ARHIZ napisał(a): Hmmm, rozwijając Twoją myśl można wyobrazić sobie człowieka - gwiezdnego pasożyta, która wykańcza planety niczym grzyby atakujące rozwielitki. Z drugiej jednak strony, w interesie pasożyta leży czasem (nie zawsze) żywotność żywiciela. Człowiek jako istota inteligentna może zwiększyć trwałość planety-gospodarza, np. poprzez kontrolę urodzeń. Kto wie jakie środki antykoncepcyjne będą za 100 lat?
Nie chcę wprowadzać określenia pasożyt w stosunku do człowieka, bo to słowo jest zarezerwowane do szczególnych interakcji pomiędzy organizmami. Jeśli pasożyt ma „interes” w zachowaniu "żywotności żywiciela" to wtedy jest to już komensalizm lub symbioza. Teraz o ekologii: jeśli jakikolwiek gatunek nie ma konkurentów o zasoby żywności lub wrogów w środowisku to rozpoczyna się nieopanowany wzrost liczebności populacji. Człowiek, poprzez spryt opanował całą ziemię i „pokonał” wszystkie gatunki ograniczające ten wzrost. Jeśli mszyce nie miałyby wrogów (biedronka i nie tylko) to po roku ciała mszyc pokryłyby całą ziemię warstwą o grubości 2 cm ( czy jakoś tak). Tak działa każdy gatunek. A jak ma się do tego inteligencja – nic nie ma, bo populacja nie radzi sobie z problemem, to widać. Sam jeden człowiek - może tak, ale jako masa już nie bo inteligencja masy nie istnieje. Dam przykład: eugenika – założenia słuszne, zgodne z prawami przyrody i stosowane przez wszystkie gatunki (oprócz człowieka), wykonanie trochę nieludzkie bo niezgodne z systemem moralnym (o systemach w wątku o wolnej woli). Nie ma szans na zwiększenie trwałości planety-gospodarza, a środki antykoncepcyjne to ślepa uliczka. Jedynie genocyd uratuje planetę i co może absurdalne – również człowieka.

