lumberjack napisał(a): A tak szczerze to nie podoba mi się w ogóle całe zjawisko, że jak ktoś pierdolnie w kalendarz to nagle staje się personą bardzo docenianą. Albo to dziwne przeświadczenie, że jak coś pochodzi ze starożytności, to z automatu musi być wielką mądrością. A przecież np. starożytni filozofowie byli zwykłymi ludzi i sami często robili lub wygadywali różne głupoty. Śmierć lub daleka przeszłość nie powinna uszlachetniać.Ale z reguły dzieje się tak, jeśli już był wcześniej personą docenianą. Kiedy my umrzemy, media o tym nie napiszą

Mnie bardziej dziwi osobisty stosunek ludzi do wszystkich możliwych celebrytów. Wciąż te wszystkie końce epoki, bo ktoś umarł. No przykre, ale to nie są żadni moi bliscy. Powiedzmy, że mam bardziej osobisty stosunek do twórczości niektórych i ich brak jest bardziej odczuwalny, ale żeby dramatyzować za każdym razem, kiedy umrze znany aktor czy piosenkarz?
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

