Mnie bardzo fascynuje zagadnienie: wolna wola człowieka versus wszechwiedza i wszechmoc Boga. Przykład. Pewien gość, katolik (nazwijmy go umownie Adolfem) marzy, by wyrżnąć w pień swoich sąsiadów - również katolików lub wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa. Bóg, będąc istotą wszechwiedzącą, doskonale zna jego zamiary. Będąc istotą wszechmogącą, może je powstrzymać. Ale nie robi tego. Pozwala, by na skutek działań gościa Adolfa zginęło 60 mln ludzi, z których większość wierzyła w dobroć Boga. To trochę tak, jakby matka z ojcem postanowili, że skatują swoje dziecko po to, by je bardziej kochało.
Nie potrafię sobie wyobrazić Boga, który karze i nagradza stworzone przez siebie istoty, i którego zamiary wzorowane są na ludzkich. Krótko mówiąc - Boga, który jest odbiciem ludzkich ułomności. Albert Einstein

