ZaKotem napisał(a):pilaster napisał(a): Tyle tylko, że inwestycje państwowe nie mogą być prowadzone "z głową" bo brak tu odpowiednich bodźców - urzędnicy nie inwestują swoich środków, tylko "niczyje"Środki nie są niczyje, tylko są własnością państwa, czyli nas, a urzędnicy nimi dysponują. Urzędnik prywatny (menedżer, członek zarządu, przezes korporacji) też nie inwestuje swoich pieniędzy, lecz cudze. Czasem zresztą też zdarza się, że fatalnie. Statystycznie jednak inwestycje urzędników prywatnych zazwyczaj bywają korzystne. Na czym polega różnica w ich motywacji?
Na tym, że właściciel środków jest faktycznym właścicielem środków, otrzymuje dywidendy proporcjonalnie do swojego wkładu i może je w każdej chwili sprzedać i z biznesu się wycofać.
Natomiast formalny właściciel środków państwowych (obywatel) ani nie może ich wycofać, ani jego udział w ewentualnych zyskach nie jest proporcjonalny do wkładu, a co najwyżej "równy" z innymi obywatelami.
Dlatego prywatni właściciele pilnują prywatnych urzędników znacznie intensywniej i wydajniej niż właściciele państwowych urzędników państwowych.
Cytat: Każdy obywatel Peerelu mógł przecież na wolnym rynku kupić sobie volkswagena czy citroena, nikt tego nie zabraniał, a jednak częściej kupowali maluchy, ciekawość, dlaczego :-)
Pewnie dlatego, że maluchy mogły przejechać miliony kilometrów bez najmniejszej awarii, a volkswageny psuły się notorycznie.
Wszak wolny rynek wg kateriou nie dba o jakość, za to centralne planowanie....

