ErgoProxy napisał(a): Żarłak – obawiam się, że nie ma takiej opcji. Był kiedyś, w zeszłym stuleciu, w "Wiedzy i Życiu" artykuł w którym zamieszczono przykładową scenę polityczną w postaci tabelki z preferencjami dla pięciu partii i pokazano pięć ordynacji uczciwych, sensownych, przemyślanych i sprawiedliwych. Oczywiście w każdej ordynacji wygrywała inna partia.
Nie mówię, żeby ordynację zmieniać co kadencję i pod siebie. Mówię, że jeśli dojdzie do sytuacji, w jakiej są Brytole, to należy zmienić ordynację z JOWów na jakiś wariant kontynentalny. Natomiast w sytuacji, kiedy wybiera się między Kaczorem a Donaldem, można (należy?) zmienić ordynację kontynentalną na inną. Bo chodzi głównie o uaktywnienie tej połowy Narodu, która wybory olewa, "bo i tak nic się nie zmieni". Otóż można ten argument milczącej większości podważyć, jeżeli, powiedzmy, sporządzi się pulę możliwych ordynacji i będzie z niej losować co kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat.
Ja wolałbym sytuację, w której rząd nie może wszystkiego, a do kluczowych decyzji potrzebna jest zgoda całego sejmu, a czasem też kogoś spoza, o czym wspomniałem jakiś czas temu. Np. angażując samorządowców, przeprowadzając szerokie konsultacje. To co obecnie jest w parlamencie jest cholernie niedojrzałe, bo utrwala podziały plemienne. Organizacja powinna sprzyjać wypracowywaniu wspólnego stanowiska i porozumienia oraz długofalową strategię. Oczywiście, obecnie byłoby to możliwe, gdyby strony chciały grać ponad podziałami, ale skoro taka postawa kuleje to znaczy, że warto byłoby się zastanowić nad innym rozwiązaniem.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

