Cieszę się z ostatniego zdania.
Co do wcześniejszego - o spełnianiu warunków - no cóż, i tak i nie. Bo prawie nikt (a w każdym razie mało kto) spełnia wszystkie warunki danej religii. Czy jeśli ktoś wypełnia powiedzmy 90 procent, to jest nadal wyznawcą, czy nie jest? A jeśli to jest 60 procent? Przy założeniu, że trzeba spełniać (w domyśle wszystkie) warunki, religie miałyby niewielu wyznawców. A jeśli uznamy, że ludzie to tylko ludzie, i że w naturze ludzkiej jest być niedoskonałym i warunków niektórych nie wypełniać, czasem zaś postulować zmiany warunków, które uznaje się za przestarzałe/głupie/okrutne itd., to wtedy naturalnym jest zaakceptowanie takiego stanu rzeczy, kiedy ludzie przynależący do danej religii nie spełniają wszystkich warunków.
Modlić się do bóstw hinduskich może katolik i nie powinien, ale co, jeśli na przykład lubi i chce medytować używając mantr? Już wtedy nie jest katolikiem? Imo ma nadal prawo tak się nazywać.
Co do wcześniejszego - o spełnianiu warunków - no cóż, i tak i nie. Bo prawie nikt (a w każdym razie mało kto) spełnia wszystkie warunki danej religii. Czy jeśli ktoś wypełnia powiedzmy 90 procent, to jest nadal wyznawcą, czy nie jest? A jeśli to jest 60 procent? Przy założeniu, że trzeba spełniać (w domyśle wszystkie) warunki, religie miałyby niewielu wyznawców. A jeśli uznamy, że ludzie to tylko ludzie, i że w naturze ludzkiej jest być niedoskonałym i warunków niektórych nie wypełniać, czasem zaś postulować zmiany warunków, które uznaje się za przestarzałe/głupie/okrutne itd., to wtedy naturalnym jest zaakceptowanie takiego stanu rzeczy, kiedy ludzie przynależący do danej religii nie spełniają wszystkich warunków.
Modlić się do bóstw hinduskich może katolik i nie powinien, ale co, jeśli na przykład lubi i chce medytować używając mantr? Już wtedy nie jest katolikiem? Imo ma nadal prawo tak się nazywać.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.

