go lepiej "przetrzepać" i przyjrzeć się "fundamentom".
Gdyby była Unia Galaktyczna 1647 platet już dawno na jakiejś sesji Sekcji Fundamentów Filozoficznych poruszono by temat:
"Analizy i nowego zdefiniowania terminu "relacja ojcowsko-synowska"".
Być może nowa definicja tego terminu w słowniku Definicji pojęć Filozoficznych-Fundamentalnych obejmowała by przypadki w których ani kobieta ani mężczyzna ani tak jak przy rozmnażaniu na filmie "Seksmisja" nikt by nie musiał być w ciąży ani nie musiało by być rozwijającego się embrionu do pełnego małego narodzonego człowieka.
To spora rewolucja w stosunku do tego co obecnie uważamy za bycie ojcem i synem.
Religia katolicka podpięła się czymś dziwnym pod to co było rozumiane dotychczas jako relacja ojcowsko-synowska i nawet jakiś Nadworny Filozof przy "Religijnym Margrabii" nie wyjaśnił pospólstwu: "chcemy nazywać relacją ojcowsko-synowską to "Coś"".
Ktoś kto nazywa okrągły kamień kurą (nie o kształcie kury) jest głuptakiem, ktoś kto by powiedział chcę ten "zaczarowany kamień" też nazywać kurą jest albo dziwakiem albo może chce pokazać coś ciekawego i istotnego czego inni ludzie nie zauważają.
Religia katolicka wystartowała do swoich rewelacji ojcowsko-synowskich z poziomu głuptaka.
Dodane:
Może przykład z kamieniem jest nie najlepszy bo ktoś może "na siłę" w kształcie kamienia dopatrywać się kształtu kury.
To może tak:
"Ta paczka makaronu spaghetti jest kurą!."
Dodane2:
Jednak z tą głęboką filozofią, że Kościół paczkę makaronu spaghetti chce nazywać kurą to ewentualnie Kościół Współczesny mógłby się tak bronić.
Jednak za czasów Jezusa takiej głębokiej Filozofii nie było, bo Jezus nawet nie oznajmił owieczkom że "Ziemia krąży wokół Słońca", więc chyba w tamtych czasach o Ojcu Jahwe i Synu Jezusie istniejącymi od zawsze zabełkotano jakąś bzdurę, podobnie jak to, że chleb jest ciałem.
To brzmi lepiej, w każdym razie nie tak głupio jak: ""Od zawsze zrodzony"oznacza, że nie było takiego punktu w czasie, w którym został zrodzony"
ponieważ sformułowanie: "relacja" jest trudniejsze. Trochę występuje ono na matmie już w szkole podstawowej i średniej ale uczenie się dobrego rozumienia tego słowa jest naprawdę na Uniwerku na jakiejś Matematyce lub Fizyce.
Ludzie używający tego słowa pospolicie tak naprawdę dobrze nie czują jego sensu i nie wgryzają się w to.
Nie jest może takie oczywiste przez to, jak do tego sformułowania przyczepić się.
Kiedy wchodzimy w jakiś trudniejszy teren nie do końca sprecyzowany i jasny należałoby go lepiej "przetrzepać" i przyjrzeć się "fundamentom".
Gdyby była Unia Galaktyczna 1647 platet już dawno na jakiejś sesji Sekcji Fundamentów Filozoficznych poruszono by temat:
"Analizy i nowego zdefiniowania terminu "relacja ojcowsko-synowska"".
Być może nowa definicja tego terminu w słowniku Definicji pojęć Filozoficznych-Fundamentalnych obejmowała by przypadki w których ani kobieta ani mężczyzna ani tak jak przy rozmnażaniu na filmie "Seksmisja" nikt by nie musiał być w ciąży ani nie musiało by być rozwijającego się embrionu do pełnego małego narodzonego człowieka.
To spora rewolucja w stosunku do tego co obecnie uważamy za bycie ojcem i synem.
Religia katolicka podpięła się czymś dziwnym pod to co było rozumiane dotychczas jako relacja ojcowsko-synowska i nawet jakiś Nadworny Filozof przy "Religijnym Margrabii" nie wyjaśnił pospólstwu: "chcemy nazywać relacją ojcowsko-synowską to "Coś"".
Ktoś kto nazywa okrągły kamień kurą (nie o kształcie kury) jest głuptakiem, ktoś kto by powiedział chcę ten "zaczarowany kamień" też nazywać kurą jest albo dziwakiem albo może chce pokazać coś ciekawego i istotnego czego inni ludzie nie zauważają.
Religia katolicka wystartowała do swoich rewelacji ojcowsko-synowskich z poziomu głuptaka.
Dodane:
Może przykład z kamieniem jest nie najlepszy bo ktoś może "na siłę" w kształcie kamienia dopatrywać się kształtu kury.
To może tak:
"Ta paczka makaronu spaghetti jest kurą!."

Dodane2:
Jednak z tą głęboką filozofią, że Kościół paczkę makaronu spaghetti chce nazywać kurą to ewentualnie Kościół Współczesny mógłby się tak bronić.
Jednak za czasów Jezusa takiej głębokiej Filozofii nie było, bo Jezus nawet nie oznajmił owieczkom że "Ziemia krąży wokół Słońca", więc chyba w tamtych czasach o Ojcu Jahwe i Synu Jezusie istniejącymi od zawsze zabełkotano jakąś bzdurę, podobnie jak to, że chleb jest ciałem.

