bert04,
z ogromną przyjemnością czytałem Twoje uwagi na temat fenomenu jakim jest Diuna Franka Herberta. Nie ukrywam, że obecna była i odrobina zazdrości - wspaniale oddałeś to co i ja odczuwałem czytając Diunę po raz pierwszy a nie potrafiłem równie precyzyjnie opisać.
Chodzi o coś, co w języku religii nazywa się epifanią - objawieniem, olśnieniem. To było jak otworzenie oczu na nową rzeczywistość. Tym wspanialszą, że jej tłem była ponura rzeczywistość schyłkowego peerelu.
Cykl Diuny stoi na mojej bibliotecznej półce, ale nie sięgam po niego, co zdarza mi się z innymi książkami. Być może wynika to z tego, że sagę wspaniale wydaną przez PHANTOM PRESS w 1993 roku, w świetnym tłumaczeniu ustanawiającym polski kanon herbertowskiego universum, uzupełniłem o brakującą część pierwszą(pożyczona, nie zwrócona) wydaną przez Zysk i S-ka, w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego które wyciska łzy rozpaczy z oczu podczas czytania.
Jeśli chodzi o filmy, pierwsza ekranizacja Lyncha, De Laurentisa, oszałamiała przepychem za którym nie było treści. Ale zgadzam się z Tobą, postaci grane przez Kyle'a Maclachlana, Stinga, czy Maxa von Sydowa, do dziś mam przed oczami. Seriali TV niestety nie widziałem, co zdaje się jest do nadrobienia. Poszukam ich zachęcony Twoją opinią.
I na zakończenie, wzruszyłeś mnie, też jestem wielkim fanem twórczości Jamesa Clavella - witamy w klubie.
Lektura jego książek również była otwieraniem oczu na nową rzeczywistość i podważeniem europocentrycznego sposobu widzenia świata. Czytałem wszystkie powieści Clavella wydane po polsku i muszę stwierdzić, że w odróżnieniu od Herberta, spod jego pióra wychodziły gotowe scenariusze filmowe. Chyba wszystkie powieści Clavella zostały zekranizowane i wszystkie z ogromnymi sukcesami. Zaczynając od "Króla szczurów", a kończąc na "Whirlwind"(pod tytułem Ucieczka). Być może dlatego, że ich autor był także zawodowym scenarzystą.
Ciekawe jak nasza koleżanka oceni książkę Franka Herberta?
z ogromną przyjemnością czytałem Twoje uwagi na temat fenomenu jakim jest Diuna Franka Herberta. Nie ukrywam, że obecna była i odrobina zazdrości - wspaniale oddałeś to co i ja odczuwałem czytając Diunę po raz pierwszy a nie potrafiłem równie precyzyjnie opisać.
Chodzi o coś, co w języku religii nazywa się epifanią - objawieniem, olśnieniem. To było jak otworzenie oczu na nową rzeczywistość. Tym wspanialszą, że jej tłem była ponura rzeczywistość schyłkowego peerelu.
Cykl Diuny stoi na mojej bibliotecznej półce, ale nie sięgam po niego, co zdarza mi się z innymi książkami. Być może wynika to z tego, że sagę wspaniale wydaną przez PHANTOM PRESS w 1993 roku, w świetnym tłumaczeniu ustanawiającym polski kanon herbertowskiego universum, uzupełniłem o brakującą część pierwszą(pożyczona, nie zwrócona) wydaną przez Zysk i S-ka, w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego które wyciska łzy rozpaczy z oczu podczas czytania.
Jeśli chodzi o filmy, pierwsza ekranizacja Lyncha, De Laurentisa, oszałamiała przepychem za którym nie było treści. Ale zgadzam się z Tobą, postaci grane przez Kyle'a Maclachlana, Stinga, czy Maxa von Sydowa, do dziś mam przed oczami. Seriali TV niestety nie widziałem, co zdaje się jest do nadrobienia. Poszukam ich zachęcony Twoją opinią.
I na zakończenie, wzruszyłeś mnie, też jestem wielkim fanem twórczości Jamesa Clavella - witamy w klubie.
Lektura jego książek również była otwieraniem oczu na nową rzeczywistość i podważeniem europocentrycznego sposobu widzenia świata. Czytałem wszystkie powieści Clavella wydane po polsku i muszę stwierdzić, że w odróżnieniu od Herberta, spod jego pióra wychodziły gotowe scenariusze filmowe. Chyba wszystkie powieści Clavella zostały zekranizowane i wszystkie z ogromnymi sukcesami. Zaczynając od "Króla szczurów", a kończąc na "Whirlwind"(pod tytułem Ucieczka). Być może dlatego, że ich autor był także zawodowym scenarzystą.Ciekawe jak nasza koleżanka oceni książkę Franka Herberta?

