http://krytykapolityczna.pl/kraj/pis-zwy...dyktatura/ Bolesny, ale prawdziwy art, jak to teraz może wyglądać:
Polecam jednak cały art.
Cytat:Będziemy więc żyli w państwie niedemokratycznym. To stała w polskiej historii. W XX w. demokrację mieliśmy tylko przez siedem lat w Dwudziestoleciu (1919-1926, do zamachu majowego) i przez ostatnią dekadę. Wiemy więc trochę z doświadczenia, jakie formy przybierają niedemokratyczne rządy w Polsce. PRL w swoim podejściu do władzy i życia społecznego był bardziej polski, niż się dziś wydaje wielu jego spóźnionym krytykom. Jeżeli rządy PiS przypominają właśnie PRL tym, którzy go jeszcze pamiętają, to nie dlatego, że Kaczyński chce wrócić do czasów komunizmu. Po prostu społeczeństwo polskie pewne formy rządów przyswaja, a inne odrzuca. Spójrzmy prawdzie w oczy: umiarkowany, paternalistyczny autorytaryzm bardzo dużej części Polaków nigdy nie przeszkadzał, pod warunkiem, że w domu było co jeść. Nie ma demokratycznych „kłótni”, w ojczyźnie jest „porządek”, naród dziarsko pracuje, Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatnio — w tych obrazkach, które dziś wpycha nam TVP, a które starszym wydają się znajome, w ogóle nie ma nic przypadkowego. One po prostu trafiają w ważną część narodowego ducha.
Skoro więc nie będziemy mieli — przynajmniej na czas jakiś — demokracji, to co będziemy mieli?
Oto próba rekonstrukcji. Wielki francuski historyk Fernand Braudel pisał kiedyś o „długim trwaniu” w historii społeczeństw: są w życiu narodów formy życia społecznego — relacji międzyludzkich, działania instytucji, takich jak firmy czy urzędy — które są znacznie trwalsze od rewolucji, zmian ustrojów i okupacji.
Kształtująca się władza PiS będzie więc amalgamatem tego, co znamy z polskiej przeszłości, i nowych metod autorytaryzmu, wypracowanych przez Putina, Orbana, Erdogana czy Chaveza. Nowe autorytaryzmy nie są zamknięte na świat, jak stare. Każdy może wyjechać z Węgier czy z Rosji, proszę bardzo. Nowe autorytaryzmy nie są wrogie kapitalizmowi — przeciwnie, dają dobrze zarobić, zwłaszcza partyjnym kolegom i znajomym. Biznes nie jest wrogiem, ale podporą Putina czy Orbana. Nie ma też formalnej cenzury: media opozycji istnieją, ale są na różne sposoby skutecznie marginalizowane. Nowy autokrata nie jest też zainteresowany praktyczną likwidacją opozycji. Dba o swoją bazę politycznego poparcia, ale wie, że „elity” — wykształceni, z wielkich miast — są jego wrogami. To nawet wygodne. Można nieustannie mobilizować swoich zwolenników do walki z „elitami”, którym już dawno odebrano wpływy i władzę. Nowy autokrata nie mówi do całego narodu: mówi tylko do swojej bazy i jest zainteresowany tylko jej poparciem.
Polecam jednak cały art.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.

