Ale nic nie piszą o najważniejszym, czy te tłumaczenia były wierne czy 'podrasowane', To że tłumacz zatrudnia murzyna i tylko przyklepuje pieczątkę to chyba nie jest jakaś zbrodnia - śmiem twierdzić, że to norma.
W końcu to nie była poezja Schillera ale standardowe papiery urzędowe.
W końcu to nie była poezja Schillera ale standardowe papiery urzędowe.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

