Baptiste napisał(a):A o takie rzeczy jak praworządność można dbać bez uciekania się do szkodliwej dla kraju interwencji wielkiego brata czy uciekania pod jego skrzydełka przy rezygnacji z własnej państwowości (i to bez gwarancji, że wielki brat na zawsze pozostanie takim jakim jest w tej konkretnej chwili). Można realizować swoje cele bez takich kontrowersyjnych ruchów.Okej. Załóżmy, że mam pomysł na wystrzałowy biznes, który zbuduje mi markę i rozsławi imię mojego kraju w świecie. Szkopuł w tym, że cały mój kapitał to pomysł i miesięczna pensja, plus ewentualnie ściepa rodzinna, no i jakieś tam znajomości po studiach. Biznes mogę więc rozkręcić na zasadzie "jeśli przyjdzie do mnie pięciu ludzi i każdy z nich powie o mnie pięciu ludziom". Do banku po pożyczkę na kampanię reklamową nie pójdę, bo to Wielki Brat. Fachowca zarządcy nie wynajmę, bo mogę wszystko sam bez takich kontrowersyjnych ruchów. Po niejakim czasie przychodzi do mnie przedstawiciel korporacji zagranicznej i wykłada na stół miliony, dając tym samym do zrozumienia, że może mnie tymi milionami ubić jako konkurencję, a może też wyłożyć dalsze miliony na wszystko to, co ja miałem w dupie, przy czym marka będzie już inna i innego kraju sławić będzie imię. Rozumiesz teraz, że ty i ludzie wyznający filozofię taką jak ty stanowią dla Narodu martwy balast, ciągnący go na dno gorzej od tzw. zaprzańców?
Dwa Litry Wody napisał(a):To nie jest tak. Odnoszę wrażenie, że Baptiste, podobnie jak wiele innych urodzonych już w III RP osób, wszystko to co dla twojego i mojego pokolenia było dobrem wypracowanym w okresie transformacji ustrojowej i oznaką cywilizacyjnego awansu Polski – od swobody podróżowania i prowadzenia działalności gospodarczej, przez coraz lepszą infrastrukturę, aż po pełne półki w sklepach - traktuje jako niezbywalną oczywistość której nic i nikt nie może nam już odebrać. Dlatego zdaje się on uważać, że możemy śmiało kopnąć w dupę całą tą UE i zagrać va banque o Wielką Polskę, bo przecież nic przecież nie mamy do stracenia. Stąd też u niego ten zero-jedynkowy idealizm, który dla nas będzie nieroztropnym, naiwnym szafowaniem dorobkiem dwóch-trzech pokoleń Polaków, a dla niego racjonalnym wyborem młodego patrioty. To nie jest kwestia jakiegoś zaślepienia, tylko pokoleniowego doświadczenia.Nie. On jest niedobitkiem społeczeństwem masowego, kiedy biznes polegał jeszcze na tym, że trzeba było zatrudnić hordę robotników i ta horda musiała zasuwać jak małe samochodziki, obojętne jak bardzo ryło im to zdrowie i psychikę. Wojna też polegała na tym, że się wysyłało falę za falą. Współcześnie wyrośliśmy już z tej epoki i biznes polega na tym, że się kupuje czy też wynajmuje koparkę, a wojnę prowadzi się na drony i lotniskowce. Do obsługi tych wyrafinowanych urządzeń potrzeba już nie machacza kilofem czy bagnetem, ale nie mniej wyrafinowanych umysłowości widzących sens w podnoszeniu swoich nietypowych, jednostkowych kwalifikacji. Nasz kolega tego nie ogarnia, bo ma mózg sprany na zeszłowieczną modłę, że jeśli Alan Turing wyciągnie swoje pedalstwo na wierzch, to niech będzie pewien, że mu zdrowe społeczeństwo to pedalstwo odrąbie, niezależnie od Alana Turinga zasług, talentów, umiejętności i przydatności dla kraju. Dlatego właśnie on i ludzie tacy jak on świrują: bo myślą, że jak tylko znajdą się w odpowiednio skromnej mniejszości, tak właśnie zostaną przez nas potraktowani.
