Iselin napisał(a): Co do tej reformy, to zgadzam się z tym, że nie powinno być nagromadzenia historii kosztem nauk ścisłych, co piszę jako humanistka. Natomiast "wyzwolona" młodzież była w starych podstawówkach, ale wtedy właśnie znani z poprzednich lat nauczyciele mieli jeszcze jakiś autorytet, poza tym zdążyli już poznać takiego gagatka i jego rodzinę. Natomiast problem z gimnazjum polegał na tym, że dzieciaki w trudnym wieku trafiały do szkół, gdzie panowała anonimowość i od nowa ustalały sobie układy w grupie. To właśnie z gimnazjów znam te historie o rzucaniu doniczką w nauczycielkę czy o tym, że nauczyciele udają, że nie widzą prześladowania na przerwach, bo sami się boją. Kiedy uczyłam w szkole, starsi nauczyciele mówi, że młodzież, która przychodzi po gimnazjum jest mniej dojrzała niż ta, która przychodziła po starej podstawówce, chociaż niby o rok starsza.
Moja siostra od jakiegoś czasu uczy dzieci w prywatnej szkole dla dzieci zamożnych rodziców. O ile doniczką nie dostała to chamstwo, olewka i zwracanie się do nauczyciela na "ty" jest tam według jej relacji powszechne. Do tego wymyślanie sobie nieprawdziwych historyjek i sugestie ze strony "góry" aby łagodnym okiem patrzeć na edukacyjne poczynania uczniów gdyż przy lepszych ocenach rodzice mniej się burzą a dzieci usprawiedliwiając się przed rodzicami mniej fantazjują na temat samej szkoły i nauczycieli.
Normalnie prawo popytu, podaży w działaniu. Jest zapotrzebowanie na dobre oceny to warto je wyprodukować.
Rozpieszczone, rozwydrzone bachory ze smartwatchem zamiast mózgu. I to nawet ludzie mający po 16 lat.
Na szczęście dla niej, jej praca to nie tylko ta placówka ale też szkoła językowa gdzie trafiają ludzie wiedzący czego chcą i dlaczego chcą.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
