To ja tylko nieśmiało przypomnę, jaka jest linia polityczna rosyjskich trolli uzasadnających tu i ówdzie ewentualną formalną aneksję Krymu i Donbasu: że mianowicie tereny te nigdy do Ukrainy nie należały same przez się, ale że zostały jej podarowane przez Moskwę w rozmaitych okolicznościach dziejowych – że w ogóle Ukraina to jest taki sztuczny konstrukt pozszywany z rozmaitych terytoriów, poprzyłączanych do Zaporoża przez Dobrego Cara. Dobry Car dał, Dobry Car wziął; zatem o co chodzi, przejdźmy do porządku.
A co Dobry Car podarował Polsce: ano, Schlechsien, Hinterpommern, kawałki Ostpreussen i Brandenburg; wszystko, co znamy oficjalnie jako Ziemie Odzyskane, od Szczecina i Wrocławia po Olsztyn. Te tereny, ze szczególnym uwzględnieniem Pomorza, również do Polski nigdy nie należały, chyba żeby wziąć pod uwagę epizod potęgi za Bolesława Chrobrego. Dobry Car wziął i wyczyścił je etnicznie, biorąc na siebie odium, żeby Polska była mniej więcej wielka. Prawda, jaki Dobry Car? Nie złościć Dobrego Cara.
Do czego zmierzam: Polska nie może odpuścić sobie Krymu i Donbasu, bo siedzi na dokładnie takiej samej gałężi. Że ona nie jest stoczona przez korniki, tzn. że nie mamy mniejszości rosyjskiej, a mniejszość niemiecka jest szczątkowa, to doprawdy detal. Jeżeli Moskwa wystąpi o oficjalne uznanie okrojenia Ukrainy i Niemcy się na to zgodzą, to następni w kolejce do okrawania jestesmy my, Polacy. Modulo Bałtyka, ale kto by się tam "sezonowymi państewkami" przejmował – na pewno nie "poważne potęgi", c'nie, Robur?
Przypomnę, że istnieje taka książka, jak Podstawy geopolityki autorstwa niejakiego Aleksandra Dugina, w której zawarto myśl, między innymi, o całkowitej likwidacji Ukrainy, ale też o zbudowaniu osi Moskwa–Berlin i o przyznaniu Polsce "specjalnego statusu" w rosyjskiej sferze wpływów. Książka ta była podręcznikiem kremlowskiej generalicji. Wydano ją w 1997 roku i Dobry Car tak jakby się do myśli w niej zawartej stosuje.
A co Dobry Car podarował Polsce: ano, Schlechsien, Hinterpommern, kawałki Ostpreussen i Brandenburg; wszystko, co znamy oficjalnie jako Ziemie Odzyskane, od Szczecina i Wrocławia po Olsztyn. Te tereny, ze szczególnym uwzględnieniem Pomorza, również do Polski nigdy nie należały, chyba żeby wziąć pod uwagę epizod potęgi za Bolesława Chrobrego. Dobry Car wziął i wyczyścił je etnicznie, biorąc na siebie odium, żeby Polska była mniej więcej wielka. Prawda, jaki Dobry Car? Nie złościć Dobrego Cara.
Do czego zmierzam: Polska nie może odpuścić sobie Krymu i Donbasu, bo siedzi na dokładnie takiej samej gałężi. Że ona nie jest stoczona przez korniki, tzn. że nie mamy mniejszości rosyjskiej, a mniejszość niemiecka jest szczątkowa, to doprawdy detal. Jeżeli Moskwa wystąpi o oficjalne uznanie okrojenia Ukrainy i Niemcy się na to zgodzą, to następni w kolejce do okrawania jestesmy my, Polacy. Modulo Bałtyka, ale kto by się tam "sezonowymi państewkami" przejmował – na pewno nie "poważne potęgi", c'nie, Robur?
Przypomnę, że istnieje taka książka, jak Podstawy geopolityki autorstwa niejakiego Aleksandra Dugina, w której zawarto myśl, między innymi, o całkowitej likwidacji Ukrainy, ale też o zbudowaniu osi Moskwa–Berlin i o przyznaniu Polsce "specjalnego statusu" w rosyjskiej sferze wpływów. Książka ta była podręcznikiem kremlowskiej generalicji. Wydano ją w 1997 roku i Dobry Car tak jakby się do myśli w niej zawartej stosuje.
