freeman napisał(a): Twoim zdaniem, stoją na drodze do pogłębiania mojej relacji z Bogiem?Tego nie wiem na 100%, bo nie jestem Duchem Świętym ;-) Myślę jednak, że może to być jakieś kurczowe trzymanie się przekonania, że wiesz coś na 100%, podczas gdy tego na 100% nie wiesz. Być może nawet ze względnie słusznych pobudek - z szeroko rozumianej bojaźni Bożej. Sam mam do pewnego stopnia podobne mechanizmy.
Jeśli o mnie chodzi, to nie jestem pewien koncepcji Trójcy Świętej. Nie neguję jej, ale nie neguję także szeroko rozumianego Unitarianizmu. To są jak dla mnie tylko koncepcje, być może nawet różne perspektywy pokazujące na to samo.
Nie jestem pewien, kim tak właściwie dokładnie jest dla mnie Jezus.
Wspaniałym i ukochanym nauczycielem - chyba raczej TAK!
Pierwszym lub jednym z pierwszych Synów Bożych ("Cały wszechświat czeka, aż narodzą się Synowie Boży.") - być może.
Najdoskonalszą z dotychczasowych inkarnacji Boga - być może.
W pełnym tego słowa znaczeniu jedynym ludzkim Bogiem samym w sobie - i tu mam problem...
Niewykluczone, że Jezus Chrystus ma/miał dwoistą naturę - ludzką (Jezus) i boską (Chrystus). Chrystus to inaczej "Namaszczony". Namaszczony czym? Ano Duchem Świętym. A czym może być Duch Święty, jeśli nie Duchem Ojca? Dlatego też Jezus mówi "Ja i Ojciec jedno jesteśmy.". I odnoszę często wrażenie, że nie mówi w imieniu swojej ludzkiej natury, lecz boskiej, czyli Ducha Świętego, czyli Ducha Ojca. Nauczył nas także zwracać się do Ojca bezpośrednio, choćby w modlitwie "Ojcze Nasz".
Dla poszerzenia horyzontów polecam Ci także książkę "W imię Boga przeciw Kościołowi" (Jean Mathieu-Rosay) - może Ci się spodoba, tym bardziej, że napisał ją były ksiądz katolicki (Jezuita), a później ksiądz starokatolicki. Myślę, że mam też dość podobne spojrzenie na Biblię jak on.
Czytając Biblię (właściwie to Nowy Testament), czułem nieraz ożywienie swojego serca. Zwłaszcza jeśli chodzi o te bardziej "mistyczne" części jak Ewangelia wg Św. Jana, czy List Św. Pawła do Rzymian. Czasem jednak miałem poczucie pewnych niedoskonałości, wynikających z czynnika ludzkiego i kontekstu kulturowego. Nie wiem też, w jakim stopniu to wszystko jest wiarygodne, ze względu na czynniki takie jak:
To, jak powstały Ewangelie.
To, że nie mamy oryginałów, lecz kopie kopii kopii kopii, itd.
Tłumaczenia, być może wręcz tłumaczenia tłumaczeń.
Różnice w poszczególnych odnalezionych manuskryptach, także różne manuskrypty krążyły w różnych lokalizacjach geograficznych.
Ustalenie Kanonu przez człowieka - Biblia jest tak naprawdę zbiorem wielu różnych tekstówI tak dalej...do tego dochodzi kwestia nawykowego patrzenia przez pryzmat interpretacji wtłaczanych mi do głowy od dziecka.
Rzeczywiście, Biblię i Chrześcijaństwo postrzegam w pewnym sensie jako jedyne w swoim rodzaju. Darzę jednak wielką sympatią i miłością również postacie take jak Budda, czy Krishna. Odnajduję głęboką mądrość także w innych dziełach, również tych bardziej współczesnych. Jakoś nie kupuję narracji typu "Uwierz w Jezusa Chrystua albo pójdziesz do piekła!". Nawet jeśli sam sobie tak przekabacę mózg, aby wmówić sobie, że jestem pewien czegoś, czego pewien nie jestem, to wtedy jednak oddzielę się od swoich bliskich i innych ludzi, myślę, że postąpię wbrew Miłości. Postawię ideologię ponad Miłość. Wolę wierzyć w to, że Duch Święty działa w sercach wszystkich ludzi, niezależnie od ich religii czy jej braku. I że wartości, które głosił Jezus z Nazaretu (tudzież Jezus Nazarejczyk) jeśli są prawdziwe, to nie dlatego, że mamy wierzyć w jakąś historię o wydarzeniach sprzed 2000 lat, lecz dlatego, że ożywiają one coś w naszych sercach, w naszym własnym rozpoznaniu. A jeśli tak się nie dzieje w jakimś przypadku? Może czegoś nie rozumiemy. Może jest coś źle przetłumaczone. A może jednak Jezus wcale tego nie powiedział. A może jednak Biblia jest mitologią, choć opartą w jakiejś mierze na faktach. Może było kilka osób, z których do kupy poskładano postać Jezusa. Skąd ja mogę to wiedzieć?
Mogę natomiast mieć pewne wyobrażenie Jezusa Chrystusa i towarzyszące temu uczucia. Choć to może być pomocne, to czy ostatecznie jednak rzeczywiście chodzi o to, aby przywiązywać się do jakichś plastycznych wizji?
freeman napisał(a): A w skali "mikro"jestem członkiem wspólnoty złożonej z byłych katolików.Już was lubię. Byłbyś skłonny podzielić się czymś więcej? ;-) Macie może jakąś nazwę?
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
May all beings be at ease.
May all beings be happy

