Rodica napisał(a): Ja tam nie ufam ludziom, których przodkowie nie zostali wywiezieni na Syberię, rozstrzelani przez NKWD, wymordowani w obozach koncentracyjnych, lub też nie musieli po wojnie uciekać z kraju z powodu prześladowań.Myślenie typowego mentalnego wsioka, który z dziada pradziada siedzi w jednej chałupie na wsi i nie ufa przyjezdnym, bo po nich można się wszystkiego spodziewać. Nie żeby to było zaskakujące zważywszy na poziom postów Rodicy.
Czlowiek wykształcony w PRL , ktorego ojciec i dziad byli chłopami nie są odpowiednim materiałem na elitę, ponieważ nie przeszli wszystkich etapów uspołecznienia.
Różnica jest ewidentna dla kogoś kto od wielu pokoleń mieszka w mieście i ma przodków na najstarszych miejskich nekropoliach.
Doświadczenie z ludźmi z prowincji mam takie, że możesz np. dwa lata pracować z nimi w jednym miejscu i nie zdobędziesz ich zaufania, nie wiesz co myślą, jakie mają zamiary i jaki numer mogą wykręcić. Po kilku latach znasz ich w niewiele wiekszym stopniu niż na początku znajomości.
Jeśli natomiast spotkasz kogoś, kto podobnie jak ty, od wielu pokoleń mieszka w mieście, możesz w ciągu jednego dnia nawiazać głeboką relację w której słowo honoru ma istotne znaczenie.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)

