Ano, poczytać można. W zasadzie – tak się zastanawiam, czy lektura Dugina nie byłaby mi przydatna do samookreślenia się, do doprecyzowania własnego światopoglądu, który na razie jest bardzo niesolidny, niesformalizowany, nieukonkretyzowany, z jednym w zasadzie silnym motywem, jakim jest lojalność wobec Państwa Polskiego. Hm...
Ten tekst na niniwie to ja już kiedyś czytałem.
Zacznijmy może od tego, że Moskowia nie rządzi się po słowiańsku. Słowiańska kultura polityczna, co już podnosiłem tutaj kiedyś, to jest Wiec, to jest Sejm, to jest Majdan, gdzie wypowiedzieć może się każdy wolny wojownik plemienia, byle na temat i do rzeczy. Co ciekawe, występuje tutaj niejaka zbieżność z kulturą Sieci – internetowe standardy techniczne RFC, Request For Comments, funkcjonują na takiej właśnie zasadzie swobodnej debaty lepiej wykształconych. Dlatego szczerym Słowianom po drodze będzie z cywilizacją Zachodu i wypracowaną przez nią kulturą uprawiania nauki, a Moskowia, tradycyjnie, uzurpować sobie będzie tytuły, ignorując niewygodną dla niej istotę rzeczy.
Oczywiście brednią jest, jakoby w cywilizacjach chodziło o to, że tylko jedna strona ma rację. Ludzkości potrzebna jest mnogość cywilizacji, tak jak biosferze potrzebna jest mnogość gatunków, bo środowisko jest zmienne w czasie. Jeśli wszechcywlizacja człowieka ma trwać przez pokolenia, konieczne jest pielęgnowanie wielu cywilizacji jednostkowych, bo nigdy nie wiadomo, jakimi warunkami zaskoczy nas przyszłość i która z cywilizacji cząstkowych okaże się najlepiej przystosowana do potrzeby chwili. Jeśli Moskowia tego nie zrozumie, to ludzkość musi zostać z Moskowii wyleczona, tak jak się raka leczy, który też chce przerobić pięknie uorganizowane tkanki sprawnego organizmu w jeden wielki, bezkształtny guz. Jeśli Ameryka tego nie zrozumie... cóż, Ameryka to poniekąd rozumie; wspiera wszak diversity, przynajmniej w słownych deklaracjach.
Co do Imperatora Ekumeny – cóż powiedziec; Moskowia sama wytłukła wszystkich pretendentów do tej roli, od swoich własnych poczynając, oprócz jednego jedynego Rodu panującego w Japonii, którego ostatni (jak dotąd...) Boski przedstawiciel miał czelność zgiąć kolano przed Ameryką we właściwej godzinie, a Ameryka w zamian osłoniła Go przed moskiewskim rakiem. Ekumena więc faktycznie ma już tylko jednego Cesarza, bo tak zdecydował Los i Historia. Moskowia jest z Cesarzem Ekumeny w stanie wojny, jak najbardziej dosłownie pojmowanym, bo traktat pokojowy nigdy nie został między Moskwą a Tokio zawarty.
Dosyć ciekawy jest motyw barbarzyński, bo z jednej strony mamy afirmację i afiliację po stronie barbarzyństwa przeciw cywilizacji, a z drugiej, obrazowanie barbarzyństwa przy użyciu środków własciwych cywilizacji właśnie, a więc już składanie cywilizacji hołdu posłuszeństwa; jest to tak groteskowe załganie, że nie wiadomo: śmiać się, czy ręce załamywać. Moskowia jak zwykle uzurpuje sobie tytuł, ignorując istotę, której nie pojmuje. My zresztą mamy tutaj na forum jednego entuzjastę eurazjatyckiego barbarzyństwa; ARHIZ się nazywa i Śiwę wyznaje. Można sobie porównać moskiewskiego intelektualistę wojującego przeciw całemu światu, z prawdziwym Eurazajatą, wrośniętym w cywilizację ze swoją barbarzyńską kulturą.
Odnośnie soteriologii mogę już tylko wypowiedzieć się za siebie. Otóż zbawienie naprawdę mnie nie interesuje – ani z łaski, ani z uczynków, ani z własnej pracy, ani innym jeszcze sposobem – bo ja jestem zbawiony i zawsze byłem. Na tym polega pogaństwo, jak mi się zdaje: że poganin żyje w Edenie, który sobie zagospodarował, bo nikt go nigdy z tego Edenu nie wygonił. Poganin jest to człowiek, który nigdy nie upadł, w sensie zerwania łączności ze swoimi Stwórcami. Oni nadal przechadzają się po świecie, na wskroś duchowym, a poganin, który jest duszą żyjącą, tak jak Adam, odgaduje w powiewie wiatru ich kroki. Nie może więc być syntezy chrześcijaństwa z pogaństwem, chyba że na gruncie czysto azjatyckiej logiki, gdzie zgodność sprzeczności w jednej rzeczy stanowi kanon wykształcenia – ale w takim razie Moskowia ma zwrócić się na Wschód i z pokorą zastukać do Cesarza Ekumeny, czyby jej nie zechciał poduczyć odrobinę, bo głupia jest.
Ten tekst na niniwie to ja już kiedyś czytałem.
Zacznijmy może od tego, że Moskowia nie rządzi się po słowiańsku. Słowiańska kultura polityczna, co już podnosiłem tutaj kiedyś, to jest Wiec, to jest Sejm, to jest Majdan, gdzie wypowiedzieć może się każdy wolny wojownik plemienia, byle na temat i do rzeczy. Co ciekawe, występuje tutaj niejaka zbieżność z kulturą Sieci – internetowe standardy techniczne RFC, Request For Comments, funkcjonują na takiej właśnie zasadzie swobodnej debaty lepiej wykształconych. Dlatego szczerym Słowianom po drodze będzie z cywilizacją Zachodu i wypracowaną przez nią kulturą uprawiania nauki, a Moskowia, tradycyjnie, uzurpować sobie będzie tytuły, ignorując niewygodną dla niej istotę rzeczy.
Oczywiście brednią jest, jakoby w cywilizacjach chodziło o to, że tylko jedna strona ma rację. Ludzkości potrzebna jest mnogość cywilizacji, tak jak biosferze potrzebna jest mnogość gatunków, bo środowisko jest zmienne w czasie. Jeśli wszechcywlizacja człowieka ma trwać przez pokolenia, konieczne jest pielęgnowanie wielu cywilizacji jednostkowych, bo nigdy nie wiadomo, jakimi warunkami zaskoczy nas przyszłość i która z cywilizacji cząstkowych okaże się najlepiej przystosowana do potrzeby chwili. Jeśli Moskowia tego nie zrozumie, to ludzkość musi zostać z Moskowii wyleczona, tak jak się raka leczy, który też chce przerobić pięknie uorganizowane tkanki sprawnego organizmu w jeden wielki, bezkształtny guz. Jeśli Ameryka tego nie zrozumie... cóż, Ameryka to poniekąd rozumie; wspiera wszak diversity, przynajmniej w słownych deklaracjach.
Co do Imperatora Ekumeny – cóż powiedziec; Moskowia sama wytłukła wszystkich pretendentów do tej roli, od swoich własnych poczynając, oprócz jednego jedynego Rodu panującego w Japonii, którego ostatni (jak dotąd...) Boski przedstawiciel miał czelność zgiąć kolano przed Ameryką we właściwej godzinie, a Ameryka w zamian osłoniła Go przed moskiewskim rakiem. Ekumena więc faktycznie ma już tylko jednego Cesarza, bo tak zdecydował Los i Historia. Moskowia jest z Cesarzem Ekumeny w stanie wojny, jak najbardziej dosłownie pojmowanym, bo traktat pokojowy nigdy nie został między Moskwą a Tokio zawarty.
Dosyć ciekawy jest motyw barbarzyński, bo z jednej strony mamy afirmację i afiliację po stronie barbarzyństwa przeciw cywilizacji, a z drugiej, obrazowanie barbarzyństwa przy użyciu środków własciwych cywilizacji właśnie, a więc już składanie cywilizacji hołdu posłuszeństwa; jest to tak groteskowe załganie, że nie wiadomo: śmiać się, czy ręce załamywać. Moskowia jak zwykle uzurpuje sobie tytuł, ignorując istotę, której nie pojmuje. My zresztą mamy tutaj na forum jednego entuzjastę eurazjatyckiego barbarzyństwa; ARHIZ się nazywa i Śiwę wyznaje. Można sobie porównać moskiewskiego intelektualistę wojującego przeciw całemu światu, z prawdziwym Eurazajatą, wrośniętym w cywilizację ze swoją barbarzyńską kulturą.
Odnośnie soteriologii mogę już tylko wypowiedzieć się za siebie. Otóż zbawienie naprawdę mnie nie interesuje – ani z łaski, ani z uczynków, ani z własnej pracy, ani innym jeszcze sposobem – bo ja jestem zbawiony i zawsze byłem. Na tym polega pogaństwo, jak mi się zdaje: że poganin żyje w Edenie, który sobie zagospodarował, bo nikt go nigdy z tego Edenu nie wygonił. Poganin jest to człowiek, który nigdy nie upadł, w sensie zerwania łączności ze swoimi Stwórcami. Oni nadal przechadzają się po świecie, na wskroś duchowym, a poganin, który jest duszą żyjącą, tak jak Adam, odgaduje w powiewie wiatru ich kroki. Nie może więc być syntezy chrześcijaństwa z pogaństwem, chyba że na gruncie czysto azjatyckiej logiki, gdzie zgodność sprzeczności w jednej rzeczy stanowi kanon wykształcenia – ale w takim razie Moskowia ma zwrócić się na Wschód i z pokorą zastukać do Cesarza Ekumeny, czyby jej nie zechciał poduczyć odrobinę, bo głupia jest.
