Dragula napisał(a): Jeśli atomy grawitują, to raczej nie będą rozrzucone luźno w przestrzeni. Tym bardziej, że to nie jest jedyne oddziaływanie, powstają jeszcze przecież wiązania między cząsteczkami. A skoro na początku cała materia była upakowana gęsto jak w czarnej dziurze, to ciężko oczekiwać, że atomy będą sobie dryfowały w przestrzeni "luzem". Cała reszta tego co się w kosmosie dzieje to rezultat tych oddziaływań
Ale przecież znajdowały się w ekspandującej przestrzeni i de facto przecież je rozrzuciło. Pytanie dlaczego w takim razie zaraz potem nie skitrało ich do kupy? Albo nie rozrzuciło w siną dal? Wszystkie oddziaływania podstawowe miały takie same możliwości oddziaływania na początku.
jimmyblack napisał(a): Ja mam tylko jedną uwagę. Praktycznie każda rozmowa o bogu kończy się na jakiejś nauce ścisłej, lub na filozofowaniu o poznaniu.
Pytanie czemu?
Imho dlatego, że wierzący nie potrafią wytłumaczyć swojej pozycji bez odwołania się do ograniczeń możliwości poznania oraz dziur w nauce. Nie potrafią przy okazji udowodnić, że ich twierdzenia, że to akurat ich bóg musi tłumaczyć te pewne rzeczy.
Imho dlatego, że skoro niewierzący każe im udowadniać istnienie za pomocą nauk empirycznych to normalny wierzący popuka się w czoło i stwierdzi, że gość bredzi, bo empirii złota zasada to tłumaczenie materii materią. A Bóg materialny niczym drzwi albo wersalka nie jest. Chyba. No i wtedy trzeba sięgnąć do ontologii, bo istnieniem jako takim się empiria nie zajmuje a tylko badaniem materii. Szach mat ateisto.
Swoją drogą ciekawe jest czy da się wykazać, że istnieje tylko i wyłącznie materia? No i jak wykazać że Bóg jest materialny. Oto są pytania.
Gargamel napisał(a): Czy to źle? Nauki ścisłe, w przeciwieństwie do humanistycznych, są zbiorem uniwersalnych i ponadczasowych prawd, aksjomatów. Parafrazując George'a Orwella - "W religii, czy fliozofii 2+2 może równać się pięć, ale gdy chodzi o skonstruowanie samolotu wynik musi brzmieć cztery"
I jak empirycznie wykazać istnienie bytu? Przypomina mi się cytat Gagarina: W niebie byłem, Boga nie widziałem.
Odwołać się można do argumentów kosmologicznych i argumentami pozostaną. No bo dowód ściśle się wiąże z materią, lecąc po bandzie można tak dojść do solipsyzmu. Serio.
Sebastian Flak

