Kilgore Trout 2
Roan Shiran
Chodziło mi o uproszczoną sytuację w której decyzje człowieka w ciągu życia sprowadzają się do ciągów 0-1. Np. człowiek staje przed decyzją czy wypić herbatę (0), czy kawę (1), czy posłodzić (0) czy nie (1), itd. Przestrzeń wszystkich ciągów 0-1 to właśnie przestrzeń Cantora. Teraz można np. zadać miarę, która każde takie zdarzenie mierzy na 50-50 (czyli w pewnym sensie pełna losowość), aczkolwiek każda miara byłaby dobra, to jest dla skupienia uwagi. W tym modelu każdy zbiór ciągów 0-1 jest zdarzeniem złożonym ze "mniejszych" zdarzeń- ciągów - a te ze zdarzeń "atomowych" - odpowiedź 0 lub 1 na dany dylemat. Jeśli mamy aksjomat wyboru, to można w przestrzeni Cantora zrobić zbiór ciągów, którego nie da się zmierzyć, a więc nie jest losowy, bo nie można mu przypisać prawdopodobieństwa, ani zdeterminowany (jakby był, to miałby miarę 0 lub 1).
Teista

Nie wiem, czy rozumiem dalszą część. Sugerujesz, że każdy system moralny jest niezupełny, tzn. nie rozstrzyga jednoznacznie każdego dylematu, a powinien być taki przynajmniej jeden, i że przyczyną tego jest wolna wola?
Kilgore Trout 2 napisał(a): Jeśli WIEM, że istnieje Dobro i Zło jak mogę nie darzyć relatywizmu nienawiścią? Mam zero szacunku do takiej ucieczki przed czymś co jest oczywiste. Dlatego nienawidzę relatywizmu. Pewne rzeczy są dla mnie oczywiste. Filozoficzny relatywizm to droga donikąd.W jaki sposób jest to oczywiste? Że jest jakaś prawda przyjmujemy, bo zdanie "prawda nie istnieje" jakoś nie ma za bardzo sensu, bo choćby trzeba mieć jakieś pojęcie prawdy, żeby zwartościować właśnie to zdanie. Z dobrem i złem tak łatwo nie jest, bo w przeciwieństwie do logiki, która z grubsza traktuje o prawdzie i fałszu, nie musi być częścią języka i sposobu myślenia w ogóle. Jakie są więc Twoje argumenty?
Roan Shiran
Roan Shiran napisał(a): Jestem pewny, że forumowicze byliby wdzięczni, gdybyś dokładnie wyjaśnił, co miałeś na myśli.Musiałbym zacząć pewnie od aksjomatów teorii mnogości, niespecjalistyczne forum raczej nie jest miejscem na to.
Chodziło mi o uproszczoną sytuację w której decyzje człowieka w ciągu życia sprowadzają się do ciągów 0-1. Np. człowiek staje przed decyzją czy wypić herbatę (0), czy kawę (1), czy posłodzić (0) czy nie (1), itd. Przestrzeń wszystkich ciągów 0-1 to właśnie przestrzeń Cantora. Teraz można np. zadać miarę, która każde takie zdarzenie mierzy na 50-50 (czyli w pewnym sensie pełna losowość), aczkolwiek każda miara byłaby dobra, to jest dla skupienia uwagi. W tym modelu każdy zbiór ciągów 0-1 jest zdarzeniem złożonym ze "mniejszych" zdarzeń- ciągów - a te ze zdarzeń "atomowych" - odpowiedź 0 lub 1 na dany dylemat. Jeśli mamy aksjomat wyboru, to można w przestrzeni Cantora zrobić zbiór ciągów, którego nie da się zmierzyć, a więc nie jest losowy, bo nie można mu przypisać prawdopodobieństwa, ani zdeterminowany (jakby był, to miałby miarę 0 lub 1).
Teista
Teista napisał(a): A czym jest konieczność i przypadek? Czy nie jest tak, że ludzie ze swoją dwoistością natury potrafią tylko odróżnić czarne od białego? Przecież czarno-białe reguły systemów moralnych sprawdzają się tylko w większości przypadków i zawsze narodzi się taki jeden co powie o nieskończonej liczbie rozwiązań dla jakości, którą może być np. ten system moralny. Okazuje się wtedy, że taki system, konstrułowany jako bijekcja staje się iniekcją, gdzie dla konkretnego przypadku ustalonego, prawidłowego zachowania wskazuje możliwość wielu rozwiązań. Pada wtedy system, krzyżują takiego i tworzą nowy (system), a ten nowy system przechodzi te same koleje ewolucji i historia rozpoczyna się od nowa i tak w koło Macieju. Staje się więc jasne, że jest to wyobrażalne i są na to dowody. Z mojego tekstu wynika natomiast, że system moralny i wolna wola nawzajem się wykluczają.Pewnie konieczność, to to, co musi, a przypadek co może, ale nie musi, ale chyba w niczym nam to nie pomaga. W matematyce formalnie definiuje się przestrzeń zdarzeń i miarę, która mówi z jakim prawdopodobieństwem dane zdarzenie zachodzi, ale zawahałbym się użyć tego podejścia do systemów moralnych

Nie wiem, czy rozumiem dalszą część. Sugerujesz, że każdy system moralny jest niezupełny, tzn. nie rozstrzyga jednoznacznie każdego dylematu, a powinien być taki przynajmniej jeden, i że przyczyną tego jest wolna wola?

