exeter
Ogromny wpływ na to ma wychowanie i edukacja - mogą pomóc to zmienić. Poza tym nie dotyczy to całej populacji na wszystkich płaszczyznach, nie jest to więc regułą.
lumberjack
Co do manier, to mylisz się całkowicie. 90 procent tych samych rzygających nie wepchnie się przed Tobą do autobusu, nie będzie poganiać kasjerki w supermarkecie czy pani na poczcie, będzie cierpliwie czekać w kolejce i przeprosi Cię, jeśli niechcący Cię popchnie. Tak samo ci, którzy nie chleją. Chamskie zachowania (wpychanie się do autobusu, wykłócanie w kolejce itp.) są rzadkością. A w Polsce niestety nie. Myślałam, że coś się zmieniło, ale miałam okazję przekonać się, że nie - zepsuł się pociąg, którym miałam jechać i wszyscy musieli jechać innym (razem z pasażerami tego innego). Najpierw były krzyki na panią konduktorkę (oczywiście, jej wina, że pociąg się zepsuł), potem bitwa kto pierwszy wejdzie.
To nie jest zdolność do wykonywania pracy taniej, tylko godzenie się na niższą płacę - co nie zawsze jest zaletą. Jeśli jakość pracy jest ta sama, to niższa cena lepsza jest dla klienta. Niegodzenie się na pracę "za pensy" też ma sens - bo ten Anglik czy inny Brytyjczyk nie może dać takiej samej ceny jak ktoś, kto wynajmuje dom z dziesięcioma innymi osobami, dzieci ma w Polsce, żywi się byle czym i wszystko co zarobi posyła do Polski. On musi utrzymać się na miejscu, zapłacić podatki, często kredyt hipoteczny na dom, utrzymać samochód albo i dwa itd.
A z tym że Polak może tę samą pracę, to nie jest do końca prawda też. Pracę fizyczną, w której nie trzeba dużo rozmawiać po angielsku - owszem. Ale jakakolwiek praca wymagająca płynnego porozumiewania się (w miarę) bezbłędnym angielskim, czyli wszędzie, gdzie masz kontakt z klientem, reprezentujesz firmę itd. - to już bardzo niewielki procent Polaków może robić.
Zachowujesz się tak i czujesz się do takiego zachowania uprawniony, nie nawet - usprawiedliwiony, tylko wręcz zadowolony z niego. Jak możesz więc myśleć o wyjeździe zarobkowym do innego kraju, do "obcych"? Jak ktoś chce do Ciebie "obcy" wejść, to jest źle, ale Ty do "obcego" - to jest ok? Nie nazywa się to przypadkiem hipokryzja?
Cytat:Problem o którym rozmawiamy wynika z ludzkiej psychiki i zakodowanej w niej potrzeby identyfikacji z ludźmi podobnymi do nas samych.
Ogromny wpływ na to ma wychowanie i edukacja - mogą pomóc to zmienić. Poza tym nie dotyczy to całej populacji na wszystkich płaszczyznach, nie jest to więc regułą.
lumberjack
Cytat: Ja mieszkałem w UK w Swindon i widziałem, że ta angielska chlająco-rzygająco-bijąca się hołota manier mogłaby uczyć się od Polaków.Gdzie przestajesz, takich ludzi widzisz. Jeśli chlejesz gdzieś w jakimś pubie czy na ulicy w nocy, to widzisz innych chlejących i czasem rzygających. Jakie rozrywki, takie widoki. A po alkoholu rzygają ludzie tak samo, niezależnie od miejsca urodzenia.
Co do manier, to mylisz się całkowicie. 90 procent tych samych rzygających nie wepchnie się przed Tobą do autobusu, nie będzie poganiać kasjerki w supermarkecie czy pani na poczcie, będzie cierpliwie czekać w kolejce i przeprosi Cię, jeśli niechcący Cię popchnie. Tak samo ci, którzy nie chleją. Chamskie zachowania (wpychanie się do autobusu, wykłócanie w kolejce itp.) są rzadkością. A w Polsce niestety nie. Myślałam, że coś się zmieniło, ale miałam okazję przekonać się, że nie - zepsuł się pociąg, którym miałam jechać i wszyscy musieli jechać innym (razem z pasażerami tego innego). Najpierw były krzyki na panią konduktorkę (oczywiście, jej wina, że pociąg się zepsuł), potem bitwa kto pierwszy wejdzie.
Cytat:A Polacy są lepsi, bo potrafią wykonać tę samą pracę co Anglik, tyle że taniej.
To nie jest zdolność do wykonywania pracy taniej, tylko godzenie się na niższą płacę - co nie zawsze jest zaletą. Jeśli jakość pracy jest ta sama, to niższa cena lepsza jest dla klienta. Niegodzenie się na pracę "za pensy" też ma sens - bo ten Anglik czy inny Brytyjczyk nie może dać takiej samej ceny jak ktoś, kto wynajmuje dom z dziesięcioma innymi osobami, dzieci ma w Polsce, żywi się byle czym i wszystko co zarobi posyła do Polski. On musi utrzymać się na miejscu, zapłacić podatki, często kredyt hipoteczny na dom, utrzymać samochód albo i dwa itd.
A z tym że Polak może tę samą pracę, to nie jest do końca prawda też. Pracę fizyczną, w której nie trzeba dużo rozmawiać po angielsku - owszem. Ale jakakolwiek praca wymagająca płynnego porozumiewania się (w miarę) bezbłędnym angielskim, czyli wszędzie, gdzie masz kontakt z klientem, reprezentujesz firmę itd. - to już bardzo niewielki procent Polaków może robić.
Cytat:No nie wiem. Ja tam lubię ogradzanie się murem. Właśnie sobie siedzę w swoim mieszkanku, a jego drzwi i wymurowane ściany skutecznie odgradzają mnie od obcych. Mam od nich spokój i mogę sobie spokojnie zajmować się rzeczami, które lubię. Także tak - ogradzanie się jest fajne, miejsca ogrodzone są zazwyczaj miejscami cennymi i szkoda do nich wpuszczać byle kogo. Ja na przykład wpuszczam przyjaciół, a obcych w ogóle nie wpuszczam. I co w tym złego? A teraz proszę to sobie przenieść poprzez analogię na całe państwo.
Zachowujesz się tak i czujesz się do takiego zachowania uprawniony, nie nawet - usprawiedliwiony, tylko wręcz zadowolony z niego. Jak możesz więc myśleć o wyjeździe zarobkowym do innego kraju, do "obcych"? Jak ktoś chce do Ciebie "obcy" wejść, to jest źle, ale Ty do "obcego" - to jest ok? Nie nazywa się to przypadkiem hipokryzja?
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.

