Dragula napisał(a): To właśnie wcale nie jest oczywiste. Abstrahując od tego czy PP ma być chrześcijańskim Bogiem, Pierwotną Zmarszczką Czasoprzestrzeni, czy czymś jeszcze innym, to albo dochodzimy do wniosków, że pewne rzeczy nie muszą mieć przyczyny - np PP, albo każde zdarzenie musi mieć swoją przyczynę, ergo żadna przyczyna nie może być pierwsza. Gdyby np coś co powołało do istnienia wszechświat jaki znamy było bezprzyczynowe, to moglibyśmy się spodziewać narodzin nowego wszechświata w każdym dowolnym miejscu i porze, bo przecież może to nastąpić bez przyczyny i spontanicznie
Jeśli PP = Nicość jest niestabilna, to taki zabieg może być jednorazowy bo samo istnienie wszechświata może wtedy blokować kolejne PP
Sir Galahad napisał(a): No i powstaje pytanie dlaczego raz się wydarzyło i to od razu w sposób umożliwiający samokomplikowanie układu. W dodatku zdarzenie takie musiało nastąpić poza czasem i przestrzenią, bo tych przecież nie było. Zatem w nicości coś pyknęło i powstał układ dążący do uruchomienia związku przyczynowo-skutkowego, który z automatu sam się komplikuje.
W sumie to nie wiemy czy nie było czasu ani przestrzeni, tzn mam na myśli to ze jeśli potraktujemy czas jako wymiar, jakąś oś, to nic nie stoi na przeszkodzi żeby takich osi było kilka niezależnych, to samo zresztą z przestrzenią. Oraz nie wszystkie muszą być niezależne, jedna oś może być w określonym punkcie drugiej osi. Itp itd. Więc czysto hipotetycznie może istnieć jakiś meta-czas poza "naszym" czasem. Oraz taki meta-czas mógł istnieć meta-zawsze, a tylko nasz-czas miał określony początek.
Sir Galahad napisał(a): Dlaczego nie powstała przestrzeń równomiernie wypełniona energią, dążąca do stopniowego jej rozpraszania w powiekszającej się bez przerwy przestrzeni? Przecież na chłopski rozum tak się powinno stać. To chyba najprostszy scenariusz. Dlaczego scenariusz miałby się komplikować i wychodzić poza najprostsze rozwiązania? I za każdym razem przy pojawiającym się pyknięciu powinien powtarzać się taki scenariusz bo dlaczego miałyby być różne rodzaje fluktuacji, skoro nie istnieje nic i w dodatku zachodzić muszą spontaniczne pyknięcia w "miejscu" gdzie nie ma czasu?
Pierwsze pyknięcie dzieje się przy braku wszechświatów, a drugie pyknięcie mogłoby być pod wpływem istnienia wszechświata, a przez to na przykład mniejsze. Może nasze pyknięcie jest drugie i stąd fluktuacje wywołane wcześniejszym stabilnym wszechświatem (który został zdestabilizowany przez nasz wszechświat tyle że "w późniejszym wieku")
No ale to wszystko gdybania które bardzo ciężko będzie przetestować.

