Ergo Proxy,
mataczysz Waść i do ignorancji, dokładasz jeszcze arogancję. Takiej kombinacji nie podołają nawet moje belferskie skłonności skłaniające mnie zwykle do prób wyjaśniania i tłumaczenia. Dlatego ponownie proponuję zakończenie tej dyskusji.
Nie mogąc pozostawić bez odpowiedzi jawnej hucpy, jaką był Twój ostatni post, pozwolę sobie krótko go skomentować.
Idąc tym tropem, nie powinniśmy budować oczyszczalni ścieków - bolszewizm, nie powinniśmy instalować filtrów na fabrycznych kominach - czysty bolszewizm, nie powinniśmy chronić zagrożonych gatunków(choćby żubra) - skrajny bolszewizm. Tym bardziej nie powinniśmy leczyć chorób i pomagać bliźnim - krypto bolszewizm.
Owszem baranku boży, natura jest elastyczna i podnosiła się z największych kryzysów, ale wiesz ile czasu na to potrzebowała? Zgadnij ile to trwało - 10 lat, 100 lat, czy 5 mln? Jak typujesz? Tak, masz rację, prawdziwa jest opcja trzecia. To cholernie pocieszające, że jeśli doprowadzimy do planetarnej katastrofy biosfery, odtworzy ona swoje zasoby, już za... 10, 20 mln lat.
>>> Ciepła atmosfera prowadzi do stopniowego ogrzewania się oceanów - ciepło propaguje się do coraz głębszych warstw wody, prowadząc do zmniejszenia natlenienia wód oceanicznych. Ale prawdziwe problem zaczynają się, kiedy następuje destabilizacja złóż hydratów metanu w osadach dennych. Z początku metan wyzwala się stopniowo - wychwytują go bakterie, reaguje z tlenem w wodzie. Prowadzi to do dalszego odtlenienia się oceanów, czemu z zainteresowaniem i niecierpliwością przyglądają się bakterie siarkowe. Ale ich pora dopiero nadejdzie...
Weszliśmy na szybką ścieżkę wiodącą ku realizacji powyższego scenariusza. To co możemy lokalnie zaobserwować podczas upalnego lata na bałtyckim wybrzeżu - masowe wystąpienie sinic, jest zapowiedzią tego, jak mogą wyglądać wszystkie morza i oceany Ziemi za 100, 150 lat, jeśli z niej nie zejdziemy.
Zamiast robić, co do nas należy, czyli usuwać skutki naszych działań, pragniesz przerzucić je na Bogu ducha winnych "kuzynów". Naprawdę nie masz już z kim pogadać, albo pograć w bridge'a, i musisz szukać ratunku u szympansów?
mataczysz Waść i do ignorancji, dokładasz jeszcze arogancję. Takiej kombinacji nie podołają nawet moje belferskie skłonności skłaniające mnie zwykle do prób wyjaśniania i tłumaczenia. Dlatego ponownie proponuję zakończenie tej dyskusji.
Nie mogąc pozostawić bez odpowiedzi jawnej hucpy, jaką był Twój ostatni post, pozwolę sobie krótko go skomentować.
Cytat:Ręce opadają. Dociera do ciebie różnica między mieszaniem w biosferze, która jest elastyczna i zawsze się dostosowuje do najkatastrofalniejszych wydarzeń, vide odrodzenie po wymieranu permskim, a mieszaniem w hydrosferze, tj. parametrach fizycznych nieożywionego podłoża, na którym biosfera się pasie? Bo różnica między myśleniem kapitalistycznym, którego podstawą jest zysk z ekosystemu, a myśleniem bolszewickim, którego podstawą jest korygowanie absurdów przyrody, nie dociera do ciebie w sposób oczywisty.Wiele rzeczy do mnie dociera - nigdy nie miałem trudności z przyswajaniem nowej wiedzy, ale to, że troska o przyrodę, albo o środowisko naturalne, jest przejawem bolszewizmu, nie, to mi do głowy nie przyszło.
Idąc tym tropem, nie powinniśmy budować oczyszczalni ścieków - bolszewizm, nie powinniśmy instalować filtrów na fabrycznych kominach - czysty bolszewizm, nie powinniśmy chronić zagrożonych gatunków(choćby żubra) - skrajny bolszewizm. Tym bardziej nie powinniśmy leczyć chorób i pomagać bliźnim - krypto bolszewizm.
Owszem baranku boży, natura jest elastyczna i podnosiła się z największych kryzysów, ale wiesz ile czasu na to potrzebowała? Zgadnij ile to trwało - 10 lat, 100 lat, czy 5 mln? Jak typujesz? Tak, masz rację, prawdziwa jest opcja trzecia. To cholernie pocieszające, że jeśli doprowadzimy do planetarnej katastrofy biosfery, odtworzy ona swoje zasoby, już za... 10, 20 mln lat.
Cytat:I nie, nie wiemy z absolutną pewnością, co się działo w permie. W szczególności nie znamy z absolutną pewnością przyczyny wymierania permskiego, co stoi jak wół w artykule, któryś zalinkował, a którego oczywiście nie przeczytałeś. Nie wiemy na przykład, dlaczego wymieranie objęło organizmy oceaniczne.Sorry, ale nie zrozumiałeś mojego przesłania z ostatniego postu. Fraza - "My to Ergo wiemy z absolutną pewnością!", nie dotyczyła przyczyn permskiej zagłady życia, tylko mechanizmów, które spowodowały wyginięcie ponad 90%!!! morskich gatunków. Wiemy w jaki sposób wzrost temperatury oceanu doprowadził do przeobrażenia go w martwą beztlenową, wypełnioną siarkowodorem pustynię:
>>> Ciepła atmosfera prowadzi do stopniowego ogrzewania się oceanów - ciepło propaguje się do coraz głębszych warstw wody, prowadząc do zmniejszenia natlenienia wód oceanicznych. Ale prawdziwe problem zaczynają się, kiedy następuje destabilizacja złóż hydratów metanu w osadach dennych. Z początku metan wyzwala się stopniowo - wychwytują go bakterie, reaguje z tlenem w wodzie. Prowadzi to do dalszego odtlenienia się oceanów, czemu z zainteresowaniem i niecierpliwością przyglądają się bakterie siarkowe. Ale ich pora dopiero nadejdzie...
Kiedy proces ucieczki metanu zacznie się nasilać, zmniejszenie ciśnienia gazu w złożu może spowodować jego gwałtowną destabilizację. Do atmosfery w ten sposób trafia 1000-10000 miliardów ton metanu, gdzie ma okazję wykazać się jako silny gaz cieplarniany. Metan jest gazem cieplarnianym ponad 20 razy silniejszym od dwutlenku węgla (w horyzoncie 100 lat, dla 20 lat ponad 60 razy silniejszym - wynika to z relatywnie krótkiego czasu życia metanu w atmosferze). Temperatura rośnie o dalsze 5-7°C. W sumie to już wzrost temperatury o 10°C lub nawet więcej.
Niejako przy okazji mają miejsce eksplozje naturalnych bomb paliwowo - powietrznych. Po wymieszaniu z powietrzem, przy stężeniu 5-15% metan tworzy mieszaninę wybuchową. Zapłon metanu uwolnionego nawet z relatywnie niewielkiego złoża wyzwoliłby energię równą eksplozji setek największych bomb wodorowych.
Metan zawarty w hydratach zawiera bardzo wyraźną nadwyżkę izotopu węgla 12C na izotopem 13C. W skałach z tego okresu będzie występować wyraźny skok zawartości węgla 12C. Ćwierć miliarda lat później, istotom zwanym Homo Sapiens, pomoże to określić przyczynę i scenariusz wielkiego wymierania. Pomogą też inne wskazówki - zaobserwowane podniesienie poziomu oceanów w tym okresie i zidentyfikowanie dużych ilości substancji pochodzących od fotosyntetyzujących zielonych bakterii siarkowych. Dziś bakterie te, wraz z fotosyntetyzującymi purpurowymi bakteriami siarkowymi, występują w beztlenowych środowiskach słonowodnych, na przykład w pewnych rejonach bezodpływowych słonych jezior czy w Morzu Czarnym. Energię uzyskują w procesie utleniania siarkowodoru (H2S), gazu trującego dla większości organizmów, a produktem tej reakcji jest siarka.
Bakterie siarkowe były ostatecznym narzędziem zagłady. Odtlenienie oceanów postępowało. Drzemiące dotychczas w przydennych warstwach oceanów i mórz beztlenowe bakterie siarkowe, nie znoszące środowiska tlenowego, zaczęły się mnożyć i wytwarzały ogromne ilości siarkowodoru. Ten rozpuszczał się w wodzie, a w miarę, jak jego stężenie rosło, dyfundował on ku powierzchni, przesuwając chemoklinę (granicę między wodami utlenionymi, a zdominowanymi przez siarkowodór) w stronę powierzchni oceanu. W końcu chemoklina sięgnęła powierzchni...
W takich warunkach zaczęły masowo ginąć oddychające tlenem organizmy morskie. Doskonale natomiast funkcjonowały w nich fotosyntetyzujące zielone i purpurowe bakterie siarkowe, które mogły namnażać się już na samej powierzchni anoksycznego oceanu.
Teraz ogromne ilości trującego siarkowodoru mogły już bez przeszkód trafiać do atmosfery. Powietrze tak bardzo nasyciło się siarkowodorem, że zabijał on zarówno zwierzęta, jak i rośliny, zwłaszcza że wraz z temperaturą rośnie toksyczne działanie tego gazu.
Siarkowodór nie był jednak jedynym zabójcą, a przynajmniej nie bezpośrednim - gaz ten spowodował zniszczenie powłoki ozonowej w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, chroniącej żywe organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym. Zabijało to nie tylko organizmy lądowe, ale także morskie, takie jak plankton. A gdy pierwszy składnik łańcucha pokarmowego przestawał istnieć, w niedługim czasie zagłada spotykała również kolejne organizmy.
![[Obrazek: wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie.jpg]](http://ziemianarozdrozu.pl/i/upload/zmiany-klimatu-zjawiska/wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie.jpg)
Zdarzenia prowadzące do wielkiego wymierania.
W wyniku działania CO2 rośnie temperatura atmosfery, a w konsekwencji oceanów
↓
W ogrzanych oceanach następuje destabilizacja pokładów hydratów metanu
↓
W wyniku działania CO2 i CH4 rośnie temperatura, spadek natlenienie wód oceanów
↓
Powstają korzystne warunki dla przydennych anaerobów produkujących siarkowodór
↓
po przekroczeniu krytycznego stężenia siarkowodoru w strefie przydennej
chemoklina szybko przesuwa się aż do powierzchni oceanu
↓
powstają warunki dla rozwoju fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, siarkowodór trafia do atmosfery
↓
giną organizmy morskie, potem rośliny i zwierzęta lądowe, znika powłoka ozonowa
↓
W ogrzanych oceanach następuje destabilizacja pokładów hydratów metanu
↓
W wyniku działania CO2 i CH4 rośnie temperatura, spadek natlenienie wód oceanów
↓
Powstają korzystne warunki dla przydennych anaerobów produkujących siarkowodór
↓
po przekroczeniu krytycznego stężenia siarkowodoru w strefie przydennej
chemoklina szybko przesuwa się aż do powierzchni oceanu
↓
powstają warunki dla rozwoju fotosyntetyzujących bakterii siarkowych, siarkowodór trafia do atmosfery
↓
giną organizmy morskie, potem rośliny i zwierzęta lądowe, znika powłoka ozonowa
Następuje WIELKIE WYMIERANIE...
Przedstawiony scenariusz jest oczywiście pewnym uproszczeniem. Opisanym zjawiskom towarzyszyło wiele innych, pomniejszych procesów, wpływających na przebieg katastrofy. Jednak opisana historia, chociaż uproszczona, dobrze oddaje zachodzące wtedy na Ziemi wydarzenia.
![[Obrazek: wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie-2.jpg]](http://ziemianarozdrozu.pl/i/upload/zmiany-klimatu-zjawiska/wielkie-wymieranie-globalne-ocieplenie-2.jpg)
Rys. Bardziej szczegółowe powiązania między zdarzeniami zachodzącymi podczas wielkie go wymierania na przełomie Permu i Triasu. Źródło:Killerinourminds
Opisana katastrofa spowodowała wymarcie 70% gatunków na lądzie (w tym roślin, owadów i kręgowców) i 96% gatunków morskich. <<<Weszliśmy na szybką ścieżkę wiodącą ku realizacji powyższego scenariusza. To co możemy lokalnie zaobserwować podczas upalnego lata na bałtyckim wybrzeżu - masowe wystąpienie sinic, jest zapowiedzią tego, jak mogą wyglądać wszystkie morza i oceany Ziemi za 100, 150 lat, jeśli z niej nie zejdziemy.
Cytat:A szympansy, proszę bolszewickiego, zionącego pogardą exetera, mogłyby po nauczeniu ich języka awansować, w pojęciu szeroko rozumianego społeczeństwa, z jakichś głupich małp do pozycji partnera dla człowieka, z którym można rozmawiać. Również w sensie politycznym. Da się więc wyposażyć przyrodę w takie narzędzie, którym ona bedzie mogła się bronić sama. Zresztą nie tylko z szympansami się da zrobić taki trik, ale z szympansami akurat skomunikować się najprościej.Życzę powodzenia.
Zamiast robić, co do nas należy, czyli usuwać skutki naszych działań, pragniesz przerzucić je na Bogu ducha winnych "kuzynów". Naprawdę nie masz już z kim pogadać, albo pograć w bridge'a, i musisz szukać ratunku u szympansów?

