Cytat:Dane o deficycie budżetowym Polski
Zgodnie z komunikatem, dochody budżetu po marcu wyniosły 85,2 mld zł, tj. 26,2 proc. zaplanowanych na ten rok dochodów w wysokości ok. 325,4 mld zł. Z budżetu wydano do końca marca 87,5 mld zł, tj. 22,7 proc. z zaplanowanej na ten rok kwoty 384,7 mld zł. W analogicznym okresie zeszłego roku na wydatki przekazano 86,4 mld zł.
"Według szacunkowych danych w okresie styczeń - marzec 2017 r. dochody budżetu państwa były wyższe o 8,4 mld zł w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Dochody podatkowe wzrosły w tym okresie o 23,8 proc. rok do roku" - podał resort finansów.
Opcja rosyjska w PiS ciągnie służbę dyplomatyczną i wizerunek na kompletne dno. Na Kremlu muszą zacierać ręce z radości.
PiS-dzielce do tego stopnia nienawidzą uzdolnionych osób z potwierdzonymi kompetencjami, że są gotowi zniszczyć wspólne dobro. : (
Cytat:Polak wygrał konkurs na ważne stanowisko w NATO. MSZ blokuje nominację
Tomasz Chłoń wygrał konkurs na dyrektora Biura Informacyjnego NATO w Moskwie – dowiedział się Onet. Problem w tym, że polski MSZ nie chce udzielić mu akredytacji. – Kolejny przykład fatalnej polityki kadrowej, która może skutkować osłabieniem naszej pozycji w NATO – uważa gen. Stanisław Koziej, były szef BBN.
Tomasz Chłoń to doświadczony dyplomata. Karierę rozpoczął w 1987 roku. Kierował m.in. wydziałem w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa MSZ. Wiele lat spędził też w strukturach NATO. Do 2003 roku pracował w Stałym Przedstawicielstwie RP w NATO oraz Reprezentował Polskę w Komitecie Politycznym Sojuszu. Był jednym z negocjatorów porozumienia powołującego Radę NATO–Rosja.
Następnie kierował wydziałem w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa MSZ. Do 2013 roku kierował sekretariatem ministra w MSZ. Był też polskim ambasadorem w Estonii i na Słowacji.
Trafił do zamrażarki kadrowej
Wiosną 2015 roku został pełnomocnikiem rządu ds. przygotowań szczytu NATO w Warszawie. Nie zdążył dokończyć pracy. Na początku 2016 roku został odwołany z tego stanowiska. – Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski nie miał do niego zaufania. Powodów było kilka. Zarzucano mu pracę w PRL, choć przecież karierę robił już w wolnej Polsce. Ponadto, nowi szefowie MSZ uważali, że był zbyt blisko związany z poprzednią ekipą i to chyba przesądziło sprawę – mówi jeden z dyplomatów.
Chłoń trafił więc do dyspozycji kadrowej MSZ. Kiedy zwolniło się stanowisko dyrektora Biura Informacyjnego NATO w Moskwie, został rozpisany konkurs. Chłoń wziął w nim udział. Przeszedł przez wieloetapowe, skomplikowane sito testów i wygrał rywalizację. NATO zaakceptowało jego kandydaturę i dziś czeka już tylko na akredytację polskiego MSZ w Rosji. Z tym jednak może być problem.
"Pan Tomasz Chłoń, przebywający obecnie na urlopie pracownik MSZ, startował w konkursie na stanowisko dyrektora Biura Informacyjnego NATO w Moskwie bez wiedzy i zgody Ministra Spraw Zagranicznych RP. MSZ nie jest zobowiązane – w takiej sytuacji – do występowania o akredytację do władz państwa przyjmującego, w tym wypadku: do władz rosyjskich" – taką odpowiedź dostał Onet z biura prasowego resortu spraw zagranicznych.
Wygląda jednak na to, że MSZ się myli. Procedura jest taka, że polski dyplomata, który ma pracować w Moskwie dla NATO i tak musi być akredytowany tam przez Polskę.
– Tomasz Chłoń to bardzo doświadczony i dobry dyplomata, trudno mi uwierzyć, by w tej sprawie działał poza resortem. Wydaje mi się to wręcz niemożliwe. Myślę, że dały tu o sobie znać negatywne emocje i uprzedzenia, którymi dziś kierują się szefowie MSZ ze szkodą dla interesów Polski – uważa prof. Roman Kuźniar, dyplomata, był dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Z naszych informacji wynika, że minister Waszczykowski, wiedział o tym, że polski dyplomata wystartuje w konkursie na stanowisko w NATO. – Chłoń osobiście informował Waszczykowskiego, wiedział też o tym dyrektor generalny MSZ. Nie można zresztą stawać do takiego konkursu bez zgody kraju. Waszczykowski milczał, bo sądził, że Chłoń nie ma szans. Kiedy wygrał, to się przestraszył, jak ta nominacja zostanie odebrana przez władze PiS, szczególnie prezesa Jarosława Kaczyńskiego i szefa MON Antoniego Macierewicza. Wszystko, co się wokół tego teraz dzieje, to pudrowanie wstydu – mówi jeden z naszych rozmówców.
Sprawa będzie miała też implikacje międzynarodowe. – Podczas rozmowy, w czasie spotkania ministrów spraw zagranicznych w Brukseli, sekretarz generalny NATO stanowczo zażądał od Waszczykowskiego akredytacji Chłonia – mówi nasz informator.
Jak na razie pat trwa. Sam Chłoń nie chce komentować sprawy. Wygląda jednak na to, że może ona mieć spore, negatywne konsekwencje dla naszego kraju i przełożyć się na niewyznaczanie polskich obywateli na stanowiska w strukturach NATO.
– Mogę tylko wyrazić zdumienie. To stanowisko z konkursu i jeśli teraz nie obejmie go Polak, to wejdzie na nie przedstawiciel innego państwa. A przecież, z punktu widzenia państwa, Moskwa to bardzo ważna placówka. Za chwilę będą inni chętni i stracimy szansę na jej objecie – uważa Janusz Zemke europoseł SLD, były wiceminister obrony.
Prof. Kuźniar komentuje sprawę tak: – W historii dyplomacji to wydarzenie będzie przez długi czas omawiane jako przykład działania na szkodę własnego państwa – podkreśla i dodaje: – Sami odcinamy się od możliwości zdobywania informacji ważnych nie tylko z perspektywy NATO, ale też Polski.
Natomiast gen. Koziej zwraca uwagę, że nasza wiarygodność w oczach sojuszników zostanie zachwiana. – Chłoń uzyskał zaufanie i akceptację w strukturach NATO, a polski MSZ torpeduje tę nominację, to podważa zaufanie Sojuszu do naszego kraju. Kolejny duży minus w oczach sojuszników – ocenia gen. Koziej.
Biuro Informacji NATO w Moskwie działa od 2001 roku. Przybliża tematykę natowską rosyjskiej opinii publicznej, informując także o działaniach w ramach partnerstwa NATO–Rosja.
Polak był już raz szefem tej instytucji. W 2010 roku sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen mianował na stanowisko dyrektora Biura Informacji NATO w Moskwie Roberta Pszczela, który wcześniej był jednym z rzeczników Kwatery Głównej NATO w Brukseli.
Odpowiedzialni za takie zaniedbania i szkody są ostro jebnięci.
I pokłosie szkód Maciarenki opisywane z perspektywy kolejnego generała.
Cytat:To czym pan się denerwuje?
Jeśli dzisiaj żołnierz, dowódca, publicznie twierdzi, że nie jest w stanie przygotować sił zbrojnych do podołania ich głównemu zadaniu, to znaczy, że larum grają. Każdy dzień bez ustalenia przyczyn braku możliwości przygotowania armii do przyszłych działań wojennych to jest narażanie państwa na niebezpieczeństwo.
Strategia obronności państwa
Na jakie niebezpieczeństwo? Zwierzchnik sił zbrojnych, prezydent Duda uważa odchodzenie generałów za normalną sytuację. Na ich miejsce przychodzą nowi, jak słyszymy – doskonale przygotowani. Gdzie więc to niebezpieczeństwo, które spędza panu sen z powiek?
Musi się pan uzbroić w cierpliwość i wysłuchać mnie uważnie. Najważniejszy dokument, w którym zawarta jest strategia naszego państwa, powstaje w wyniku planowania strategicznego. Dotyczy on stricte bezpieczeństwa państwa. Obowiązuje on od roku 2014. Dokumentem wykonawczym do "Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej" jest "Polityczno-Strategiczna Dyrektywa Obronna RP", podpisywana przez prezydenta, a przygotowywana przez ministra obrony narodowej. Ona jest podstawą do planowania obronnego we wszystkich resortach Rzeczypospolitej – od Ministerstwa Obrony Narodowej, poprzez wszystkie pozostałe działy i na wszystkich szczeblach. Planowanie obronne, w tym operacyjne, ma ogromny wpływ na to, czy Polska będzie przygotowana do zagrożeń zidentyfikowanych w strategii bezpieczeństwa narodowego. Końcem cyklu planowania są ćwiczenia sprawdzające przyjęte rozwiązania. Zaplanowano więc ćwiczenia "Kraj 15/16", których końcowym i najważniejszym elementem miała być gra wojenna "Stolica".
Prezydent koncepcję tych ćwiczeń podpisał, a rząd opracował plan ich przygotowania i przeprowadzenia. Razem miały one dać ostateczną odpowiedź co do wartości przyjętych planów i założeń – czy warto je kontynuować, czy trzeba zmienić. Nic takiego do dziś się nie odbyło! Tylko na stronie MON ukazała się notatka wyjaśniająca, że ćwiczenia nie odbyły się, dlatego że system jest zły… żeby stwierdzić, że system jest zły, nie wystarczy napisać notatkę. Należało przeprowadzić te ćwiczenia, łącznie z finalną "Stolicą".
Powinien je prowadzić prezydent Rzeczypospolitej Polskiej przy udziale rządu, premiera, szefa Sztabu Generalnego i naczelnego dowódcy. Wówczas byłby to najważniejszy test, sprawdzian i ostateczna weryfikacja przydatności systemu kierowania obroną państwa. Takie ćwiczenie nigdy się nie odbyło! Nowa ekipa polityczna kierująca państwem założyła w ciemno, że system kierowania siłami zbrojnymi przygotowany przez poprzedników jest zły. Na jakiej podstawie?
Wyjaśnijmy, że tego typu ćwiczenia obejmują wszystkie struktury państwa, bo obrona narodowa to również służby cywilne, straż, policja, szpitale, kolej, administracja – aż po najniższe szczeble.
I ten system kierowania obroną narodową nie został sprawdzony. Jeśli ktoś chciałby sobie wyobrazić, czym grozi taki niesprawdzony, nieprzećwiczony system przygotowania państwa do obrony, niech sobie przypomni polski wrzesień 1939 r. Jesteśmy na podobnej drodze.
Gdzie tym razem będą Zaleszczyki? Chyba gdzieś tu w okolicy, na Odrze?
Nie wiem. Wiem natomiast, że jeśli system kierowania nie funkcjonuje, to jest tak, jakby puścić na zatłoczonej drodze rozpędzony autobus bez kierowcy – katastrofa murowana. A tak właśnie się dzieje. Mamy do czynienia z jednym wielkim chaosem. Weźmy ostatni przykład – los 34. brygady z Żagania, która jest jedną z dwóch brygad pancernych 11. dywizji pancernej.
Tej słynnej, najlepszej w Europie Środkowo-Wschodniej.
Tak jest. Jeżeli przenosimy jeden z batalionów tej brygady na ścianę wschodnią, to nie tylko nie wzmacniamy ściany wschodniej, ale jeszcze osłabiamy całą brygadę i dywizję. To jest podwójna szkoda. Nie znam wojskowego, który znalazłby inne niż polityczne uzasadnienie takiej decyzji. Tutaj, w Żaganiu i w okolicach, jest cała baza logistyczna, system zaopatrzenia, szkolenia, baza remontowa, trenażery, symulatory, specjaliści. Tego rodzaju działanie to jest sabotaż, to jest pozbawianie jednostek ich zdolności bojowych! Mało tego. Podpisaliśmy list intencyjny, w czym miałem swój udział, o zintensyfikowaniu współpracy z Niemcami. Podpisali go ministrowie obrony obu państw. Rozpoczęły się przedsięwzięcia prowadzące do powstania w końcowym etapie jednostki polsko-niemieckiej. W przyszłości mielibyśmy takie jednostki, jakie mają dziś Niemcy z Holendrami lub Niemcy z Francuzami.
Przeprowadziliśmy już nawet, tu w Żaganiu, pierwsze wspólne ćwiczenia brygad polskiej i niemieckiej. Jak dziś wygląda polska deklaracja, czy obowiązuje, czy jest coś warta? Pewnie jest tak, jak ze zobowiązaniami w korpusie europejskim, z kwaterą główną w Strasburgu, wycofujemy się z tego rakiem. W Strasburgu jesteśmy od 2011 r. Od chwili, gdy zapadła decyzja, że będziemy państwem ramowym, deklarowaliśmy zwiększenie swojego udziału i dziś jest to do 120 żołnierzy z generałem na czele. Ów generał jest zastępcą szefa sztabu korpusu. Wzięliśmy na siebie odpowiedzialność, ale możemy też korzystać z potencjału tej ogromnej siły – korpus liczy ok. 60 tys. żołnierzy, służył na misjach w Bośni i Hercegowinie, w Kosowie, dwukrotnie w Afganistanie. Jest to korpus szybkiego reagowania, zdolny w ciągu 30 dni do rozmieszczenia w dowolnym miejscu na świecie. Przede wszystkim jednak powstał po to, żeby wzmocnić bezpieczeństwo w Europie. Złożyliśmy odpowiednie deklaracje i zobowiązaliśmy się do współuczestniczenia w tym wysiłku.
Według planów w roku 2019 Polak miał objąć dowództwo całego korpusu. I teraz nagle informujemy, że będziemy redukowali swoją obecność. Planowanie w instytucjach wojskowych nie odbywa się z dnia na dzień, sprawiliśmy sojusznikom ogromny kłopot, bo muszą teraz przygotować innych ludzi na te stanowiska. Tego się nie robi w pięć minut. A zmiana innych planów, będąca konsekwencją naszego wycofania się i zrezygnowania ze stanowiska dowódczego? Wszystko trzeba zmieniać! Żeby to jakoś zilustrować, powiem tak: płynąc motorówką, można zmieniać kierunek trzy razy w ciągu minuty. Ale zmiana kierunku lotniskowca nie jest już taka prosta. Trzeba dać jednolity, wcześniej przemyślany sygnał, żeby dotarł do wszystkich, którzy są odpowiedzialni za zmianę kursu i dopłynięcie do miejsca docelowego. Siły zbrojne to nie motorówka…
Całość wywiadu. Warto zerknąć, bo lektura jest interesująca.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

