Sir Galahad napisał(a): Ale w takim wypadku jeżeli coś wypączkowało z czasu i przestrzeni to zapewne znajduje się wewnątrz tychże. No i mamy paradoks matrioszki. Oprócz wyjasnienia skąd się owe wymiary wzięły dochodzi jeszcze konieczność zbadania czym one są.
Oczywiście, to tylko pomysły/hipotezy do sprawdzenia/odrzucenia. Pójdziemy tam gdzie nas zaprowadzą dowody. Ale gdyby tak było że istnieje meta-czas, to wcale nie ma gwarancji że zachowuje się on dokładnie tak samo jak nasz-czas.
Sir Galahad napisał(a): A jakby tego było mało należy się spodziewać, że i z naszego wszechświata coś wypączkuje. Albo już wypączkowało.
Cytat:Słyszałem hipotezy że czarne dziury mogą być takimi pączkami nowych wszechświatów. No ale to też ciężko sprawdzić.
[quote='Sir Galahad' pid='668777' dateline='1499855118']
No kłania się zasada, że nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę. I jest pewnie nietestowalna.
Bóg też jest bytem ponad potrzebę i jest nietestowany a wierzący uwielbiają o nim gdybać
[quote='Sir Galahad' pid='668794' dateline='1499872351']
Sądziłem, że chodzi Ci o okres zaraz po BB, kiedy dominowało promieniowanie. Na dobrą sprawę to nic poza ekspansją energii i może atomów wodoru i helu w powiększającej się przestrzeni nie powinno się wydarzyć. A tu nie dość, że zaczęły się tworzyć skupiska materii to jeszcze zaczęła się w tych skupiskach synteza cięższych pierwiastków itd.
Skupiska materii już wyjaśniają syntezę cięższych pierwiastków. Skupiska materii powstały ponieważ materia nie była doskonale równomiernie rozłożona. Zakładanie że doskonałe rozłożenie materii jest wariantem prostszym wcale nie musi być poprawne ale faktycznie ciężko wytłumaczyć dlaczego pojawiły się zmarszczki. Tyle że doskonałe rozłożenie materii sugeruje ze każda dowolnie mała jednostka przestrzeni jest identyczna (pod względem zawartości) jak wszystkie inne jednostki przestrzeni. W efekcie nawet foton jest lokalną nierównowagą w takiej jednostce przestrzeni, bo dlaczego w tym punkcie miałby foton być, a w tamtym nie być. Jest też opcja że wszystko składa się z jednakowych klocków tyle że "jeden klocek" ma rozmiar trylionów lat świetlnych i zawiera dokładnie takie same odkształcenia jak "klocek obok", wtedy cały wszechświat byłby jak jak nieskończona ściana łazienkowa z jednym typem kafelków. W skali całego wszechświata równowaga jest podczas gdy lokalnie jej nie ma.
No ale to kolejna nietestowalna rzecz, więc pozostaję na gdybaniu


