Okejka. Mam pytanie: kto z ludzi postujących powyżej mnie zrobił to, czego ja nie zrobiłem, tzn. wszedł na fejsa Kukiza bądź K'15 i przejrzał i przesłuchał to, co tam jest wywieszone? Obstawiam że nikt, może z wyjątkiem Exetera, co się interesuje polityką. Obstawiam, że panowie czerpią swoją wiedzę o Kukizie z innych źródeł, dla których Kukiz programowo jest "grajkiem", bo... rzeczywiście jest grajkiem. Co oznacza, że on nie ma parcia na szkło, ale za to jest tak otrzaskany z mediami, że tzw. czwarta władza nie ma sposobu, żeby go wysterować i uposłusznić, jak polityków tzw. zawodowych. Tak po prostu.
Chciałbym też, aby czytano mnie uważnie. Nie popieram JOWów dla samych JOWów, tylko dlatego, że to jest zmiana ordynacji, na którą politycy zareagują z opóźnieniem, co da wyborcy okienko do rearanżacji sceny politycznej. Oczywiście potem JOWy zostaną zabetonowane, np. przez gerrymandering, ale wtedy trzeba będzie ordynację zmienić jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Jest to rodzaj rywalizacji między fabrykantami armat a fabrykantami pancerzy.
Oprócz tego dość zabawnie jest obserwować narastającą paranoję, że skoro ktoś się babrze w polityce, to z automatu jest "onym" i działa przeciwko obywatelowi. Mam pytanie w związku z tym do towarzystwa: co polityk musiałby zrobić, ażeby towarzystwo uznało go za faktycznego reprezentanta swoich interesów? Zgaduję, że odpowiedź będzie brzmiała: NIC, i jest to zasługa POPiSu wyrosłego na podglebiu komunizmu – ale w takim razie niech towarzystwo przestanie bezproduktywnie pyszczyć, że mu się krzywda wielka od Kukiza dzieje, bo pokrzywdzone będzie zawsze, choćby reprezentował je Budda Maitreja we Własnej Osobie.
Chciałbym też, aby czytano mnie uważnie. Nie popieram JOWów dla samych JOWów, tylko dlatego, że to jest zmiana ordynacji, na którą politycy zareagują z opóźnieniem, co da wyborcy okienko do rearanżacji sceny politycznej. Oczywiście potem JOWy zostaną zabetonowane, np. przez gerrymandering, ale wtedy trzeba będzie ordynację zmienić jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Jest to rodzaj rywalizacji między fabrykantami armat a fabrykantami pancerzy.
Oprócz tego dość zabawnie jest obserwować narastającą paranoję, że skoro ktoś się babrze w polityce, to z automatu jest "onym" i działa przeciwko obywatelowi. Mam pytanie w związku z tym do towarzystwa: co polityk musiałby zrobić, ażeby towarzystwo uznało go za faktycznego reprezentanta swoich interesów? Zgaduję, że odpowiedź będzie brzmiała: NIC, i jest to zasługa POPiSu wyrosłego na podglebiu komunizmu – ale w takim razie niech towarzystwo przestanie bezproduktywnie pyszczyć, że mu się krzywda wielka od Kukiza dzieje, bo pokrzywdzone będzie zawsze, choćby reprezentował je Budda Maitreja we Własnej Osobie.
